Rozdział 59

666 78 50
                                    

***

*Marinette*

- Jeden. - zaczęłam, czekając na resztę.

Stałam przy ścianie budynku, w którym mogła znajdować się kryjówka Motylka. Poprzednim razem zawiedliśmy, byliśmy pewni, że opuszczony motel to może być miejsce ukrycia Władcy Ciem. Połączyliśmy adresy Evy, Philippe'a i Nathaniela, tworząc tym samym z kwadrata trójkąt. Znaleźliśmy jego środek, dostając kolejny adres. Był nim stary dom po pożarze, który stał tu od kilku lat. Szczerze wątpiłam, że to właśnie tam mógł się ukrywać Władca Ciem, jednak wszystko było możliwe.

- Dwa. - kontynuował Czarny Kot, stojący obok mnie.

W czwórkę byliśmy gotowi, aby zaatakować. Czy to miał być ten wieczór, kiedy mieliśmy odkryć tożsamość Władcy Ciem? Czy to był dzień, w którym dobro miało zwyciężyć?

- Trzy! - krzyknęła Lisica i wszyscy rzuciliśmy się na okna i drzwi, dostając się tym samym do środka. Wskoczyliśmy z Adrienem przez wybite okna i będąc w opuszczonym domu, rozejrzeliśmy się zdezorientowani. Byliśmy cały czas w gotowości, tylko czekaliśmy na jakiś ruch od nieprzyjaciela.

Spojrzeliśmy wszyscy po sobie, lekko wkurzeni, że jak zwykle nam się nie powiodło. Opuściliśmy broń, wzdychając ciężko. Kolejne niepowodzenie? Co tu jest grane do jasnej cholery? Patrząc na zniszczony dom, ściany i podłogę, zatknęliśmy się na coś. To był on, po raz kolejny. Przetacznik rozesłany. Podeszłam do niego i podniosłam kwiatek. Przyjrzałam mu się dokładnie, ale nic takiego nie zauważyłam.

- Znowu to samo. - westchnęła Alya, a Nino przeklął pod nosem.

- W Papilio Ala było czterech członków. - zaczął Adrien. - Philippe, Nathaniel, Eva, Camille. Ta ostatnia nie żyje, Eva straciła pamięć.

- Teoretycznie... - przerwałam mu. - W drużynie jest tylko dwóch członków.

Pozostawiłam nam wszystkim to zdanie do przemyślenia. W drużynie są tylko chłopcy, Eva straciła pamięć i z tym również swoje moce. Akuma opuściła jej ciało, tak samo jak u Camille, która umierając uwolniła się od czarnej magii Władcy Ciem. Może naszym błędem było połączenie adresów tych trzech osób, podczas gdy do Papilio Ala należą tylko Philippe i Nathaniel?

- Sugerujesz, że powinniśmy połączyć adresy tylko tych dwóch pozostałych członków? - spytał Nino, patrząc mi w oczy. Przytaknęłam.

Spojrzeliśmy wszyscy po sobie po raz kolejny, na koniec przyglądając się roślinie w mojej dłoni. Kolejna porażka. Kiedy w końcu coś osiągniemy? Kiedy zrobimy krok do przodu? Kiedy odnajdziemy Władcę Ciem? Kiedy... Kiedy skończymy naszą służbę?

***

Muzyka grała na cały regulator, a my się śmialiśmy. Uderzyłam plecami o ścianę, przygryzając przy tym dolną wargę. Adrien przyglądał mi się z uśmiechem, stojąc na przeciwko mnie z ramionami opartymi o ścianę obok mojej głowy. Blondyn zbliżył się do mnie niebezpiecznie blisko i zaczął mnie namiętnie całować.

Dłonie Agreste'a powędrowały w dół, aż w końcu ściągnął on moje majtki i swoje bokserki. Oparłam swoje dłonie na jego gołym torsie. Chłopak kontynuował zaciętą walkę z moim językiem, uśmiechając się przy tym. Adrien podniósł mnie lekko, a ja splotłam swoje nogi wokół jego krocza. Wplótł swoje palce w moje włosy, opierając łokcie o ścianę.

Uczucie, że Adrien ciągle się uśmiechał podczas naszych pocałunków towarzyszyło mi przez cały czas, co sprawiało, że ja również musiałam się cały czas uśmiechać. Adrien dzisiaj poszedł na całość, oczywiście na początku był delikatny, jednak później ruchy były coraz szybsze i pełne pożądania. Muzyka w pokoju zagłuszała nasze jęki, pomiędzy pocałunkami i nasze śmiechy, kiedy rozmawialiśmy podczas stosunku.

Po wszystkim rzuciliśmy się na kanapie, wzdychając ciężko i uśmiechając się jednocześnie. Gdyby nie muzyka, sąsiedzi już dawno wiedzieliby jak nazywa się chłopak Marinette Dupain Cheng.

***

*Adrien*

Biegałem po dachach, wracając do domu. Była trzecia w nocy, a ja wracałem od Marinette po kolejnej niezapomnianej nocy. Moje życzenie się spełniło - historia się powtórzyła, a my po raz kolejny uprawialiśmy seks. Ile jeszcze razy będzie mi to dane coś takiego przeżyć?

Zamyślony i wpatrzony w gwiezdne niebo, nie patrzyłem za bardzo pod nogi. Po głowie chodziła mi rockowa piosenka AC/DC, podczas której się kochaliśmy. Nuciłem ją pod nosem, skacząc  metr po metrze. Robiłem fikołki i różne triki, ruszając do przodu w stronę domu.

Nagle usłyszałem czyjeś kroki za moimi plecami. Zatrzymałem się na chwilę, po czym zrobiłem szybki unik. Odwróciłem się do tyłu i powstrzymałem ciemną sylwetkę od uderzenia mnie w głowę. Trzymając jej broń, miałem chwilę by przyjrzeć się kobiecej sylwetce w czarnym kombinezonie. Podłużna twarz, grzywka i długie włosy. Wszędzie rozpoznam te ciemno zielone oczy. Diabelskie oczy Lili Rossi.

Walczyła ze mną zawzięcie, nie poddając się. Po kilku minutach oberwałem w twarz i upadłem na dach. Podeszła do mnie ze złośliwym uśmiechem na twarzy. W jej oczach widziałem żądzę mordu, chciała mojej krwi.

- Nie zasługujesz na nią, dupku. - podeszła bliżej i podniosła do góry swój kij bejsbolowy, którym zaraz miałem dostać w głowę i zemdleć.

Przekręciłem się w bok, jednocześnie unikając ataku od strony przeciwniczki. Złapałem jej nogę, planując jej upadek, jednak szybko oberwałem w rękę. Szybko wstałem i wyciągnąłem swój kici-kij. Wróciliśmy do walki, do tańca, który miał być dla niej szansą na zabicie mnie.

,,On będzie cierpieć'' - to jej słowa. Nienawidzi mnie za to, że jestem z Marinette. Nienawidzi faktu, że Mari jest ze mną szczęśliwa. Powinna się cieszyć z jej szczęścia, jeśli naprawdę ją kocha. Nie, ona nie jest zdolna do miłości.

Wkrótce poczułem ból w mojej głowie, a jedyne, co widziałem to czerń...

***

Ta, spieprzyłam.

Nie zasługuję na gwiazdki i komentarze pod tym rozdziałem. Jest krótki, bo zwyczajnie nie miałam weny przez powrót do szkoły. Wybaczcie. Postaram się bardziej nad następnym rozdziałem.

Gwiazdka + Komentarz = Motywacja = Next :3

Kc najmocniej, Autorka <3

***


if life was easier; miraculousOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz