***
*Marinette*,,Gdzie on jest?! Gdzie on jest do cholery?!"
Szukałam go bez końca.
Deszcz nie przestawał padać, a szarość nadal nie znikała.
Woda spływała po moim ciele, lądując ostatecznie na ziemi. Włosy, mokre od deszczu spadały na moją twarz, łącząc się z kroplami w jedno.Znajdowałam się niedaleko wieży Eiffla, stałam na budynku w okolicy. Momentalnie zauważyłam czarną sylwetkę stojącą na czubku wieży. Przyjrzałam się jej dokładniej i wtedy go rozpoznałam.
,,Cholera."
Ruszyłam biegiem w jego stronę, nie patrząc na idących ludzi z parasolami, wracających do domu i patrzących na mnie pytająco. Jednak ja biegłam z łzami w oczach. Zaraz mogłam go stracić... Mojego Czarnego Kota...
Wyciągnęłam jojo i zahaczyłam nim o jedno z pięter wieży, szybko znalazłam się u góry. Powtarzałam tą czynność, aż znalazłam się na samym czubku, kilkanaście metrów za Czarnym Kotem.
- Nie! - krzyknęłam, gdy był coraz bliższy skoku.
- B-Biedronka? - jego głos drżał. Był cichy i przerażony. Taki sam jak mój.
- Proszę, nie rób tego! Nie skacz!
- Przepraszam... - nadal nie oddalił się od krawędzi.
- Nie! - zaczęłam szlochać. - Nie rób tego, nie mogę cię stracić...
Mój głos jeszcze nigdy się tak nie łamał.
Byłam przerażona, wystraszona. Bałam się, że go stracę.- Nie poradzę sobie sama... Biedronka potrzebuje swojego Czarnego Kota, ja potrzebuję ciebie.
- Czy to coś zmieni? - spytał cicho, łamiącym głosem. - Nic z tego nie mamy. Chronimy ludzi i co? Tylko narażamy swoje życie...
- To nie powód do takich decyzji!
- Racja... - mruknął i odwrócił się do mnie plecami. - Są inne powody. A zresztą... I tak prędzej czy później umrę. Bez sensu się męczę.
- Nie, błagam...
Moje łzy połączyły się w jedność z kroplami deszczu.
Jego sylwetka stała w tej szarej nicości, patrząc się na przestrzeń pod krawędzią. Powoli do niego podchodziłam, nadal wystraszona o jego życie. Bałam się, że nie zdążę.- Bądź szczęśliwa, M'Lady.
Wyszeptał, co ja doskonale usłyszałam.
W końcu byłam na tyle blisko, aby złapać go za nadgarstek i delikatnie pociągnąć go w swoją stronę, odsuwając go od krawędzi. Odwrócił się i spojrzał na mnie swoimi zielonymi oczami.Po jego policzku spływały łzy, a zielone oczy przepełnione były strachem i niepewnością.
Przyłożyłam dłoń do jego policzka, również płacząc.- Nie będę szczęśliwa bez mojego Kota... - szepnęłam, lekko się uśmiechając. W moich oczach nadal tkwiły łzy.
Jedna z łez spłynęła po jego policzku, trafiając na moje koniuszki palców. Przez chwilę staliśmy tak w ciszy.
Drugą ręką złapałam jego dłoń, poczym splotłam nasze palce.- Dlaczego... Chciałeś mi to zrobić? Za bardzo się dla mnie liczysz, Czarny Kocie... Jesteś dla mnie za ważny, abym mogła cię stracić.
- Nieprawda. - szepnął, a po policzku spłynęła jeszcze jedna łza. - Jest ktoś ważniejszy, a ty na niego zasługujesz.
Delikatnie puścił moją dłoń i zrobił krok w tył, w stronę krawędzi. Błyskawicznie złapałam jego dłoń, poczym bliżej go do siebie przyciągnęłam. Nie opierał się, było mu wszystko jedno. Jednak w jego oczach wiedziałam, że chciał skoczyć. Chciał mnie... zostawić.
Pociągnęłam go za mocno, ponieważ nagle staliśmy bardzo blisko siebie. Niebezpiecznie blisko. Dzieliło nas kilka centymetrów.
Utonęłam w jego zielonych jak las oczach, całych w łzach.Tak bardzo chciałam być jeszcze bliżej niego...
Tak bardzo chciałam, aby wtedy mnie pocałował...Nie wytrzymałam.
Delikatnie się do niego zbliżyłam i niepewnie musnęłam jego wargi. Kot jednak nie reagował. Był w szoku.
Tym razem zrobiłam to pewniej, uważając aby nie przesadzić.Z kolejnym, Kot odwzajemnił pocałunek, rozkoszując się chwilą. Mnie też to sprawiało przyjemność... Nawet wielką...
Nie chciałam przestawać. Chciałam aby ta chwila trwała wiecznie, abym spędziła z nim całą wieczność.Położył swoją dłoń na mojej talii, a drugą chwycił mój policzek.
Wkrótce delikatne pocałunki, przemieniły się w zachłanną grę. Zaczęłam pewniej, chcąc aby on również to odwzajemnił. I tak się stało. Całował namiętnie i zachłannie.Na chwilę się od siebie oderwaliśmy, aby zaczerpnąć trochę powietrza. Zrobiliśmy to obydwoje niechętnie.
Przyłożył swoje czoło do mojego, nadal nie pozwalając mi choć odrobinę się odsunąć, ani na centymetr.- Kocham Cię, Czarny Kocie. I nie pozwolę ci odejść. - szepnęłam.
- Kocham Cię, Marinette...
- C-Co...
Czarny Kot przerwał mi pocałunkiem.
Niechętnie oderwałam się od niego na milimetr.- J-Jak mnie nazwałeś? - szepnęłam, nadal będąc blisko jego warg.
- Marinette. - lekko się uśmiechnął. - Marinette Dupain-Cheng.
Ponownie połączył nasze wargi.
Nie chciałam przestawać, lecz musiał mi wszystko wytłumaczyć.,,On wiedział... Wiedział kim jestem..."
W głowie miałam setki myśli, które nie dawały mi spokoju.- T-Ty wiedziałeś? - znów delikatnie się od niego oderwałam. - Ale jak... Jak ty...
Znów połączył nasze usta, namiętnie mnie całując.
Położyłam swoje dłonie na jego torsie, aż w końcu delikatnie go od siebie odepchnęłam.- Powiesz mi kim jest mój książę z bajki? - szepnęłam, a mój głos znów zaczął się łamać.
- Powiem tak... - znów lekko się uśmiechnął, ponownie się do mnie zbliżył. - Pamiętasz ten słoneczny i tłoczny dzień w szkole? Siedziałaś wtedy na ławce i patrzyłaś się wtedy w swój notatnik. Podszedłem do ciebie i rozmawialiśmy. Później zadzwonił dzwonek, a ty upuściłaś swój pamiętnik, biegnąc na lekcje. Wtedy przeczytałem kilka stron i odkryłem, że jesteś Biedronką. Albo wtedy gdy... - szepnął i zbliżył swoje wargi do moich. - Podałem ci parasolkę w dzień gdy się poznaliśmy...
- A-Adrien? - zaskoczył mnie.
Znów mnie pocałował, nie dając mi dojść do słowa.
,,To był... Adrien? Przez cały ten czas, to był Adrien Agreste? Chłopak w którym kiedyś się zakochałam?"Chwycił moje policzki, a ja oparłam ramiona na jego obojczyku, całkowicie oddając się jego pocałunkom.
Nie wierzyłam w to, co się działo.
,,Czarny Kot, a zarazem chłopak dla którego straciłam głowę, jest Adrienem, chłopakiem który kiedyś mi się podobał. A teraz, prawie popełnił samobójstwo. Dodatkowo, całujemy się w deszczu na czubku Wieży Eiffla."W końcu oderwał się ode mnie i spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem.
Przyłożył swoje czoło do mojego, nie odrywając ode mnie swoich zielonych oczu.- Jesteś zawiedziona, M'Lady? - szepnął.
- Nie... - szepnęłam, nadal próbując złapać oddech.
- Nie spodziewałaś się, że taki idiota może chodzić z tobą do klasy? - zaśmiał się gorzko i cicho.
Mocno go przytuliłam.
- Nie pokochałabym idioty. - szepnęłam mu do ucha.
***
AAA LADYNOIR EVERYWHERE! xDPolsat znów przeprasza :\
Mam nadzieję, że rozdział się spodobał, jeśli tak oczekuję masę gwiazdek i komentarzy!Gwiazdka? Komentarz?
To motywuje! ;)kcc najmocniej, Autorka <3
***
CZYTASZ
if life was easier; miraculous
Fiksi Penggemar❝gdyby życie było łatwiejsze, jaką drogę byś wybrała?❞ _____ fanowska kontynuacja 1 sezonu #1 w miraculum - 13.03.19 a/n: jestem zażenowana rozdziałami poniżej 20, więc proszę, nie zrażajcie się po pierwszych rozdziałach. dziękuję! [zawieszone, pla...