Rozdział 1

2.3K 198 117
                                    

*Marinette*

- Mari... - głos Tikki nad moją głową powoli mnie budził. - Marinette, wstawaj!

- Ygh... - jęknęłam. - Jest niedziela, daj mi się wyspać.

- Paryż potrzebuje Biedronki!

- Dostanie ją, gdy się wyśpię.

Przewróciłam się na drugi bok ignorując moją kwami.

- Jest trzecia nad ranem, a złodzieje właśnie obrabiają paryski bank. Dobra motywacja? - mruknęła Tikki poirytowana.

Westchnęłam ciężko.
- Już idę... - mruknęłam pod nosem.

Wygramoliłam się z łóżka z podrapałam po głowie.
- Tikki, kropkuj!

***
Biegałam po dachach kierując się w stronę banku. Daleko za moimi plecami słyszałam syreny policyjne. Zanim dajadą na miejsce, złodzieje zdążą okraść cały Paryż.

Biegałam coraz szybciej i szybciej, nie zwalniając tempa. Przy okazji szukałam Czarnego Kota, ale nigdzie nie mogłam go znaleźć. Jest to oczywiście dziwne, bo zazwyczaj reagujemy jednocześnie.

,,Cóż," - pomyślałam. - ,,Ominie go dobra zabawa!".

Widziałam z góry budynku, jak złodzieje już chcą uciekać. Czaiłam się na nich, nawet nie wiem po co.

Już chciałam atakować, gdy z ciemności po drugiej stronie ulicy wyłoniła się czarna sylwetka mojego partnera.

- Kraść może tylko moja ukochana, a mianowicie moje serce. - mruknął z uśmiechem wyciągając swój kij zza pleców.

Jego przybycie nie było niczym nowym, jednak nie spodziewałam się, że zareaguje szybciej ode mnie.

Złodzieje zaczęli atakować Czarnego Kota, jednak on odpychał ich kijem. Robił uniki, zgrabnie omijał każdy pocisk.
Mimo wszystko wiedziałam, że sam sobie nie poradzi.
***
* Adrien *

,,Gdzie podziewa się Biedronka?" - myślałem, nadal walcząc ze złodziejami.

Nagle jednego z przeciwników uwięził czarny sznur, wydobywający się z ciemności. Gdzie nie gdzie przed oczami mignęło mi czerwono-czarne jojo.

,,O wilku mowa." - pomyślałem.

- Stęskniłeś się? - moja partnerka wyszła z ciemności, jednocześnie silnie pociągając za swoje jojo, powalając złodzieja na kolana.

- Każdego dnia, każdej nocy i o każdej porze, M'Lady.
Popchnąłem kijem jednego ze złoczyńców, przystawiając go do muru.

Za chwilę złodzieje byli już związani, a policja na miejscu.

- Na mnie czas. - Biedronka położyła mi dłoń na ramieniu.

- Zaraz przyjadą dziennikarze. - rzuciłem szybko.

- Zaraz wzejdzie słońce... - mruknęła.

- Zostań jeszcze trochę. - nalegałem. - Nie mam zamiaru sam męczyć się z prasą.

Spojrzałem jej głęboko w oczy. W jej niebieskie jak ocean oczy.

- Też stąd idź...

Wyciągnęła swoje jojo i zaraz jej nie było.
Przed jej odejściem, rzuciła szybko :

- Do zobaczenia, Czarny Kocie!

***
Padłem na łóżko rozmyślając nad tym, co się wydarzyło.

Coraz bardziej nie mogłem znieść myśli, że Biedronka może być tuż przed moim nosem. Nie mogłem znieść, że byłem w niej tak zakochany, że aż ślepy.

- Serrrrr... - Plagg rozkoszował się camembertem.

Westchnąłem ciężko.

- Znowu Biedronka? - spytał się.

- Tak, niestety...

- Adrien... - Plagg zostawił swój ser na biurku i podleciał do mnie. - Jeszcze nigdy nie widziałem cię tak aż tak zamyślonego i zmartwionego. Martwię się o ciebie.

W tamtym momencie wydawało mi się, że Plagg został moim prawdziwym przyjacielem. Może wcale nie jest taki leniwy i nie przejmował się tylko swoim serem.

,,Zaraz, co ja wygaduję?" - myślałem. - ,,Plagg był i będzie twoim przyjacielem, Adrien!"

- To nic takiego... - mruknąłem. - Jak zwykle myślę o tym samym. Martwię się o tą samą rzecz, gubię się...

- Zaśnij, Adrien. - mruknął Plagg, widząc jak szchlocham.
***

if life was easier; miraculousOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz