Rozdział 34

809 80 38
                                    

***

*Adrien*

Została nam ostatnia lekcja. Po zajęciach mieliśmy zamiar udać się do muzeum i sprawdzić tą całą sprawę. Razem z Nino kierowaliśmy się do męskiej szatni, aby przebrać się na lekcje wychowania fizycznego. Z jego ostatniego zachowania wnioskowałem, że coś ukrywa. Zawsze mi wszystko mówił, ale tym razem po prostu wiedziałem, że coś nie gra.

Weszliśmy do środka i podeszliśmy do swoich szafek, nadal rozmawiając. Ściągnąłem swoje jeansy i założyłem krótkie spodnie do ćwiczeń. Następnie ściągnąłem koszulkę, po czym Nino zmienił temat naszej dotychczasowej rozmowy.

- A więc ty i Marinette... - zaczął niepewnie. - Już tak na serio i długo?

- Czemu miałoby być na niedługo i nie na serio? - spytałem z oburzeniem, następnie założyłem na siebie biały podkoszulek.

- Alya mówiła, że kręcicie już pół roku. - zauważył Nino.

- No i co w związku z tym?

- Gratuluję. - odchrząknął i wrócił do wiązania swoich tenisówek. - Cieszę się, że w końcu wam się ułożyło. Lubiła cię od bardzo dawna, ty ją zresztą też. To było widać. - powiedział, a moje oczy rozszerzyły się na jego słowa. - Nigdy nie zapomnę tego, jak spojrzałeś na nią pierwszy raz.

- Co... - mruknąłem pod nosem, ale natychmiast się opanowałem. Zabrałem się za wiązanie adidasów, podczas gdy Nino czekał już nade mną z butelką wody.

Nagle zauważyłem na ręce Nino coś, co bardzo przykuło moją uwagę. Była to zielona bransoletka z broszką żółwia. Czy to... Czy to miraculum Żółwia? Czy to w ogóle możliwe? Najpierw Chloé, potem Alya, teraz Nino. Wygląda na to, że każdy z naszej klasy zasługuje na bycie superbohaterem. Żenada.

- Hej, fajna bransoletka. - zaczepiłem go, po czym się uśmiechnąłem sam do siebie.

- Dzięki. - zobaczyłem zakłopotanie w jego oczach.

Wyszliśmy z szatni, kierując się do sali gimnastycznej, gdzie czekała na nas reszta klasy, w tym Alya i Marinette. Trener siedział jeszcze w swoim pokoiku i notował coś w notesie. Za parę minut miał do nas dołączyć.

Usiadłem na ławce obok Nino i Kima, parę metrów dalej od mojej dziewczyny. Siedziała na innej ławce, zaraz obok Alyi. Długie ciemne włosy związane miała w wysoką kitkę, a na sobie nosiła krótkie szare spodenki oraz czarną koszulkę. Patrzyła na podłogę, słuchając jednocześnie Alyi, która opowiadała jej coś nad uchem.

- Marinette jest taka słodka. - powiedział Kim, aby mnie wkurzyć.

- Co powiedziałeś? - odwróciłem wzrok od swojej dziewczyny i spojrzałem na Kima, lekko zdenerwowany. Nie panując nad swoim ciałem, poczułem, że mięśnie i żyły się napinają, nad czym oczywiście w miarę szybko zapanowałem.

- Marinette jest słodka. - powtórzył, przekręcił głowę i uśmiechnął się niewinnie, jakby nie powiedział nic złego.

- Ogar. - warknąłem. - Ona jest moja.

- Luz, ziomek. Nie ukradnę ci laski. - szturchnął mnie w ramię. - Wyglądacie razem zbyt uroczo, aby was rozdzielać. Myślę, że jesteście dla siebie stworzeni.

- Brałeś coś? - spytałem bez dłuższego namysłu, a chłopak wybuchł śmiechem. - Nie zdarza ci się tak często mówić o miłości w ten sposób.

- Może bierzesz mnie za kogoś, kim nie jestem? - prychnął i wstał z ławki, po czym dołączył do Alix, która stała przy magazynku sportowym.

if life was easier; miraculousOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz