Rozdział 14

1.3K 140 79
                                    

***
*Adrien*

Obiecałem jej, że tego nie zrobię.
Obiecałem mojej Biedronsi, że już nie tknę tej żyletki.
Obiecałem... Ale to było silniejsze ode mnie.

Przyłożyłem żyletkę do nadgarstka.
Nie mogłem dotrzymać obietnicy. Mój ojciec mnie wykańczał. Wykańczał mnie i moją psychikę. Czułem się przy nim nikim. Czułem się jak powietrze. Nie okazywał żadnych uczuć. I to bolało.

Nie tylko on mnie ranił.
Moja Księżniczka... Ona również mnie raniła. Wyglądała na zakochaną. Ciągle z głową w chmurach... A najgorsza była świadomość, że nigdy nie będzie moja.

Już miałem to zrobić.
Lecz nie... Coś mnie zatrzymało.
Świadomość, że nie powinienem. Bo obiecałem.

Odrzuciłem żyletkę w kąt i pogrążyłem się w rozpaczy. Skuliłem się w kłębek i przyciągnąłem kolana do brzucha.
,,Dlaczego nie mogę być szczęśliwy? Dlaczego mam wszystko oprócz tego czego chcę najbardziej? Dlaczego nie mogę mieć... jej? Mojej Księżniczki?"

***
*Marinette*

Po zajęciach usiadłam na ławce w parku. Nadal nie byłam pewna czy nie zraniłam Nathaniela. Miałam nadzieję, że zrozumie. Było mi przykro z jego powodu, jednak nie można się oszukiwać - nie interesuje mnie, a po mojej głowie chodzi tylko i wyłącznie Czarny Kot.

Wyjęłam telefon z kieszeni i pierwsze co pojawiło mi się na ekranie, to najnowsze wiadomości.
,,Dzisiejszego dnia uchwycono na zdjęciach dwie zamaskowane postacie, walczące ze sobą." - czytałam artykuł, poczym spojrzałam na dodane przez media zdjęcia.

Zatkało mnie.
Na zdjęciach zobaczyłam dwie dziewczyny ubrane w ten sam sposób co Volpina. Poznałam jedną z nich. To ona była wtedy z tą dziewczyną w stroju Pszczoły. A druga... Wyglądała zupełnie jak... Zaakumanizowana Lila. Volpina. Volpina wróciła.

- Muszę porozmawiać z Mistrzem Fu o tej sprawie... Tikki, kropkuj!
***
Biegłam po budynkach, aby jak najszybciej znaleźć się przed drzwiami mieszkania Mistrza Fu. Musiałam się z nim zobaczyć.
Zachodziło słońce i powoli zapadał wieczór. Miałam nadzieję, że Mistrz miał jeszcze dla mnie czas o tej porze.

Wskoczyłam przez okno do jednego z korytarzy i popędziłam w stronę jego mieszkania. Błyskawicznie znalazłam się pod jego drzwiami. Zapukałam kilka razy, jednak nikt nie otwierał. Zapukałam po raz kolejny i kolejny. Nic.

W końcu zdecydowałam się na wyważenie drzwi. Po kilku sekundach, byłam już w środku. Jednak to co zobaczyłam, mocno mnie zaskoczyło.

,,Ani śladu Mistrza Fu."
Mieszkanie było puste, nikogo w nim nie było. Obrazy zostały pozdejmowane, a wszystkie dekoracje zniknęły. Nie widziałam już kolorowego dywanu na środku pokoju, ani mebli w chińskim stylu. Pomieszczenie było takie puste, bez życia.

Rozejrzałam się.
Jedyne co zauważyłam to karteczka z wiadomością na podłodze. Podniosłam ją i przeczytałam na głos.

- Biedronko, Czarny Kocie. Jeśli to czytacie, znaczy, że wyjechałem do Chin, na kilka tygodni. Sprawy rodzinne. Skopcie tyłek Władcy Ciem i się nie poddawajcie. Wasz Fu.

,,Cholera."
Pogniotłam karteczkę, poczym ją zniszczyłam i upuściłam na ziemię. Wyszłam z pomieszczenia, wściekła na Mistrza.

,,Jak on tak mógł wyjechać?! Bez ostrzeżenia?! Bez niczego?!"
Po chwili znajdowałam się już na dworze, a z chmur zaczął padać deszcz. Na niebie pojawiło się więcej szarych chmur, a słońce zupełnie zniknęło za ich szarością. Krople deszczu upadały na ziemię, tworząc przy tym relaksującą melodię.

,,Zostawił nas. Zostawił samych na pastwę losu."
Wyciągnęłam swoje jojo i skoczyłam na jeden z budynków. Usiadłam na dachu i patrzyłam się w szarą nicość, nadal moknąc w deszczu.

,,Ciekawe gdzie jest Czarny Kot..."
Ciągle o nim myślałam. W każdej wolnej chwili. Tak samo było niegdyś z Adrienem... Ale to koniec. Koniec ze ślepą, naiwną miłością do ładnych bogaczy.

Nagle poczułam wibracje swojego jojo. Otworzyłam je i zobaczyłam, że Czarny Kot wysłał mi wiadomość.

,,Żegnaj..." - przeczytałam.

Zamarłam.
,,Ż-Żegnaj?!"
Co to miało znaczyć? Wyjeżdżał? Odchodził? Przeprowadzał się? Chciał...
,,O nie."

Do głowy przychodziły mi same czarne scenariusze.
Ręce mi drżały, a głos pewnie już dawno straciłam ze strachu. Wiedziałam, że musiałam go znaleźć. Znaleźć, zanim będzie za późno. Ta wiadomość mogło oznaczać wszystko. Nawet jeśli to tylko głupia przeprowadzka... Zawsze trzeba się pożegnać... Nawet jeśli to miłość twojego życia.

W pośpiechu wstałam i wyciągnęłam swoje jojo.
Po chwili biegałam po dachach, szukając mojego ukochanego. Mojego partnera. Mojego Kota. Mojego Czarnego Kota...
***
Polsaaaattt!! xD
Przepraszam, że taki krótki, nie bijcie!
Taaak wiem, rozdział miał się pojawić wczoraj (a może przed wczoraj... nie wiem, przez te ferie już niczego nie ogarniam)
Przepraszam was za to, ale macie wynagrodzenie!

PS. Kto oglądał najnowszy odcinek z dubbingiem? *-* Głos Lili mnie rozwala hah xd A jak tam wasze wrażenia? Czy też krzyczeliście i płakaliście z radości? Przy okazji opowiem wam taką historię : siedzę sobie przy telewizorze, siedzę, siedzę... A tu nagle bum! Volpinaaa i głos Lili!!! Mama wchodzi i pyta mnie (wie, że o tej porze leciało mira, bo jest na bieżąco ze wszystkim, DOSŁOWNIE ) : ,,Co tak krzyczysz? Biedra i seksiak w lateksie w końcu znaleźli Władcę Ciem?" XD (tak, kochani, nie przesłyszeliście się, moja mama nazywa Czarnego Kota seksiakiem w lateksie xD) pozdro

Komentujcie mi tu ładnie bo tracę w was wiarę :'(
Gwiazdka? Komentarz?

kccc najmocniej, Autorka <3
***

if life was easier; miraculousOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz