***
*Marinette*
Obudziłam się o siódmej, dokładnie jedną godzinę przed rozpoczęciem zajęć. Byłam wykończona. Spałam może z trzy godziny, a moje ciało odmawiało mi posłuszeństwa. ,,Będę musiała jakoś przeżyć ten dzień.'' - pomyślałam.
- Czas do szkoły, Marinette! - usłyszałam radosny głos Tikki, która latała w tą i z powrotem po moim pokoju, chcąc zwrócić moją uwagę.
- Idę. - westchnęłam i zeszłam po drabince na dół, po czym bardzo wolnym krokiem skierowałam się w kierunku mojej szafy. Momentalnie zauważyłam, że Tikki dziwnie mi się przygląda. - Czemu się tak na mnie patrzysz? Jestem brudna?
- Nie, nie o to chodzi. - zachichotała. - Masz niezłe worki pod oczami.
- Dziwisz się? Spałam tylko trzy godziny. - prychnęłam i zaczęłam przeglądać ubrania.
Wyjęłam z szafy jasne jeansy, białą koszulę i czerwony sweterek. Szybko się ubrałam i założyłam na nogi czerwone baletki, które idealnie pasowały do reszty stroju. Stojąc przy lustrze rozczesałam włosy i związałam je w dwie kitki. Przy okazji zrobiłam lekki, delikatny makijaż.
Podkład i puder przykryły moje worki pod oczami ze zmęczenia, a błyszczyk pokrył moje zaschnięte i lekko popękane usta. Szybko spakowałam do plecaka swoje rzeczy do szkoły, podręczniki, książki, zeszyty i piórnik. Przejrzałam się jeszcze raz w lustrze i spojrzałam na swoje ramię. Nie było widać bandaża. Na szczęście. Adrien pomógł mi wcześniej z bandażem i odprowadził do domu. Postanowiłam, że resztę nocy spędzę w swoim pokoju, żebym później nie musiała wstawać wcześnie rano i wychodzić z posiadłości Agreste'ów o piątej nad ranem.
- Jak wyglądam? - zwróciłam się do Tikki.
- Ładnie. - uśmiechnęła się i przekręciła lekko głowę. - Jak zawsze.
Uśmiechnęłam się krzywo, próbując wyszczerzyć się do niej na siłę. Tikki wleciała do mojego plecaka, a ja zeszłam z nim na dół, chcąc zjeść moje śniadanie.
- Cześć, mamo! - krzyknęłam w stronę kuchni, myśląc, że tam się znajduje, jednak nie zastałam tam mojej rodzicielki. - Dziwne. - mruknęłam do siebie i podeszłam do blatu kuchennego.
Zobaczyłam tam talerz z croissantami i herbatą, czekającymi na mnie, aż się obudzę. Usiadłam przy stole ze swoim śniadaniem i włączyłam telewizor. Włączyłam wiadomości, chcąc zobaczyć, co obecnie dzieje się w Paryżu.
- Młoda dziewczyna, Camille Levittoux, studentka liceum zginęła dzisiaj w dziwnych okolicznościach w swoim własnym pokoju. Lekarze twierdzą, że umarła podczas snu, a przyczyny zgonu są nadal niewyjaśnione. - prezenter zaczął mówić, a ja zamarłam i odstawiłam croissanta na talerz.
Camille Levittoux nie żyje. Zabiliśmy Camille Levittoux.
Mistrz Fu wspominał, że niektórzy mogą nie przeżyć przemiany w normalną postać po mocniejszej akumie. Niektórzy mogli wyjść z tego cało, niektórzy mogli stracić wspomnienia, a niektórzy mogli... mogli umrzeć. I tak właśnie się stało z Camille. Umarła.
- Dzień dobry, Marinette. - usłyszałam radosny głos mojej matki. Odwróciłam się w jej stronę i zobaczyłam ją przy ekspresie do kawy.
- Dzieć dobry. - lekko się uśmiechnęłam i wróciłam do jedzenia.
- Dawno wstałaś?
- Z dziesięć minut temu. A ty od której jesteś na nogach?
- Od szóstej, tak jak zwykle. - mrugnęła do mnie i spojrzała na ekran telewizora, po czym od razu spoważniała. - To ktoś z twojej szkoły? - zapytała.
CZYTASZ
if life was easier; miraculous
Fanfiction❝gdyby życie było łatwiejsze, jaką drogę byś wybrała?❞ _____ fanowska kontynuacja 1 sezonu #1 w miraculum - 13.03.19 a/n: jestem zażenowana rozdziałami poniżej 20, więc proszę, nie zrażajcie się po pierwszych rozdziałach. dziękuję! [zawieszone, pla...