Rozdział 23

1K 104 89
                                    

***
*Adrien*

Marinette wbiegła do samochodu i zatrzasnęła drzwiczki samochodowe.
Zdziwiłem się, bo nie sądziłem, że tak szybko wróci.

- Dlaczego tak szybko? - spytałem.

- Ruszaj. - usłyszałem stres i strach w jej głosie.

- Co się stało tam na górze?

- Ruszaj, do jasnej cholery! - krzyknęła i odwróciła się w stronę bloku, jakby sprawdzała czy ktoś jej nie widzi.

Przycisnąłem pedał gazu i ruszyłem z parkingu.
Kierowałem się z powrotem do mojego domu.

- Coś z niego wyciągnęłaś?

- Tylko tyle, że mnie kocha. - prychnęła. - Próbował mnie zabić.

Wzdrygnąłem się. Mój żołądek przewrócił się chyba do góry nogami.
Poczułem wielką potrzebę zatrzymania samochodu na poboczu i porozmawiania w cztery oczy ze swoją dziewczyną. Jednak dalej jechałem.

- Jak to chciał cię zabić?! - wrzasnąłem.

- Dusił mnie. - łkała Marinette.

Spojrzałem w jej stronę, na chwilę nie patrząc na drogę.
Twarz zasłoniętą miała dłońmi, a w jej głosie można było usłyszeć wiele emocji. Strach, obawa, stres...
,,Co byś czuł, gdybyś uciekł od śmierci?"

- Już po nim. - warknąłem i ponownie spojrzałem na jezdnię. - Zabiję tego rudzielca.

- Ani mi się waż. - Marinette złapała mnie a ramię.

- Bronisz go?! - zdenerwowałem się. - Kurwa, on chciał cię zabić!

- Mimo wszystko, nie wybaczę ci tego jeśli coś mu się stanie.

Zamknąłem na chwilę oczy i przeklnąłem pod nosem.

***

Zatrzymałem samochód pod posiadłością mojego ojca.
Wyszedłem z auta i zatrzasnąłem za sobą drzwiczki samochodowe. Moim śladem poszła i Marinette. W ciszy ruszyliśmy w stronę wielkich drzwi.
Czułem jak się we mnie gotowało. Aż mnie korciło, aby iść do Nathaniela i dać mu nauczkę. Samo to, że dotykał mojej dziewczyny sprawiało, że chciałem go zabić.

Otworzyłem drzwi i poszedłem na górę, do mojego pokoju. Spojrzałem na Marinette, która ciągle szła za mną i patrzyła na mnie zawiedzionym wzrokiem. Jakby się rozczarowała.

Padłem na łóżko, a Mari usiadła na jego krawędzi, siedząc do mnie plecami.
Przyciągnąłem ją do siebie i wtuliłem w jej plecy. Nie odwróciła się i nie odwzajemniła pieszczoty. Lekko się uniosłem, aby zobaczyć jej twarz.

Minę miała skamieniałą i patrzyła się w nicość.

- Zemsta nie jest rozwiązaniem. - szepnęła, jakby do samej siebie, niż do mnie.

Już chciałem coś powiedzieć, ale uciszył mnie dzwonek mojego telefonu. Usiadłem na łóżku, po czym Mari zrobiła to samo.
Odebrałem telefon, nie odrywając wzroku od patrzącej na mnie Marinette.

- Cześć, tato. - powiedziałem z udawaną radością w głosie.

Kiedy wypowiedziałem te słowa, oczy Mari gwałtownie się rozszerzyły. Patrzyła na mnie przerażona, bojąc się o mnie. Siedziała jednak w ciszy, trzymając mnie za rękę.

- Po co do mnie zadzwoniłeś? - spytałem po kilkuminutowej ciszy ze strony dzwoniącego.

- Chciałem się spytać co u ciebie.

if life was easier; miraculousOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz