Rozdział 54

685 69 40
                                    

***

*Chloé*

Goniłam Philippe'a od niecałej pół godziny. Uciekł po porażce z Biedronką. Pobiegłam za nim, dając reszcie zająć się Nathanielem.

Jak się czułam goniąc swojego brata? Jak się czułam, wiedząc, że jest częścią mojej rodziny? Sama nie wiem. Po powrocie z Kanady wiedziałam praktycznie wszystko. Kiedy go zobaczyłam, dziwnie się poczułam. Musiałam walczyć przeciwko swojemu bratu. Nie miałam zielonego pojęcia, jak mu o tym powiedzieć. Chciałam to zrobić jak najszybciej. Może nie było szans, aby poddał się z mojego powodu, ale... Może da mu to coś do myślenia.

W końcu go dogoniłam i rzuciłam się na jego ciało, powalając go tym samym na ziemię. Syknął, kiedy spotkał się z dachem budynku. Uniosłam ręce, chcąc uderzyć go moim lasso.

- Dlaczego to robisz? - przyciągnęłam go o jego kołnierz kombinezonu.

Chłopak odepchnął mnie z siłą i wstał na nogi. Wokół jego ręki zaczęły wirować małe wiry powietrza. Wstałam z dachu i zaczęłam kręcić swoim lasso, gotowa do walki. Jeśli go pokonam, to będzie koniec Papilio Ala.

- Zawsze jest jakiś powód. - kontynuowałam, nie przejmowałam się tym, że mnie nie słucha. - Powiedz, dlaczego zostałeś zaakumanizowany?

Brunet patrzył na mnie z nienawiścią, wiry stawały się coraz większe. Nie poddawałam się. Chciałam mu przemówić do rozumu. Chciałam, aby zrozumiał, że to co robi jest złe. Nie miałam pewności, czy się podda. Zresztą, tak naprawdę nie ma wyjścia - jest pod sługami Władcy Ciem, musi walczyć. Inaczej źle się to dla niego skończy.

- Pokłóciłeś się z kimś? Zostałeś zraniony? Straciłeś kogoś?

- Nigdy nie będziesz wiedzieć, co to znaczy stracić kogoś, na kim ci bardzo zależy! - krzyknął. Kto to mógł być? Na pewno nie Camille. Mówi o matce. Tak, on przecież też ją stracił.

- Myślisz, że nie wiem, jaki to ból? - również podniosłam ton głosu. - Myślisz, że superbohaterowie mają takie wspaniałe życie?

- Zamknij się! Nie wiesz, co to ból i strata! - Philippe aż gotował się ze złości. - Kochałem ją, rozumiesz? Zginęła przez was! Camille nie żyje przez was!

- Kłamiesz. - uspokoiłam się. To nie przez Camille został zaakumanizowany kilka miesięcy temu. Ona jeszcze wtedy żyła, była członkinią Papilio Ala, a Philippe stał się sługą Motylka przed jej śmiercią. Owszem, strata dziewczyny mogła bardziej pobudzić jego złość, ale to nie było to. Znam prawdziwy powód, Philippe.

Philippe rzucił w moją stronę dwa powietrzne wiry, a ja robiłam szybkie i zwinne uniki. Widziałam na jego twarzy złość i łzy. Rozkleił się? Czemu nie chcesz pokazywać swoich emocji? Bo to oznaka słabości? Uczucia nie oznaczają, że jesteś ciotą, braciszku.

- Prawdziwym powodem... - mówiłam, unikając powietrznych pocisków. - Jest Victoria Bourgeois! - krzyknęłam, jednak pociski nie ustały.

Philippe jeszcze bardziej się wkurzył, zdenerwowało go to, że go zdemaskowałam. Czy to oznacza, że będzie słabszy? Ruszył w moim kierunku biegiem, nie przestając atakować. Utworzyłam z lasso tarczę, uniki były już niemożliwe.

- Nie mam racji? - krzyknęłam, po raz kolejny, próbując przekrzyczeć hałas tworzony przez powietrze.

- Stul pysk! - krzyknął z rozpaczą w głosie. Mam cię, Pourbaix.

- Przestań, Philippe! - krzyknęłam, aż w końcu uderzyłam go swoim lasso. Chłopak zaprzestał i spojrzał na mnie zdenerwowany.

Podeszłam do niego z lekkim uśmiechem na twarzy. Nie chciałam, aby było mu smutno. Chciałam tylko, aby zdał sobie sprawę ze zła Władcy Ciem. Philippe stał ze spuszczoną głową, nawet nie próbował się bronić, kiedy podeszłam do niego bliżej.

if life was easier; miraculousOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz