Rozdział 16

1.4K 149 70
                                    

***
- Marinette, czy ty mnie w ogóle słuchasz? - Alya wyrwała mnie z zamyśleń.

- Huh? - zerwałam się na równe nogi.

- Mari, wszystko w porządku? Cały dzień zachowujesz się jakoś dziwnie...

- Wszystko okej...

No i po raz kolejny zatonęłam w myślach o Czarnym... o Adrienie.
Przypomniał mi się nasz wczorajszy pocałunek i... zamyśliłam się.

- Wydaje mi się, czy znów chodzisz z głową w chmurach? Mów... Kim on jest?

- Co? - zestresowałam się.

- Słyszałaś. Z kim się umawiasz?

- J-Ja? Z nikim.

- Jasne, jasne... Mari, jestem twoją przyjaciółką, pamiętasz? Z resztą... Obiecałaś, że nie będziemy mieć przed sobą tajemnic i nie będziesz mnie już okłamywać.

- Powiedziałam ci, że kiedyś ci to wszystko wyjaśnię. Ale nie teraz...

- Martwię się o ciebie. - mina Alyi stała się jeszcze bardziej poważna, o ile to w ogóle możliwe.

- Wiem...

- Przemyśl to, Mari. Cokolwiek to jest... Wiesz, że jeśli będziesz to ukrywać, będzie jeszcze gorzej. - wstała z kanapy i spojrzała na ekran telefonu. - Wygląda na to, że muszę się zbierać. - Zeszłam razem z nią na dół i odprowadziłam ją do drzwi.

- Do jutra! - powiedziałam, przytulając ją na pożegnanie.

- Trzymaj się. - uśmiechnęła się i zniknęła za drzwiami.

Zamknęłam je na klucz i weszłam z powrotem na górę.
Usiadłam na kanapie, ciężko wzdychając.

- Nie ładnie tak kłamać. - wzdrygnęłam się, gdy go usłyszałam. Wystraszyłam się.

Podniosłam wzrok i spojrzałam na otwarte okno, w którym stał Czarny Kot, oparty o próg okna.

- N-Nikogo nie okłamuję... - uważałam, aby mój głos się nie złamał i nie dopuszczałam do ani jednego zająknięcia.

Spuściłam wzrok.
W mojej głowie dalej szalały wspomnienia z wczorajszego pocałunku.

- Powiedziałaś, że z nikim się nie umawiasz. - odchrząknął i wszedł do środka.

- Bo nie umawiam. - wstałam i splotłam ręce na piersi, poczym odwróciłam się do niego plecami.

- A więc jestem powietrzem? - zaśmiał się gorzko.

- Z tego co wiem, nie jesteśmy parą.

,,Niestety."
Ucichł, a ja powoli odwróciłam się do niego.

- Masz może ochotę na... na jakieś wyjście ze mną, dziś wieczorem? - zarumienił się.

- Na randkę? - uśmiechnęłam się pod nosem i zachichotałam.

Podrapał się za kark i odwrócił wzrok, nie przestając się rumienić. To było dosyć słodkie...
Już chciał coś powiedzieć, lecz mu przerwałam.

- Chętnie.

- To... Dzisiaj, pod wieżą Eiffla, o 18... jako Biedronka. - rzucił szybko, lecz zdołałam wszystko zrozumieć. - Pasuje, M'Lady? - zapytał tym swoim flirciarskim tonem i podszedł do mnie z uśmiechem.

- Oczywiście. - uśmiechnęłam się i odwróciłam wzrok.

- Do wieczora, Księżniczko. - szepnął, całując moją dłoń.
***
Zjawiłam się o danej porze, pod wieżą Eiffla.
Place Paryża były wyjątkowo puste, co jest dosyć dziwne o tej porze. Zazwyczaj o zachodzie słońca Paryż był pełen ludzi, najczęściej zakochanych.

if life was easier; miraculousOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz