Zrobiło mi się zimno.
Nie chciałam jeszcze wracać, więc nic nie powiedziałam.
U niego wiecznie słychać krzyki i tłuczenie przedmiotów. Kocham go i tylko dlatego tam wytrzymuje. On zajmuje moją głowę, często i ciało czymś innym.
Nie zrobiło większej różnicy, to że nie powiedziałam o zimnie, ponieważ po piętnastu minutach zaczęłam się trząść.
- Wracamy.
- Nic mi nie jest.
- Oczywiście. Mogliby połamać ci wszystkie kości, a ty i tak powiedziałabyś, że nic ci nie jest. - warknął.
- Xavier...
- Tak mam na imię. Teraz się nie ruszaj. - wziął mnie na ręce.
- Puść mnie! - zaczęłam uderzać go w klatkę piersiową. - Chcę iść sama!
Nieudolnie uderzałam, lecz jego to nie ruszało ani trochę. Moje uderzenia były podobne do klepania. Po chemii wszystkie moje czynności się osłabiły.
- Skończyłaś? - spytał kiedy już go nie 'biłam'. - Masz dwie opcje: albo spróbujesz zasnąć już teraz i po prostu odłożę cię w domu do łóżka, albo po powrocie zrobimy coś fajnego. - popatrzył na moją osobę z chytrym uśmieszkiem.
- Dzisiaj wybieram opcję numer dwa.
- To mi się podoba. - mruknął, chowając twarz w szyję.

CZYTASZ
Białaczka
RomanceZrzuciłam na ziemię jedyny materiał, który okrywał moje ciało. - Zamknij buzię, bo ci mucha wleci.