Rozdział 75

363 62 97
                                    

***

*Marinette*

- Shhh... Już spokojnie... - głaskała mnie po głowie, słuchając mojego szlochu. Nie znała powodu moich łez. Nie wiedziała dlaczego płaczę, a mimo to była u mojego boku, gotowa, aby mnie wspierać.

Siedziałyśmy na ławce w parku. Moja dalej zakapturzona głowa leżała na jej piersi, a słone łzy moczyły jej biały podkoszulek. Płakałam tak już od dobrych dziesięciu minut, nie wiedząc za bardzo, czy mam powiedzieć jej o wszystkim, co się wydarzyło. Owszem, była moją przyjaciółką. Ale czy aż tak bliską? Nawet moja matka nie wiedziała o ciąży. W tamtym momencie chyba obydwie nie wiedziałyśmy, jak postąpić. Ja, wykończona psychicznie dziewczyna i Alya, jej zmieszana i nie wiedząca o niczym przyjaciółka.

- Zimno ci? - spytała, kiedy powiew wiatru sprawił mnie o dreszcze, które przeszyły całe moje ciało. - Mamy ponad dwadzieścia siedem stopni.

- N-Nie. - odparłam, chowając podbródek w kołnierzu bluzy.

- W takim razie dlaczego tak się ubrałaś? - w jej głosie słychać było zaniepokojenie i troskę. Dalej głaskała mnie po głowie, a ja wsłuchiwałam się w jej równe bicie serca. Zacisnęłam pięść pod rękawem czarnego materiały, co pachniał Adrienem. Przypominając sobie o blondynie, pozostawiłam jej pytanie bez odpowiedzi.

Wpatrywałam się w zieloną trawę, która lekko kołysała się na boki. Cień dębu, pod którym siedziałyśmy chronił nas przed gorącym słońcem, a gdzieś w tle słychać było odgłosy lejącej się wody w fontannie oraz głosy bawiących się dzieci na placu zabaw.

- Bardzo się o ciebie martwię. - wzdrygnęłam się nieco, kiedy po kilkuminutowej ciszy ponownie usłyszałam jej ciepły dźwięczny głosik. - Pisałam do ciebie, dzwoniłam... Nie jeden raz przyszłam pod twój dom. Jednak ty nie chciałaś mnie wpuścić do środka.

- W-Wiem. - tylko tyle zdołałam z siebie wykrztusić. Przyciągnęłam do twarzy swoje dłonie, dalej schowane w rękawach bluzy. W brzuchu poczułam dziwne ukłucie, zupełnie jakby poczucie winy zżerało mnie od środka. Nie chciałam jej ranić, nie taki był mój zamiar. Potrzebowałam tylko czasu. Kilka minut, godzin, dni, tygodnia... Aby wszystko sobie poukładać.

- Nie musisz mi mówić co się dzieje, jeśli nie chcesz. - westchnęła i wzięła głęboki oddech. - Chcę tylko, żebyś o siebie zadbała, dobrze? Nie możesz siedzieć cały czas w domu. Za niedługo zacznie się szkoła, musisz się ogarnąć.

Kiwnęłam tylko głową, nie podnosząc wzroku. Alya miała rację. Musiałam wziąć się w garść i zebrać swoje myśli do kupy. Odrzucić złe myśli na bok i skupić się na najważniejszym. Teraz tylko pytanie, co jest w moim życiu najważniejsze? Szkoła? Życie jako superbohaterka? Czy może miłość?

Ten dylemat zaczął mnie dręczyć w błyskawicznym tempie. Szybko jednak doszłam do wniosku, że moja przyszłość i życie mieszkańców najbardziej się liczyły. Kryzys w związku zawsze można złagodzić, ale życia ludzkiego nie da się zwrócić. Tak samo jak uczucia, które istniało przed problemem w relacji naszej dwójki...

***

*Adrien*

Dzień pokazu. Ostatnie przygotowania i dopięcia na ostatni guzik. Wszystko musiało być idealne na wielki powrót Agreste'a. Oświetlenie, równe rzędy krzeseł, wyprasowane kreacje, wymalowani modele i modelki oraz drobne upominki z butelkami wody mineralnej o tej samej temperaturze co pozostałe. Czyli to co zawsze na pokazach mody Gabriela Agreste'a - perfekcja.

Trzymałem telefon w ręku i patrzyłem się na zdjęcie ciemnowłosej, myśląc o wczorajszym wydarzeniu. Zadawałem sobie dwa pytania. Czy będzie w stanie mi wybaczyć? Czy jest jeszcze co ratować w naszym związku? Patrząc na jej niebieskie oczy i bladą twarz wtedy w mieście, zrozumiałem, że nasz związek jest przykryty kurzem łez i bólu. I to ja zapomniałem posprzątać...

if life was easier; miraculousOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz