Rozdział 12

1.4K 139 66
                                    

***
*Marinette*

Adrien już od dawna nie pojawiał się w szkole. Pomimo iż już mi się nie podobał, zaczynałam się o niego martwić.

Tak samo było z Czarnym Kotem.
Nie pojawiał się tak często na patrolach. Władca Ciem nie dawał oznak życia, co uniemożliwiało mi częste widzenie się z Kotem.

Tęskniłam za nim...

***
Postanowiłam po lekcjach odwiedzić Adriena jako Biedronka. Przemieniłam się i już biegałam po budynkach Paryża.

Nie miałam możliwości sprawdzenia co dzieje się z Czarnym Kotem, ale za to mogłam zobaczyć co u Agreste'a.

Stałam na dachu wielkiej posiadłości.
Zajrzałam przez okno do pokoju Adriena, jednak żaluzje były zasłonięte, więc nie mogłam nic zobaczyć. Zauważyłam, że jedno z okien jest lekko uchylone. Otworzyłam je i weszłam do środka.

W pokoju było ciemno, ledwo można było cokolwiek zobaczyć.
Jedynie przez żaluzje wydostawała się odrobina promieni słonecznych. Nigdzie nie widziałam Adriena, co wydawało mi się naprawdę dziwne.
,,Boże, co tu się dzieje?"

Nagle usłyszałam szloch. To był prawie niesłyszalny płacz, jednak ja doskonale go słyszałam. Dźwięk wydobywał się z jego łazienki.
,,Może tam się ukrywa?"

- Adrien? - zapukałam do drzwi. - Adrien, wszystko w porządku?

Nikt nie odpowiadał, ale szloch nadal nie ucichł.
Nie mogłam tak bezczynnie stać. Wyważyłam drzwi i zamarłam.

Zobaczyłam młodego Agreste'a skulonego pod ścianą równie ciemnego pomieszczenia. Przy nadgarstku trzymał żyletkę.

- Adrien, o mój Boże! - podbiegłam do niego. - Zostaw tą żyletkę, natychmiast! - wyrwałam mu ją z ręki i rzuciłam w kąt.

Chłopak nie przestawał płakać.
Nie widziałam żadnych ran, ani niczego podobnego, jednak wniosek, że nic sobie nie zrobił mógł być pochopny.

- N-Nic ci nie jest? - zmusiłam go aby spojrzał mi w oczy, jednak zielone tęczówki były zaszklone przez łzy.

Szybko sprawdziłam jego ręce, czy faktycznie się nie okaleczył.

- Nie zrobiłeś tego, prawda?

Blondyn nadal nic nie mówił, jedynie pogrążał się w rozpaczy.
Podniosłam go z zimnej podłogi i zaniosłam go na rękach do jego sypialni. Położyłam na łóżku poczym podeszłam do okien i odsłoniłam żaluzje.

W pokoju panował nieporządek. Wszędzie wisiały pogniecione ubrania, a zniszczone kartki papieru były porozrzucane po podłodze.
Wzięłam się za szybkie ogarnięcie pomieszczenia. Włożyłam wszystkie ubrania do kosza na brudne rzeczy, a kartki zebrałam i wyrzuciłam do kosza. Po małym sprzątaniu usiadłam obok Adriena, który już się uspokoił.

- Dlaczego... Chciałeś to zrobić?

- To długa historia... - pociągnął nosem.

- Mam czas. - uśmiechnęłam się smutno.

Chłopak usiadł po turecku i spuścił wzrok na swoje dłonie.
,,Jaki powód do samookaleczania mógł mieć chłopak który ma perfekcyjne życie o którym nie jeden mógłby pomarzyć?"

- To przez mojego ojca. I nie tylko...

***
*Adrien*

- Przez twojego ojca? - Biedronka spojrzała na mnie pytająco szukając odpowiedzi w moich oczach.

- Wszyscy uważają, że mam idealne życie... Ale wcale tak nie jest.

Znów spuściłem wzrok.
Nie chciałem patrzeć jej w oczy. Nie mogłem znieść tego, że Mari się o mnie tak martwi.

if life was easier; miraculousOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz