Rozdział 21

1.1K 104 49
                                    

***
*Adrien*

- Marinette... - szepnąłem do jej ucha. - Już ranek, pora wstawać.

Dziewczyna tylko mruknęła coś po nosem i odwróciła się na drugi bok, kompletnie mnie ignorując.
Prychnąłem i schyliłem się nad nią.

- Pora wstawać, M'Lady. - szepnąłem.

Marinette w końcu otworzyła oczy i się obudziła.
Popatrzyła na mnie i uśmiechnęła się na mój widok.

- Dzień dobry, Księżniczko.

- Dzień dobry, Adrien. - powiedziała cicho z lekką chrypką.

Pocałowałem ją w czoło i wstałem z łóżka.

- Chodź, pójdziemy coś zjeść.

- Czekaj, a co z twoim ojcem?

- Jest w delegacji, nie mówiłem ci? Wczoraj wyjechał, od tamtego ranka mam wolną chatę.

- To dlatego mnie tutaj przywlokłeś? Dlatego kazałeś mi tutaj spać? Taki był twój plan? - uśmiechnęła się zadziornie. - Chciałam cały ten czas poświęcić na Papilio Ala, ewentualnie wracać do domu tylko aby się przespać.

- A więc po co mówiłaś Alyi, że cały weekend spędzisz u mnie? Myślałem, że to prawda. - burknąłem, udając obrażonego, lecz nie mogłem się powstrzymać od uśmiechu.

- Chciałam się w końcu zająć drużyną Motylka. - Marinette wstała z łóżka i podeszła do mnie. - Nie sądzisz, że by to było odrobinę podejrzane, gdyby Marinette zniknęła na całe dwa dni bez zapowiedzi? Musiałam okłamać Alyę i powiedzieć jej, że cały weekend spędzę u ciebie i żeby powiedziała tak moim rodzicom.

- To nie do końca kłamstwo. - przyciągnąłem ją do siebie i pocałowałem w usta. - W końcu będziesz tu przez cały czas. - ponownie ją pocałowałem.

- Racja. - dziewczyna oderwała się ode mnie. - Będziesz mógł kontynuować, ale najpierw mnie nakarmisz. Jestem głodna.

- Jak sobie życzysz, Mari. - zaśmiałem się cicho i otworzyłem drzwi.

Wyszedłem z pokoju i pewnym krokiem ruszyłem w kierunku schodów. Odwróciłem się w stronę Marinette, stojącej w progu mojego pokoju.

- No chodź.

Dziewczyna niepewnie ruszyła w moją stronę.
Szybko mnie dogoniła i zanim się nie obejrzeliśmy, byliśmy w wielkiej kuchni.

- Co chcesz na śniadanie? - zapytałem się.

- Ciebie. - Mari szepnęła mi do ucha. - Schrupałabym cię.

- Nie jestem ciastkiem. - zaśmiałem się.

- I tak cię kocham. - Dziewczyna przytuliła mnie od tyłu.

Chwyciłem za jej uda i lekko ją podniosłem, a ona splotła swoje nogi. Teraz nosiłem ją na plecach, a ona za żadne skarby nie chciała się ode mnie odkleić.

- Ja też cię kocham, Mar. - powiedziałem i wyciągnąłem rękę po dwie szklanki. - Nadal nie dostałem odpowiedzi. - włączyłem ekspres do kawy.

- Wszystko mi jedno, nawet nie jestem aż tak głodna.

- Co powiesz na kanapki z serem żółtym?

- Idealnie.

Kilka minut później siedzieliśmy już przy stole w kuchni i jedliśmy śniadanie.
Marinette zrobiła razem ze mną kanapki, a ja jeszcze dodatkowo zaparzyłem kawę.

- Powinnam zadzwonić do mamy. - powiedziała Marinette.

- Najpierw zadzwoń do Alyi i dowiedz się co ona powiedziała twoim rodzicom. Wiesz, nie może poźniej wyjść na to, że są dwie wersje zdarzeń.

if life was easier; miraculousOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz