No i nastał dzień sądu ostatecznego.
Dzień w którym mam wstawić się na zgrupowanie do Innsburga przed zbliżającym się nowym sezonem 2014/2015.
Na lotnisko przyjechałam o 10, chociaż samolot mam o 12, ale trzeba przejść przez wszystkie procedury związane z bezpieczeństwem.
Kiedy wsiadłam do maszyny, zajęłam swoje miejsce i po chwili maszyna zaczęła kołować, aby po krótkim czasie wznieść się w powietrze.
W Innsburgu wylądowaliśmy bezpiecznie po 2 godzinach lotu z Warszawy. Wysiadłam z pokładu, autobus zawiózł nas do hali przylotów, gdzie odebrałam bagaż. W międzyczasie zadzwonił mi telefon.
- Słucham- odparłam po naciśnięciu zielonej słuchawki.
- Pani Anastasi? Z tej strony Heitz Kutin. Kiedy możemy się Pani spodziewać w ośrodku?- usłyszałam w odpowiedzi od mężczyzny po drugiej stronie słuchawki.
- Tak się składa, że niedawno wylądowałam. Zaraz wejdę do taxi i jadę do was- oznajmiłam z uśmiechem.
- Nie musi pani brać taryfy. Proszę wyjść z budynku głównym wyjściem i tam czeka już na panią czerwona audi razem z kierowcą- wyjaśnił mężczyzna.
- Dziękuję bardzo- oznajmiłam i zakończyliśmy rozmowę.
Wsadziłam telefon z powrotem do kieszeni kurtki, wzięłam torbę do ręki i poszłam do wyjścia głównego z budynku. Rozejrzałam się w około i zobaczyłam samochód opisany przez trenera podczas naszej rozmowy. Podeszłam do pojazdu i usłyszałam jak mężczyzna stojący przy samochodzie rozmawia przez telefon
-... i zamiast skupiać się na treningu muszę jeździć po jakąś włoską dziunie, której sławny tatuś załatwił robotę i założę się, że nie zna żadnego słowa po niemiecku- oznajmił swojemu rozmówcy, po czym szturchnęłam go i zapytałam
- Ciebie wysłał trener Kuttin?
- Tak, ty jesteś?- zapytał niepewnie.
- Nowa fizjoterapeutka, Zuzanna Anastasi- przedstawilan się, mężczyźnie zrzędła mina.
- Stary, muszę kończyć. Będę za 10 minut w hotelu- odparł do telefonu po czym zakończył połączenie- Jak długo tu stoisz?- dodał patrząc na mnie z wbitym wzrokiem.
- Wystarczająco długo, aby przekonać się z jakimi ludźmi będę musiała pracować nie martw się znam polski, angielski, włoski, hiszpański, a nawet niemiecki. Więc może dogadam się z wami w którymś z tych języków- wyjaśniłam.
- Przepraszam, nie miałam niczego złego na myśli- odparł.
- Ta, jasne. Jedziemy już? Bo mam dosyć tej farsy- oznajmiłam z ironią.
- Tak, oczywiście. Daj torby, a ty wsiadaj do środka- odparł i wziął moje torby, a ja zajęłam miejsce z przodu koło kierowcy.Jest kolejny. Miłego czytania. Proszę o komentarze i like'i. Rozdziały będą coraz dłuższe, więc wszystko jest na dobrej drodze :-)
Bye :-)
CZYTASZ
Bo w życiu trzeba mierzyć jak najwyżej...
FanfictionOna- Polka z włoskim paszportem, magister fizjoterapii AWF- u, kochająca rodzinę, siatkówkę i skoki narciarskie. On- Austriak pełną gębą, wielokrotnie nagradzany skoczek narciarski, szukający tej jedynej. Czy Zuzę i Gregora połączy uczucie? Na to py...