Miesiąc minął bardzo szybko. Dzieci rosły jak na drożdżach i Amanda do nas wróciła. Policja znalazła Amandę po kilku dniach od śmierci Sandro. Poleciałam na pogrzeb, aby upewnić się czy to znowu nie był przekręt. Na ten czas wzięłam wolne w pracy, aby opiekować się dziećmi i jeździć szpitala do Gregora. Każdego dnia mówiłam mu co się dzieje w domu, w naszej rodzinie, co nowego się wydarzyło na świecie. Czy powiedziałam mu o mojej chorobie? Nie, ponieważ wiem, że i tak nic nie będzie mógł zrobić. I czy byłam u lekarza jak to mi zlecono w Polsce? Nie, ponieważ boję wyników i że przez nie stracę te resztki nadziei jakie jeszcze we mnie pozostały. Wiem, że powinnam dbać o siebie, ale nie mogę dopuścić, że stracę kogoś bliskiego. To się chyba nazywa poświęcenie, prawda? Boję się, że jak mnie zabraknie to nikt nie złoży tej rodziny do kupy. Boję o dzieci, o to, że po śmierci Sandro Amanda zostałaby sierotą, a najbardziej boję, że jak Gregor się obudzi to mnie przy nim nie będzie. Wiem, że tak może być, ponieważ od miesiąca krąże między trzema miejscami: naszym domem, domem rodziców Gregora i szpitalem.
Dzisiaj znowu doprowadziłam dzieci do domu rodziców Gregora i pojechałam do szpitala. Gregor dalej przebywa na OIOM-ie, więc udałam do dobrze znanej mi sali. Weszłam do środka, rozebrałam się z odzienia wierzchniego i usiadłam przy łóżku.
- Witaj, kochanie...- zaczęłam- jak się masz? Mam, że dobrze. U nas też w porządku. Dzieci jak zwykle są u twoich rodziców. Amanda dzisiaj dostała pierwszą pozytywną ocenę od tego incydentu z Sandro. Skończyła też sesje u psychoterapeuty, bo ten twierdzi, że już z nią wszystko w porządku. Byłam też w klubie. Rozmawiałam z wszystkimi i wszyscy czekają na twój powrót, bo nie umieją znaleźć nikogo równie dobrego i zdolnego jak ty. Co za ironia, prawda? Jak skakałeś to cię nie doceniali, a teraz żyć bez Ciebie nie umieją. Zupełnie jak ja i dzieci. A i jakbyś nie wiedział to dzięki mojej mamie niedawno zakończyliśmy wszelkie formalności związane z ślubem. Niektórzy nie byli zbytnio zadowoleni, ale no cóż, jak to mówią jeszcze żaden się nie narodził co by każdemu dogodził. Wczoraj byłam na badaniach kontrolnych i okazało się, że wyniki mam w normie, a tamten spadek był chwilowy. Wyszedł też nowy fakt na jaw, otóż będziemy rodzicami. Wiem, że już jesteśmy, ale dokładniejsze badania wykazały, że spodziewamy się dziecka- powiedziałam ze łzami w oczach, wzięłam jego rękę i powoli przystawiłam do swojego brzucha, a po chwili przeszedł mi jeden pomysł.
Wzięłam jego rękę do swoich dłoni, przełożyłam do swojego mokrego już policzka i zaczęłam śpiewać jego ulubionej piosenki "Imposible".
"- I remember years ago...". https://youtu.be/Mhj15W23IjA
Po wykonaniu otarłam łzy z twarzy i usłyszałam ciche komentarze na dźwięk, których się odwróciłam, a przez szklane drzwi było widać kilkanaście osób, które stały i ocierały łzy z twarzy. Na ich widok powiedziałam
- Przepraszam. Napewno państwu przeszkadzało.
- Nie, skądże. Piękny głos- odpowiedziała jakaś starsza kobieta.
- Dziękuję bardzo, a teraz mogą się państwo rozejść- oznajmiłam i wróciłam do sali narzeczonego.
- Nie uwierzysz co się stało, kochanie- powiedziałam, kiedy ponownie zajęłam miejsce na krześle koło łóżka- właśnie jakaś starsza kobieta powiedziała mi, że mam piękny głos. Może przez pobyt w szpitalu u Ciebie zostanę gwiazdą muzyki? O ironio, tak bardzo w dzieciństwie zapierałam się, chyba jako jedyna wśród dzieci, że nie chcę być piosenkarką, a teraz brakuje tego, żebym zgłosiła się do X- faktor albo innego mam talent. Nie mówiłam Ci o tym, bo nie zbyt rozmawialiśmy o przeszłości. Wiem, że chcesz, żebym była szczęśliwa, ale najszczęśliwsza będę jak wrócisz do nas- powiedziałam.
Minęło kilka godzin. Kilka godzin, które spędziłam jak każdego dnia przy łóżku Gregora. Opowiadałam mu o wszystkim co się dzieje. Powiedziałam, że Lucas nie mieszka już w domu jego rodziców tylko przeniósł się do Niemiec i tam z Larą sobie żyją i kontakt utrzymuje tylko z ich matką. Powiedziałam mu jak zareagowały dzieci, że jestem w ciąży. Amanda i Lexie ucieszyły się, a Tony pomarkotniał, bo stwierdził, że znowu będzie miał siostrę, a on chce mieć koniecznie brata. Wyjaśniłam mu jak kładłam go spać, że jeszcze nie wiemy czy to będzie chłopczyk czy dziewczynka, ale wolałabym dziewczynkę, ponieważ nie uda nam się taki drugi kochany i najwspanialszy syn jak on, bo on jest nie zastąpiony, a on się uśmiechnął tylko i czytałam jemu i Lexie bajkę, podczas gdy Amanda bawiła się u siebie w pokoju. Opowiadałam mu o wszystkim, od tego co mi się śni każdej nocy, poprzez co robię w ciągu dnia, a do tego momentu o czym myślę przed zaśnięciem. Mam wrażenie, że jednak mnie słyszy, bo od kilku dni jak opowiadam, że moje myśli krążą wokół niego to jego usta wykrzywiają się w blady uśmiech. Czuję, że to dobry znak i że to przyspieszy jego powrót do nas, do domu, do dzieci do mnie.
Podczas rozmyślania, a raczej opowiadania mu o całym dniu słyszę telefon. Wychodzę z sali i odbieram.
- Anastasi, słucham.
- Witam, z tej strony komisarz Reutz. Czy może Pani rozmawiać w tej chwili?
- Tak, proszę mówić.
- Po wstępnym etapie śledztwa mogę Pani powiedzieć, że Pani narzeczony, Gregor Schlierenzauer, został poszkodowany przez samochód na włoskich tablicach rejestracyjnych, który był zarejestrowany na Sandro
Sevaglio, który z kolei ukrywał się od kilku lat pod innymi nazwiskami. Czy zna Pani tego pana?
- Tak. Chodziliśmy razem do liceum, mamy razem córkę. Jakiś czas temu pojawił się w naszym życiu i chciał walczyć o córkę, a gdy dowiedział się, że Gregor ma do niej prawa, nachodził nas i ostatecznie porwał ją i wywiózł ją do Włoch- mówiłam już przez łzy.
- Zgłosiła Pani porwanie na policję?
- Nie, ponieważ zagroził, że nie zobaczę więcej córki. Po za tym córka od kilku tygodni jest w domu z powrotem, ponieważ Sandro nie żyje.
- Skąd ma Pani takie informacje?
- Z telewizji. Rzecznik policji, która bada tę sprawę powiedział to.
- W takim razie rozumie Pani, że musimy umorzyć śledztwo. Przez śmierć sprawcy nie mamy możliwości prowadzić śledztwa.
- Rozumiem. Cieszę się, że jednak się wyjaśniło- powiedziałam i rozłączyliśmy się.
Po zakończonej rozmowie wróciłam do sali i ponownie zajęłam miejsce koło jego łóżka. Chwyciłam jego dłoń, przyłożyłam ją do swojego serca i pierwszy raz od dawna się szczerze uśmiechnęłam. Pierwszy raz od dawna czuję ulgę. Ulgę, że nie muszę martwić się już o rezultat śledztwa, bo już wszystko wyjaśnione. No prawie wszystko, bo nie wiadomo kiedy Gregor się wybudzi.
Podczas tego rozmyślania i spoglądania na twarz Gregora zobaczyłam, że jego powieki się poruszyły. Przyjrzałam się jeszcze raz, żeby upewnić się czy nie mam przewidzenia. Przypatrywałam się jeszcze chwilę, aż zobaczyłam, że jego oczy powoli się otwierają.
- Hej, Gregor. Kochanie, zaraz przyjdę, tylko idę do lekarza- powiedziałam z uśmiechem i szybko udałam się po lekarza.Przepraszam bardzo że tak długo, ale czasu nie miałam. Jest następny. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Do następnego, paaa 😄
CZYTASZ
Bo w życiu trzeba mierzyć jak najwyżej...
FanfictionOna- Polka z włoskim paszportem, magister fizjoterapii AWF- u, kochająca rodzinę, siatkówkę i skoki narciarskie. On- Austriak pełną gębą, wielokrotnie nagradzany skoczek narciarski, szukający tej jedynej. Czy Zuzę i Gregora połączy uczucie? Na to py...