Rozdział 9

1.4K 152 140
                                    

***
*Adrien*

- Oddajcie swoje miracula, albo Meduza zniszczy całą plażę, a potem i miasto! - krzyknął w naszą stronę jeden z uciekających.

- Nigdy się nie poddamy. - mruknęła Biedronka uśmiechając się pod nosem.

Marinette w stroju Biedronki stała tuż obok mnie, patrząc się przed siebie. Na Meduzę.

- Jaki jest plan?

- Musimy przede wszystkim uratować ofiary. Później na spontanie wymyślimy coś aby zdobyć jej naszyjnik.

Ruszyliśmy w stronę zaakumanizowanej dziewczyny.
Skupieni na celu, nie przestawaliśmy biec.
***
Godzinę później było już po wszystkim.
Marinette musiała już odejść ze względu na swoje kolczyki ale ja miałem jeszcze trochę czasu.

- A więc, Czarny Kocie... - Alya przybliżyła się do mnie ze swoim telefonem. Jednocześnie taranowała drogę innym dziennikarzom. - Istnieją pogłoski, że ty i Biedronka jesteście razem.

- R-Razem? - zarumieniłem się i próbowałem się powstrzymać. - N-Nie, jesteśmy tylko przyjaciółmi.

- Taa...
***
Nadszedł dzień powrotu.
Wszyscy byli już spakowani sześć godzin przed wyjazdem, ale ja spakowałem się na ostatnią chwilę. Ledwo zdążyłem na autokar. Usiadłem obok Marinette, bo tylko obok niej było wolne miejsce. No dobra, jeszcze Chloè siedziała sama, ale miałem możliwość siedzenia obok mojej Biedroneczki!

Marinette zdawała się nie zwracać na mnie uwagi. Myślami była gdzie indziej. Pewnie nawet nie zauważyła mojej obecności.

Spojrzałem na nią ukradkiem.
Wyglądała tak uroczo... Rozpuszczone włosy, lekki makijaż (chociaż tak naprawdę w ogóle go nie potrzebowała) i błękitne oczy. Błękitne jak ocean oczy... Tonąłem w jej pięknie.
***
Kilka godzin później byliśmy już w Paryżu.
Kiedy wyszliśmy wszyscy z autokaru, zaczepiłem Marinette.

- H-Hej, Marinette. Ehhm, masz może... M-Masz może o-ochotę... Ochotę na loda.. To znaczy na lody! Dzisiaj, l-lody ehm, ze mną?

,,Jezu, Adrien. Ty się jąkasz przy dziewczynie. Mało tego! To jest dziewczyna twoich marzeń!"

- L-Lody? Z to-tobą?

- Jeśli nie masz ochoty...

- Nie! - przerwała mi. - M-Mam ochotę! Ba-bardzo chętnie pójdę z.. z tobą... na lody... dzisiaj.. - jej policzki oblały rumieńce. Uśmiechnęła się nieśmiało. Była taka urocza.

- Wpadnę po ciebie za godzinę... D-Dobrze?

- Za godzinę... J-Jasne!

Uśmiechnąłem się nieśmiało próbując się przypadkiem nie zmienić w chodzącego buraczka.

- D-Do zobaczenia! - powiedziała i pobiegła w stronę piekarni, o mało co nie wywalając się na chodnik.

- Do zobaczenia, Marinette... - westchnąłem uśmiechając się pod nosem.

,,Zaraz... ZARAZ. Co tu się właśnie wydarzyło?!"
Otrząsnąłem się.
,,Czy ja... właśnie zaprosiłem ją na lody? Zaprosiłem moją Księżniczkę na lody! Moją Księżniczkę! Moją Marinette!"

- Adrienku! - usłyszałem głos Chloè za plecami. - Wychodzimy dzisiaj na miasto, idziesz z nami?

- Przepraszam, Chloè, ale mam inne plany. Nie obraź się.

- Idziesz gdzieś z Marinette, prawda? - zrobiła minę w stylu ,,Mnie nie oszukasz".

- No... Tak. Masz coś przeciwko?

- Ja nie. Ale Lila może mieć. Lepiej abyś nie wpadł. Miłej zabawy! - pomachała mi i pobiegła do Sabriny.

Od jakiegoś czasu nikt nie poznawał Chloè. Była miła, przyjacielska i nie obrażała Mari.
,,Co się z nią dzieje?"
***
*Marinette*

Adrien mnie zaprosił... Na lody...
Akurat kiedy zaczynałam o nim zapominać! Dlaczego świat mnie tak bardzo nienawidzi?

- Co jest, Mari? - Tikki podleciała do mnie. - Nie cieszysz się, że Adrien cię zaprosił?

- Cieszę, ale... Właściwie to... Zastanawiam się dlaczego to zrobił. - stukałam nerwowo nogą o podłogę. - Zaprosił szarą myszkę, tak nagle. W dodatku ma dziewczynę...

Tikki już chciała coś powiedzieć, ale usłyszałyśmy krzyk mamy z dołu.

- Marinette, ktoś do ciebie!

Wstałam z łóżka i poprawiłam czerwoną sukienkę którą założyłam na tą okazję.
,,Marinette, ogarnij się. Zostaniecie przyjaciółmi już na zawsze. Adrien ma dziewczynę. I tak już zostanie."

Tikki wleciała do czarnej torebki, którą przewiesiłam przez ramię i zeszłam na dół.
Adrien stał obok moich rodziców i uśmiechnął się do mnie.

- Ślicznie wyglądasz. - powiedział.

- D-Dziękuję.

- Bawcie się dobrze, dzieciaki!
***
Siedzieliśmy już w kawiarni, jedząc lody.
Żartowaliśmy, śmialiśmy się. Zupełnie zapomniałam, że kiedyś się w nim kochałam. Teraz traktowałam go jak... dobrego przyjaciela.

- Powiedz, Adrien... - spojrzałam mu głęboko w jego zielone oczy. - Dlaczego mnie dzisiaj zaprosiłeś?

- Chciałem, no wiesz... Spędzić z tobą trochę czasu. - spuścił wzrok. - Lepiej cię poznać...

- Lila nie ma nic przeciwko?

- Nie wiem. - prychnął. - Wisi mi to.
***
Hej kochani!
Dzisiaj krótki i nudny rozdział, ale obiecuję, że w następnym będzie się trochę działo! Pięć gwiazdek = next :*
Nie bądź duch i zostaw po sobie ślad! Komentarz? Gwiazdka? To motywuje! :3
kc, Autorka <3
***

if life was easier; miraculousOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz