Rozdział 28

967 89 41
                                    

***
*Adrien*

,,Wróciłem wcześniej do domu, zostawiając Marinette, Pszczołę i Lisicę z Żółwiem. Byłem zmęczony, dlatego postanowiłem udać się od razu do mojego pokoju. Po drodze zatrzymał mnie jednak mój ojciec.

- Jadę do Luwru, jedziesz ze mną?

- Do Luwru? - spytałem nieco zakoczony. - Po co?

- Tak, uznałem, że w domu jest pusto i brak tu kolorów. Muzeum organizuje wystawę obrazów i zamierzam kupić parę z nich, aby ożywić to wnętrze. Jedziesz ze mną?

Ożywić wnętrze, powiadasz...
Nagle zachciało mu się na upiększanie domu. W sumie lepsze to niż siedzenie całymi dniami w biurze. Przynajmniej spędzę z nim trochę czasu.

- No dobrze. - powiedziałem, na co mój ojciec lekko się uśmiechnął.

Rzadko widziałem jego uśmiech, praktycznie wcale. Ciągle chodzi naburmuszony, a jego jedyne zmartwienie to czubek własnego nosa i praca. Tak, opiekuje się mną, ale nie wiem czy to opieką nazwać można. Czy dawanie dziecku tak zwanych zabawek, aby się uciszył zalicza się do opieki nad nim? Bo jeśli tak, to mój ojciec może pracować w przedszkolu.

Kilka minut później siedziałem już w czarnej limuzynie, która należała do jednej z ulubionych mojego ojca. Szczerze, ja nie widziałem sensu posiadania kilkanaście samochodów i limuzyn, no ale przecież pan Agreste musi pokazać jaki to on bogaty.

Wysiedliśmy z auta, kiedy byliśmy pod muzeum. O dziwo dużo ludzi zebrało się na wystawę obrazów. Nie wiem czy to rzadki widok, ponieważ nie widuję znawców sztuki na codzień, jednak ludzi było naprawdę sporo.

Weszliśmy do środka, a mój ojciec zaczął rozglądać się za dziełami sztuki. Wkrótce mnie też to wszystko zainteresowało i ani się nie obejrzałem, a już byłem myślami gdzie indziej, skupiając się na obrazach.

W końcu natrafiłem na intrygujący dla mnie obraz.
Obraz przedstawiał motyla, znajdującego się w cieniu jakiegoś kąta pokoju. Był fioletowy, a na skrzydłach znajdowały się różne dziwne wzory. Były to paski, kropki i kwadraty. Motyl wyglądał na akumę, jednak gdy dokładnie się przyjrzałem, rozpoznałem, że nią nie jest. Zastanawiało mnie w tamtym momencie czy to może być ta "silniejsza" akuma.

Nagle usłyszałem nieregularne kroki po drugiej stronie korytarza. Odwróciłem głowę w tamtą stronę i zobaczyłem sylwetkę jakiegoś chłopaka. Nie był to mężczyzna, no chyba, że chudego kościstego chłopaka można było nazwać mężczyzną. Postać wydawała się dla mnie podejrzana. Nie widziałem jego twarzy, tylko jego plecy i ciało, idące szybkim tempem, aby za chwilę skręcić za ścianą korytarza. I wtedy go poznałem.

Nathaniel."

***

*Marinette*

Tak jak napisał Adrien w liściku, nie było go dzisiaj w szkole.

Na lekcji chemii nauczycielka jak zwykle przynudzała. Alya cały czas uważała na lekcji i robiła notatki. Ja natomiast myślami byłam w swoim świecie i byłam odcięta od rzeczywistości.

W ręce przebierałam naszyjnikiem, który Adrien dał mi kiedy prosił mnie o zostanie jego dziewczyną. Bawiłam się złotym wisiorkiem ze złotą zawieszką w kształcie litery ,,A".
Wiązało się z nim tyle wspomnień i uczuć oraz emocji. To się stało prawie pół roku temu, a nadal nie wierzę, że to jawa.

- Od Adriena? - usłyszałam szept Alyi.

Spojrzałam ukradkiem w jej stronę i zobaczyłam, że przygląda się mojemu naszyjnikowi z ciekawością.

if life was easier; miraculousOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz