Rozdział 87

285 26 32
                                    

___

CHLOÉ

- Po wszystkim zabrali Nathaniela do szpitala - dokończyłam opowiadać historię, która przytrafiła mi się w nocy. Żółw, Lisica i ja byliśmy w drodze do posiadłości Agreste'ów, w nadziei znalezienia jakiegoś tropu. Prawdopodobność znalezienia tam Gabriela Agreste'a wynosiły moim zdaniem niecałe dwadzieścia procent. Wątpiłam, abyśmy znaleźli tam cokolwiek, co mogłoby nam pomóc znaleźć tego wariata, jednak zawsze warto było spróbować.

- A więc Papilio Ala gra teraz w mniejszym składzie - podsumował Nino, skacząc na drugi dach. Lisica towarzyszyła mu kilka metrów za nim, a ja biegłam przodem.

- Zgadza się - starałam się zachować w sobie wszystkie emocje i uczucia dotyczące Nathaniela. Próbowałam nie dać po sobie poznać, że coś nas łączy, a może raczej łączyło. Jednak w głębi duszy miałam nadzieję, że chłopak przeżyje, a jego rodzina będzie dla niego wyrozumiała po tym, co zaszło.

- Dlaczego działałaś na własną rękę? - spytała Lisica, przeskakując przez komin.

- Uznałam, że tak będzie lepiej - wzruszyłam ramionami i przewróciłam oczami, lekko poirytowana. - Wiem, że powinnam was wezwać. Ale nic mi się nie stało, widzicie?

- Nie o to chodzi - przerwał mi Nino. - Mamy działać w drużynie, zapomniałaś?

- Wiem o tym - warknęłam, robiąc gwiazdę. - Jednak byliście daleko od miejsca zdarzenia, a ja myślałam z początku, że to zwyczajny pożar.

- Pozostaje kwestia Smoczego Ostrza - westchnęła Lisica. - Dlaczego miałaś go przy sobie?

- Właśnie! - oburzył się Żółw, będąc nieoficjalnym strażnikiem sztyletu. - Też mnie to ciekawi.

- Nie obraź się, Nino - zaczęłam. - Ale kiedy ty smacznie sobie spałeś, sztylet o mały włos nie spadł na chodnik. Złapałam go w porę i stwierdziłam, że będę go pilnować.

- A potem wybrałaś się na spacerek po dachach, jak gdyby nigdy nic? - Czarnoskóry wątpił w moją wersję zdarzeń.

- Tak, ciąg dalszy już znacie - przytaknęłam.

- Wiesz co, jak dla mnie, brzmi to jak słaba wymówka złodzieja...

- Hej! - oburzyłam się, odwracając głowę w jego stronę. - Gdyby zależało mi na pracy solo, nie wróciłabym do was ze sztyletem w dłoni.

- Przestańcie, proszę - zauważyła Alya. - Mamy inne zmartwienia. Dobrze, że pozbyłaś się akumy Nathaniela. Przynajmniej jednego przeciwnika mamy z głowy.

Uśmiechnęłam się dumna pod nosem i wtem zatrzymaliśmy się pod posiadłością Agreste'ów. Przypuszczałam, że dom stał pusty, skoro Adrien leżał w szpitalu, a jego ojciec projektant, który w sekrecie był zabójczym owadem, rozpłynął się w powietrzu. Mruknęłam pod nosem, przyglądając się posiadłości z zewnątrz. Wyglądała jak zawsze idealnie, bez żadnej rysy czy niechcianego brudu. Coś śmierdziało w tej perfekcji, a my wiedzieliśmy już co to jest. Czarne miraculum Władcy Ciem, które musieliśmy posiąść.

- Myślicie, że ktoś jest w środku? - Lisica przyglądała się oknom posiadłości, a Żółw podrapał się po karku.

- Nie dowiemy się tego, jeśli będziemy tu tak sterczeć - prychnęłam i nacisnęłam na przycisk domofonu. Światełko przy kamerce nad bramą zapaliło się, co oznaczało, że ktoś był w domu. Pomachałam do kamerki, sztucznie się uśmiechając, na co Lisica i Żółw szybko zwrócili uwagę.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Mar 04, 2019 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

if life was easier; miraculousOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz