Rozdział 36

781 75 34
                                    

***

*Marinette*

Adrien jechał powoli, wszystko przez korki na głównej ulicy, spowodowane oczywiście wystawą i gromadą ludzi, którzy są zmuszeni uśmiechać się do kamery i zdjęć. Wiedziałam, że gdyby nie to, Agreste jechałby pięćdziesiąt kilometrów na godzinę i bylibyśmy na miejscu w mgnieniu oka. Może to i dobrze? Zdarzało mu się trochę przyspieszyć i złamać niektóre zasady.

- Ojciec czeka na nas na miejscu. - westchnął Adrien, przestając się wkurzać za wolnych kierowców. - Wątpię, aby był nami choć trochę zainteresowany, ale nie lubię się spóźniać.

- Nawet, jeśli robisz to cały czas przez życie superbohatera. - zauważyłam i wyjrzałam przez szybę. Ludzie chodzili po ulicach, a wieczorny gwar wyglądał jak ocean. Każdy człowiek był jak pojedyncza kropla w błękitnej wodzie.

- Taki mój los. - fuknął. - Jaki jest plan?

Spojrzałam na blondyna, skupionego na ulicy przed jego oczami. Od kilku minut ustawienie aut w ogóle się nie zmieniało, jednak on wyglądał jakby oglądał jakiś niesamowicie interesujący film. Również spojrzałam przed siebie, nie zmieniając wyrazu twarzy.

- Musimy jak najszybciej dostać się do obrazu i dowiedzieć się, czym tak naprawdę jest. Musimy się pospieszyć, aby nikt się nie zorientował.

- Co, jeśli obrazu nie będzie na miejscu, gdzie był wcześniej?

- Coś się wymyśli. - mruknęłam, a w samochodzie nastała cisza.

Adrien gwałtownie skręcił w prawo, omijając korek. Czyżby jechał okrężną drogą?

- Znam pewien skrót. - powiedział, odpowiadając na moje pytanie, zupełnie jakby czytał mi w myślach.

Dwie minuty później już byliśmy przed muzeum i tak jak myślałam, znajdowało się tam mnóstwo fotografów i prasy. Na środku ciemny dywan prowadził do wejścia budynku, gdzie znajdował się nasz cel - tajemniczy obraz. Adrien otworzył przede mną drzwi, a ja nawet nie zauważyłam, kiedy wyszedł z samochodu. Podeszło do nas dwóch ochroniarzy, zapewne wynajętych przez ojca Adriena.

Chłopak złapał mnie za rękę i splótł nasze dłonie tak, aby każdy to zobaczył. ,,Czasami lepiej jest dać prawdzie wyjść na jaw.'' - te słowa zadudniły w mojej głowie. Ścisnęłam mocniej jego dłoń i poszłam za nim, idąc w kierunku długiego dywanu, prowadzącego do wejścia muzeum.

- Uśmiechaj się i się nie zatrzymuj. Inaczej będą zadawać pytania. - szepnął Adrien do mojego ucha.

Rozejrzałam się wokół i zobaczyłam gwar fotografów, chcąc uwiecznić te chwile w prasie. Adrien szedł szybkim i pewnym siebie krokiem, nie patrząc na fotografów wokół. Był nieco szybszy ode mnie i szedł nieco z przodu, dlatego wyglądało to trochę, jakby ciągnął mnie za rękę.

Spuściłam wzrok i szłam za zielonookim, w pełni mu ufając, że poprowadzi mnie prze ten tłum fleszy i zdjęć. Jedynym moim punktem zainteresowania były moje buty oraz od czasu do czasu spodnie Adriena. Mimo krzyków i pytań reporterów, nie podnosiłam głowy, aż do wejścia Luwru.

***

Minęło kilka minut, a już siedzieliśmy u boku Gabriela Agreste'a, czekając na resztę gości, którzy mieli dosiąść się akurat do naszego stolika. Za pięć minut oficjalnie miała zacząć się wystawa, a my mogliśmy wtedy swobodnie poruszać się po muzeum.

Ojciec Adriena patrzył się w tłum ludzi i zupełnie nie zwracał uwagi na siedzącego obok Adriena, który patrzył się na niego z nienawiścią. Ludzie siadali na swoich miejscach, każdy na wyznaczonych przez karteczki miejscach przy stolikach.

Spojrzałam na moją dłoń, splecioną razem z dłonią Adriena. Chłopak trzymał ją mocno, jakby się obawiał, że zaraz stąd pójdę i zostawię go samego. Blondyn westchnął ciężko, a uścisk dłoni nie był już taki silny.

Wkrótce dołączyli do nas jacyś inni goście, zapewne znajomi pana Gabriela, ponieważ ten natychmiast się ożywił, gdy ich zobaczył i zaczął dyskusję. Po krótkim wstępie i powitaniu, w końcu mogliśmy swobodnie poruszać się po muzeum, aby oglądać wystawę. Natychmiast udaliśmy się do korytarza, w którym znajdował się obraz motyla.

- Zwolnij, Adrien. - powiedziałam, gdy ten za szybko szedł do naszego celu. - Ktoś może zacząć coś podejrzewać.

Ten westchnął i poprawił włosy jednym szybkim ruchem dłoni. Szłam pewnym siebie krokiem, nawet sama nie wiem dlaczego. Wcale nie czułam się jakoś specjalnie zmotywowana. Adrien dotrzymywał mi kroku i w mgnieniu oka znaleźliśmy się pod obrazem.

- To ten. - potwierdził Adrien i spojrzał na kartę opisującą dzieło sztuki. - Brak artysty. Od anonima. Dziwne.

- Nie zdziwiłabym się, gdyby obraz namalował Nathaniel. W końcu sam widziałeś go tamtego dnia, prawda?

- Tak, ale naprawdę uważasz, że ktoś mógłby postawić tu jego obraz? Poza tym od dawna marzy o karierze malarza. Gdyby mu zależało, na pewno chciałby, aby jego nazwisko pojawiło się na karcie w Luwrze.

Przyjrzałam się dokładniej obrazowi. Motyl był w różnych odcieniach fioletu, widać było, że artysta się postarał. Tak, definitywnie przypominał akumę. Lecz ten był inny. Piękniejszy. Jego skrzydła zdobiły paski i kropki, łączące się jak na jakiejś...

- Mapa. - słowo wydostało się z mojego gardła, a ja nawet tego nie zauważyłam.

Poczułam na sobie wzrok Adriena. To nie było zwykłe spojrzenie. Nie, to był wzrok zainteresowania, jednocześnie zszokowania.

- Mapa? - powtórzył w pytaniu.

- Przypomina mapę. - odkrztusiłam.

- W sumie... - ściszył głos. - Widzisz ten dziwny trójkąt po prawej? - wskazał palcem na prawy dolny róg na skrzydle motyla. - Wygląda mi na wieżę Eiffla.

Gdy spojrzałam na to z tej perspektywy, naprawdę wszystko się sprawdzało. Na skrzydłach znajdowały się cztery punkty, namalowane mocniejszym kolorem niż reszta. Czy to miał być jakiś znak? Czy właśnie odkryliśmy zagadkę Władcy Ciem?

- Adrien... - zatkało mnie, gdy uświadomiłam sobie, co to może oznaczać. - Punkty...

Blondyn zamarł. Wpatrywał się w obraz z równie wielkim szokiem, co ja. Patrzył się w ciszy, a z jego ust nie wydobywało się żadne słowo już od dłuższej pory. Patrzyłam raz na obraz, raz na Adriena. Po ponad dwóch latach walki z Władcą Ciem zrobiliśmy krok do przodu.

- Cztery punkty. - szepnął Adrien w skupieniu. - A co gdyby je połączyć?

Podczas, gdy młody Agreste patrzył w obraz z niezwykłym zainteresowaniem, ja szybko zrobiłam zdjęcie obrazu moim telefonem. Tak na wszelki wypadek, gdyby był nam jeszcze potrzebny.

Palce Adriena unosiły się w powietrzu, analizując gdzie mniej więcej linie mogłyby się ciąć. Delikatnie zbliżył się do obrazu jeszcze bardziej i nie przestrzegając muzealnych zasad, dotknął obrazu i przejechał palcami po płótnie, badając go. Rozejrzałam się wokół, zupełnie jakbym była na czatach. Nie robiliśmy nic złego...

- Uważaj. - szepnęłam cicho, w obawie, że ktoś go przyłapie. Poprawka, bałam się, że ktoś nas przyłapie.

- W tym miejscu linie się tną. - Adrien wskazał dokładne miejsce na płótnie, a ja przyjrzałam się mu dokładniej. - Musimy dowiedzieć się, co to za lokacja.

***
Witam z powrotem :D

Chyba zrobię jakiś maraton, bo akcja fajnie się rozkręca a ja ostatnio mam dużo wolnego czasu xd Wattpad czy anime, oto jest pytanie. Planuję też obejrzeć Tokyo Ghoul czy jak to tam się zwie, więc jakieś opinie w komentarzach mile widziane.

Jeśli rozdział się spodobał, to tradycyjnie gwiazdka, komentarz, follow = motywacja :*

Ahhh dajcie znać co myślicie o maratonie hihi :3

Kocham najmocniej, Autorka ♡
***


if life was easier; miraculousOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz