Rozdział 35

698 75 25
                                    

***

*Marinette*

Siedziałam na łóżku i trzymałam w ręce moją komórkę, czekając na wiadomość od Adriena. Dłoń trzęsła mi się niewyobrażalnie, nawet nie wiem czemu.  W końcu nic mu się nie stanie. Jest przecież w swoim własnym domu, u boku swojego ojca... Który traktuje go jak śmiecia. Dobrze, może jednak był jakiś powód do zmartwień.

Tikki spała smacznie na poduszce obok, zasnęła, kiedy towarzyszyła mi przy czekaniu na odpowiedź od mojego chłopaka. Nie dziwię się jej. W końcu czekamy już prawie godzinę.

Nagle z mojej komórki wydobyła się wibracja, a na ekranie pojawiło się powiadomienie o wiadomości, na którą czekałam od dłuższego czasu. Szybko otworzyłam czat z Adrienem, aby przeczytać zawartość wiadomości.

Adrien : Wszystko jest w porządku.

To jedno zdanie wystarczyło, aby mnie uspokoić.

Ja : Powiesz mi co się dokładnie stało?

Sekundę później na ekranie pojawiło się przychodzące połączenie od Adriena. Szybko odebrałam telefon i przyłożyłam słuchawkę do ucha.

- No i? - odezwałam się pierwsza, nie pozwalając Adrienowi dojść do słowa.

- Zrobił awanturę o gówno. - prychnął. - Powiedział, że idziemy dziś wieczorem do Luwru na jakąś ważną wystawę i zapomniał mi o niej powiedzieć. Mogę wziąć ze sobą osobę towarzyszącą i... - powiedział to wszystko w bardzo szybkim tempie, dlatego potrzebowałam chwili, aby wszystko przeanalizować. - Chciałabyś może ze mną tam pójść? W końcu... I tak zamierzaliśmy wybrać się do muzeum.

- Planowaliśmy iść tam jako superbohaterowie. - westchnęłam. - Muszę zejść na dół i spytać się rodziców. Podaj godzinę przyjazdu i powrotu.

- Przyjadę po ciebie za pół godziny. Wrócimy zaraz po zakończeniu wystawy, jednak nie znam dokładnej godziny.

- Poczekaj chwilę. - powiedziałam po chwili.

Zeszłam z łóżka i otworzyłam klapę, prowadzącą na dolną część mieszkania. Zeszłam na dół, biorąc ze sobą telefon. Wyszłam z mieszkania na bosaka i poszłam do piekarni.

- Mamo, mogę iść na wystawę w muzeum?

- Teraz, o tej godzinie? - spytała się, przeliczając jednocześnie zarobione do tej pory pieniądze. - Z kim masz zamiar się tam wybrać?

- Z moim... - ugryzłam się w język, uświadamiając sobie, że rodzice nie wiedzą o Adrienie. - Z takim jednym.

- Kim on jest? - Tata wysunął się zza lady. - Znam go?

- To Adrien Agreste, chodzi ze mną do klasy.

- To ten od naszej gierki? Ten blondyn kochający croissanty?

- Mhm. - westchnęłam, wiedząc, że Adrien wszystko słyszy przez słuchawkę telefonu.

- C-Coś was łączy? - mama zrobiła podejrzliwą minę.

- Mogę iść czy nie? - powiedziałam, próbując zmienić temat.

- Godzina? - zapytała mama.

- Adrien przyjedzie po mnie za pół godziny, a o powrocie powiadomię was później. To będzie na pewno po zakończeniu wystawy. To jak, mogę iść?

Rodzice spojrzeli po sobie niepewnie.

- Kiedy tu przyjdzie to się zdecyduję. - uśmiechnął się tata. - A teraz leć na górę się przebierać.

- Dzięki. - powiedziałam i szybko pobiegłam ku górze, do mieszkania.

Weszłam do środka i zamknęłam za sobą drzwi, po czym przyłożyłam słuchawkę telefonu do ucha.

- ,,Z takim jednym''? - przedrzeźniał mnie Adrien. - Zapamiętam to sobie, Marinette. - powiedział poważnym głosem, a ja zaśmiałam się nie mając nad tym żadnej kontroli. - Do zobaczenia, Mari. Załóż jakąś ładną sukienkę. - zaśmiał się.

- Dobrze. - zachichotałam i weszłam na górę, do swojego pokoju. - Na razie. - pożegnałam się i rozłączyłam.

***

Długo zastanawiałam się nad wyborem sukienki, aż w końcu znalazłam w szafie lekko rozkloszowaną, białą sukienkę z jedwabiu. Byłam w niej może jeden lub dwa razy. Założyłam sukienkę, jasno brązowe rajstopy i jasne czółenka na niskim obcasie. Zrobiłam lekki makijaż, uczesałam się i przejrzałam się w lustrze. Tikki podleciała do mnie i usiadła na moim obojczyku.

- Wyglądasz ślicznie. - przyznała Tikki.

- Dziękuję. - uśmiechnęłam się i podeszłam do komody, aby wyciągnąć naszyjnik od Adriena. Założyłam go na szyję i jeszcze raz rzuciłam oko na cały ubiór.

- Marinette! - krzyknęła mama z salonu, dając mi znak, że Adrien już na mnie czeka.

- Schowaj się, Tikki. - dałam jej polecenie, pokazując białą torebkę  na złotym łańcuchu, która była od Chanel, jednej z najbardziej inspirującej artystki na świecie.

Wzięłam głęboki oddech i podniosłam klapę w podłodze, po czym zeszłam na dół. Moim oczom ukazał się Adrien w bardzo eleganckiej białej koszuli, beżowych spodniach oraz eleganckich oksfordach jasnego koloru. Rozmawiał właśnie z moimi rodzicami, przy okazji przeczesując ręką lekko ułożone włosy. Fryzura nadal wyglądała na niesforną, ale zarazem elegancką.

Blondyn spojrzał na mnie swoimi zielonymi tęczówkami, a jego mina dawała po sobie sporo poznać. Otworzył usta na mój widok i patrzył na mnie z niedowierzaniem, zupełnie jakby zobaczył święty obraz. Przesadzał.

- Jestem gotowa. - uśmiechnęłam się do niego i moich rodziców.

- Wow, Marinette, ty... - zająkał się Adrien, ale natychmiast się opanował. - Wyglądasz przepięknie.

- Dziękuję, ty też nie najgorzej. - zażartowałam, próbując ukryć rumieńce.

- Bawcie się dobrze, dzieci. Nie wracajcie za późno. - powiedział mój tata i odprowadził nas pod drzwi.

- Uważajcie na siebie! - zauważyła mama, kiedy wychodziliśmy.

- Będę miał na nią oko, pani Cheng. - Adrien zapewnił moją mamę, że wszystko będzie dobrze.

Ale czy na pewno?

***
Hej :*

Teraz taki krótki, ale zaraz publikuję następny haha :D Chciałam wam wynagrodzić moją nieaktywność. Anime za bardzo mnie wciągnęło hah.

No cóż, gwiazdkujcie, komentujcie, obserwujcie mój profil i motywujcie haha ♡

Kocham, Autorka ♡
***


if life was easier; miraculousOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz