Rozdział 60

646 63 71
                                    

***

*Adrien*

Otworzyłem oczy i zobaczyłem moje kolana w jeansach. Podniosłem głowę gwałtownie, czym przypłaciłem bólem głowy. Chyba mocno oberwałem. Rozejrzałem się po ciemnym pomieszczeniu, jednak nie mogłem nic zobaczyć w tej ciemnicy. Zauważyłem, że siedzę przywiązany do krzesełka. Próbowałem wydostać się z kurczowo przywiązanych lin, jednak za każdym razem, kiedy się ruszyłem, liny stawały się ciaśniejsze. Poddałem się zatem i pochyliłem głowę w bok, łapiąc oddech.

Wtem usłyszałem kroki, ktoś szedł w moją stronę. Nie podniosłem jednak głowy, tylko wsłuchiwałem się w odgłosy w pokoju. Nagle zapaliła się nade mną żarówka, która była jedynym światłem w pomieszczeniu. Podniosłem wzrok i ją zobaczyłem. Dziewczynę w czarnym kostiumie i łukiem na plecach. Oddychałem ciężko, liny naciskały mi na brzuch oraz płuca i utrudniały mi oddychanie.

- Adrien Agreste. - Lila wypowiedziała moje imię z istną nienawiścią. Spojrzałem na nią wściekły. Byłem opanowany, jednak gdybym mógł, rzuciłbym się na nią bez zastanowienia. Sytuacja nie za bardzo mi na to pozwalała, czego bardzo żałowałem.

- Czego znowu chcesz? - dłonią, która była związana za moimi plecami, próbowałem uwolnić się z liny, która mnie więziła.

- Porozmawiać. - Lila ciągnęła za sobą drewniane krzesełko, które dopiero teraz zauważyłem. Obróciła je i usiadła na nim tak, że ręce oparła na tylnym oparciu krzesła. - Jak tam życie?

- Porywasz mnie, żeby ze mną pogadać o moim życiu prywatnym? - prychnąłem. Lila przytaknęła.

- Nie każdy zwraca na ciebie uwagę. Nikt nie zwraca uwagi na każdego z nas. Każdy potrzebuje swoich pięciu minut. - przechyliła głowę w bok. - A więc, jak się czujesz?

Nie odpowiedziałem. Spojrzałem w dół, nie patrząc w oczy Lili. Nie miałem zamiaru z nią rozmawiać. Co miałem jej powiedzieć? To było żenujące. Dałem się komuś porwać, w dodatku tylko po to, aby porozmawiać o moim samopoczuciu. Serio?

Po kilku minutach milczenia Lila wstała z krzesła gwałtownie i rzuciła nim w kąt. Słysząc rozbijające się o ścianę drewno, spojrzałem automatycznie w bok. Kiedy z powrotem odwróciłem głowę, tuż przed moim nosem znajdował się nóż w dłoni Lili. Patrzyła na mnie tym swoim złowieszczym wzrokiem, niczym u psychopatki.

- Właściwie, jesteś tutaj też z innego powodu, mam dla ciebie informację... - mruknęła. - Szesnasty sierpnia. Zgon, godzina siedemnasta dwanaście. - powiedziała bardzo wyraźnie, po czym schowała swój nóż do kieszeni kombinezonu. Spojrzałem na nią pytająco, jednak w tym momencie dziewczyna popchnęła krzesełko do tyłu, a ja uderzyłem głową o beton.

***

Obudziłem się ze strasznego koszmaru. Oddychałem ciężko, próbując złapać oddech po tym, co przed chwilą przeżyłem. Ten koszmar był taki realny. Rozejrzałem się po pokoju. Obok mnie smacznie spała Marinette, zaś z szuflady wydobywały się ciche pochrapywania Plagga i Tikki.

Uspokoiłem się i odetchnąłem z ulgą. Położyłem się z powrotem na łóżku i patrzyłem w sufit. Co mógł oznaczać ten koszmar? Czemu pojawiła się w nim Lila? Co miała oznaczać ta data i godzina? Sięgnąłem szybko po telefon i zapisałem w notatkach coś, co dokładnie pamiętałem ze snu.

''Szesnasty sierpnia. Zgon, godzina siedemnasta dwanaście.''

W uszach dudniał mi jeszcze głos Rossi i złość, z jaką to mówiła. Szesnasty sierpnia jest za dwa tygodnie. Czyżby był to sen proroczy? Może mój umysł wie coś podświadomie, jednak nie wiedział, co to było? Cóż, pozostało tylko czekać i zobaczyć, co los dla mnie przyszykował.

if life was easier; miraculousOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz