Rozdział 41

717 76 54
                                    

***

*Marinette*

Poszłyśmy spać o trzeciej w nocy. Robiłyśmy do tej godziny różne rzeczy. Rozmawiałyśmy, grałyśmy w gry, oglądałyśmy filmy, słuchałyśmy muzyki. Typowy babski wieczór. Jednak ten był wyjątkowy. Teraz obydwie wiedziałyśmy o swoich tożsamościach superbohaterek. Byłyśmy niczym siostry, zwalczające zło i nie mające przed sobą żadnych tajemnic.

Obudziłyśmy się w okolicach drugiej w południe, pewnie spałybyśmy dłużej, gdyby nie moja mama, która zamawiała bilety na wakacyjną podróż.

- Marinette! - weszła do mojego pokoju i się oburzyła. - To wy jeszcze śpicie? Wiecie która godzina? - usłyszałam, jak wchodzi po drabince i lekko się podniosłam z miejsca leżącego, ziewając ciężko. Mama ściągnęła z nas kołdrę z brutalny sposób, mimo wszystko nadal z uśmiechem na twarzy. - Pobudka, dziewczęta!

- Co jest? - ziewnęła Alya i otworzyła oczy. Usiadła po turecku obok mnie i rozejrzała się wokół.

Moja mama zeszła z drabinki i podniosła klapę w podłodze.

- Ruchy, ruchy! Schodźcie na śniadanie, później doradzicie nam gdzie pojechać na wakacje. - powiedziała i zeszła na dół po schodach, zostawiając klapę otwartą.

- Twoja mama nie ma serca. - westchnęła Alya i spojrzała na mnie zmęczonym wzrokiem.

- Ta. - prychnęłam i przeciągnęłam się. Wygramoliłam się spod kołdry i zeszłam na dół po drabince. Alya poszła moim śladem i udałyśmy się na niższe piętro.

Moja mama krzątała się w kuchni, szykując nam śniadanie w jak najszybszym tempie. Po zapachu rozpoznałam, że szykowała dla nas tosty z serem. Na blacie zobaczyłam również świeży sok owocowy. Usiadłyśmy przy stole, a mama podała nam talerze z jedzeniem.

- Dziękuję bardzo, pani Cheng. - uśmiechnęła się Alya, grając jak zwykle tą najmilszą.

- Dzięki, mamo. - również jej podziękowałam i lekko się uśmiechnęłam, co niestety nie wyszło mi tak dobrze, jak Alyi.

Rodzicielka uśmiechnęła się w odpowiedzi i w pośpiechu ruszyła w stronę drzwi.

- Na razie, dziewczyny. Idę do piekarni pomóc ojcu, dasz radę, Marinette? - zwróciła się najpierw do nas obydwu, potem do mnie samej.

- Tak, mamo. - westchnęłam z uśmiechem na twarzy i mama opuściła mieszkanie.

Zaczęłyśmy jeść nasze śniadanie, delektując się każdym kęsem tostów mojej mamy. Były one niewiarygodnie pyszne, a mama robiła je tylko od czasu do czasu, no chyba, że była jakaś ważna okazja lub miała dobry humor.

- Twoi rodzice wiedzą? - Alya spytała znienacka.

- O czym? - spojrzałam na nią i ujrzałam na jej twarzy powagę i zakłopotanie jednocześnie. Natychmiast zrozumiałam, o co jej chodzi. O życie superbohaterki. - Nie, nie wiedzą. Nikt nie może wiedzieć.

- Mimo tego ja, Nino i Adrien wiemy, że jesteś Biedronką. - wywróciła oczami.

- Tak, ale... - westchnęłam. - Wszyscy jesteśmy superbohaterami i przyjaciółmi. Ufam wam i wiem, że nikomu nie zdradzicie naszej tajemnicy.

- Logiczne. - Alya zabrała się za dalszy posiłek. - Co założysz dzisiaj wieczorem?

- Liczyłam, że mi doradzisz. - powiedziałam, a na twarzy mojej przyjaciółki pojawił się szeroki uśmiech. Od dawna nie pomagała mi w dobieraniu ubrań, szczególnie jeśli chodzi o jakąś imprezę.

- Możesz na mnie liczyć, kochana. - uśmiechnęła się. - Mamy czas do szóstej. Może wybierzemy się na małe zakupy?

- Znam cię, Alya. - spojrzałam na nią poirytowana. - Kiedy mówisz 'małe zakupy' masz na myśli sześć godzin chodzenia po sklepach.

if life was easier; miraculousOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz