Rozdział 32

803 80 92
                                    

***

*Adrien*

W pół do trzeciej w nocy, a ja nadal nie mogłem zasnąć. Nie mogłem przestać myśleć o tym, co się wydarzyło w teatrze. A przynajmniej o tym, co opowiedziała mi Marinette. Jakim cudem moja była dziewczyna się w niej zakochała? Może Lila nie jest moją oficjalną byłą dziewczyną, bo to nie był oficjalny związek, tylko jakiś teatrzyk na pokaz, ale jednak to trochę dziwne.

Co chwilę zaglądałem na odwróconą do mnie plecami Mari, która słodko spała u mojego boku. Jej pierś unosiła się co chwilę, Mari oddychała równomiernie. Parę kosmyków czarnych włosów spadały na jej twarz, dodając jej trochę niesfornego wyglądu, co czyniło ją jeszcze bardziej uroczą.

Po długich próbach zaśnięcia, westchnąłem ciężko i cicho wstałem z łóżka, w obawie, że obudzę Marinette. Rozglądałem się po pokoju, w poszukiwaniach czegoś do roboty. Co można robić o trzeciej w nocy? Na oglądanie seriali czy nudnych melodramatów jest zdecydowanie za późno, po za tym ryzyko, że mógłbym obudzić moją Księżniczkę jest za wysokie.

Delikatnie szturchnąłem Plagga śpiącego na kanapie, aby się obudził. Za drugim razem kwami się przebudziło.

- Co jest? - ziewnął. - Już ranek?

- Nie mogę spać. - wytłumaczyłem się szeptem.

- Nocnych spacerków po nocy się zachciało? - westchnął, domyślił się o co mi chodzi.

- Plagg, wysuwaj pazury. - powiedziałem najciszej jak mogłem, a na moim ciele pojawił się lateksowy czarny strój, na twarzy czarna maska, a na głowie kocie uszy.

Odwróciłem się w stronę Marinette, aby zobaczyć czy przypadkiem jej nie obudziłem. Dziewczyna leżała na szczęście w tej samej pozycji i nadal spała. Otworzyłem szerzej lekko uchylone okno tak, abym mógł wyjść. Szybko wydostałem się na zewnątrz i po chwili już skakałem po budynkach Paryża. ,,W szkole będę jak zombie'' - pomyślałem, zdając sobie sprawę z tego, że to co robię nie za dobrze wpłynie na moją energię i samopoczucie.

Nagle poczułem wibracje dochodzące z mojego kija. To była nowa wiadomość, okazało się, że od Pszczoły. Po co pisała do nas o tej godzinie?

,,Philippe i Camila. Notre Dame. Pospieszcie się.''

Kurwa. O tej godzinie? Mam się wrócić i obudzić Marinette? A może lepiej sam to załatwić? Będzie szybciej. Bez dłuższych zastanowień ruszyłem biegiem w stronę katedry i dokładnie w tym samym momencie dostałem kolejną wiadomość.

,,Jestem w drodze.'' - napisał Żółw. Czy dzisiaj nikt oprócz Marinette nie może spać?

Biegłem dalej w stronę katedry, co nie zajęło mi za dużo czasu. Po chwili już byłem przed wejściem do kościoła i zauważyłem, że Philippe i Camille właśnie z niego wychodzą. Przygotowałem się do walki i stanąłem w bojowej pozycji.

- Kto modli się o tej godzinie? - spytałem lekko zdziwiony, kiedy pojawiłem się tuż przed ich nosem.

- Akuma, aktywacja! - krzyknęli w tym samym czasie i na miejsce ich codziennych ubrań pojawiły się ciemne lateksowe stroje koloru granatowego.

Camille zadała pierwsze ciosy, kierując w moją stronę falę wody. Philippe skierował wir powietrzny na wodę, ochładzając ją i jednocześnie tworząc z niej bryłę lodu. Zrobiło się jeszcze bardziej niebezpiecznie. Cudownie. ,,Gdzie jest Pszczoła?!'' - myślałem. Ochraniałem się swoim kijem i odbijałem w porę pociski, rozbijając lód na kawałki. Ciężko było o tarczę, a co dopiero atak. Musiałem zaczekać, aż któryś z bohaterów się pojawi i mi pomoże. Jak na zawołanie z ciemności pojawił się czarny sznur, który momentalnie związał Philippe'a i powalił go na ziemię. Zaskoczyło mnie to, jednak nie przestawałem chronić się przed atakami Camille.

if life was easier; miraculousOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz