* * * Oczami Zuzy * * *
Dni mijały coraz szybciej. Dzieci rosły jak na drożdżach. Gregor każdego dnia jeździł na trenigi do klubu, Amanda coraz lepiej radziła sobie w szkole, a bliźniaki uczęszczały do przedszkola. Z racji tego, że każdego ranka dom był pusty postanowiłam znaleźć sobie nowe zajęcie. Udzielałam się jako fizjoterapetka po godzinach, ale zajełam się nauczaniem języków obcych.
Dzisiaj wszyscy byli już na wychodnym ja czytałam o założeniu własnego biznesu. Nagle usłyszałam dzwonek mojego telefonu.
- Zuzanna Anastasi- oznajmiłam.
- Witam. Z tej strony Elen Regut, wychowawczyni Amandy. Mogę zająć Pani chwilę?
- Tak, o co chodzi?- zapytałam zaniepokojona.
- Czy zna Pani Giulio Anastasiego?
- Tak, to mój brat- odparłam.
- Bo ten pan zgłosił się, że chcę odebrać Amande z naszej placówki- odparła.
- To proszę ich puścić. Napewno za kilka minut dotrą do domu- oznajmiłam z uśmiechem i zakończyłam połączenie.
Po paru minutach usłyszałam otwierające się drzwi. Zeszłam na dół i zobaczyłam wcześniej wymienioną dwójkę.
- Mamusia, patrz jaka niespodzianka!- powiedziała Amanda i przebiegła do mnie.
- No, no, a ktoś tu się zarzekał, że nie przyleci do Austrii za wszelkie skarby- oznajmiłam z uśmiechem po włosku.
- Bo tak miało być, a sprawa jest zbyt poważna na telefon.
- Co się stało, braciszku?- zapytałam.
- Porozmawiamy na osobnosci jak Gregor wróci, okej?- zapytał.
- Dobrze- oznajmiłam.
Po kilku godzinach do domu wrócił Gregor. Na jego widok Amanda i ja wstałyśmy i poszłyśmy go przywitać.
- Tata, a wiesz kto przyjechał do nas?- zapytała w pewnym momencie dziewczynka.
- A to mamy gościa?- oznajmił zdziwiony.
- Ciao, fratello- powiedział Giulio, który wyszedł z salonu.
- Ciao- odparł zdezorientowany austriak.
- Kochani, idźcie do salonu, a ja obiad podam- oznajmiłam z uśmiechem.
Około godziny 18, kiedy dzieci bawiły się na górze w pokoju bliźniaków, a Gregor zmęczony po całym dniu odpoczywał w sypialni i miał oko na dzieci, mój brat i ja wyszliśmy pospacerować się po okolicy.
- No to co mi takiego ważnego chciałeś powiedzieć na osobności?- zapytałam, kiedy byliśmy w bezpiecznej odległości od domu.
- Wiesz, że nie mieszkam już z rodzicami, ale jestem u nich codziennie, bo mama się źle czuje w ostatnim czasie.
- Coś jest nie tak z Eriką?- zapytałam zmartwiona.
- Nie, znaczy nic poważnego. Chodzi mi o to, że jak kilka dni temu wracałem od nich do siebie to minąłem jakiegoś kolesia, który wyglądał jak...
- Jak kto?- zapytałam.
- No właśnie to jest dziwne, ale jak Sandro.
- Co? Przecież Sandro nie żyje od kilku lat. A wiem, że nie miał brata bliźniaka.
- Słuchaj dalej. Jak poszedłem do jego rodziców, bo miałem sprawę do jego siostry, bo chwilowo u nich mieszka to ON mi właśnie drzwi otworzył.
- Sandro?
- Tak. Na początku go nie poznałem, ale jak się odezwał, to wiedziałem, że to był on. Wiesz jak swego czasu przesiadywał u nas cały czas to kolesia zapamiętałem bardzo dobrze.
- Wierzę, braciszku- oznajmiłam- i co ja mam teraz zrobić? Amanda wie, że jej tata leży na cmentarzu we Włoszech, a my sobie ułożyłyśmy życie tutaj, w Austrii.
- Wiem, siostra. I dlatego wolałem przelecieć tutaj niż żebyś miała się dowiedzieć od obcych czy przez telefon.
- Dzięki, kiedy masz powrót do Italii?
- Jeszcze zahacze o Polskę, żeby tatę odwiedzić, czyli do Włoch wrócę jakoś za tydzień myślę, bo ojcem też chcę się nacieszyć- powiedział z uśmiechem.
- Oczywiście, a nie wiesz czy twoja mama będzie w domu?- zapytałam.
- Tak, oczywiście. Wszystko ma u nas na miejscu, więc na żadne dalekie wycieczki się nie wybiera- powiedział.
- Myślę, że w przyszłym tygodniu polecę na miejsce i się dowiem co jest grane- oznajmiłam.
- Jak uważasz, a powiesz Gregorowi?
- Oczywiście, jest częścią mojego życia i nie mamy przed sobą żadnych sekretów- oznajmiłam.
- Jak uważasz- oznajmił.
W domu byliśmy po 19. Gregor szykował kolacje, a dzieci siedziały w salonie przed telewizorem.
- I jak było na spacerze?- zapytał Gregor na mój widok.
- Czasem trzeba pobyć trochę z bratem- odparłam z uśmiechem.
- Dokładnie- oznajmił Giulio.
- Będziecie jeść?- zapytał.
- Ja podziękuje. Jestem zmęczony, więc pójdę się położyć- oznajmił.
- A ty, kochanie?- zapytał ponownie.
- A ja zjem, bo bajecznie pachnie- odparłam zachwycona.
- Bo to moja specjalność. Macie tapas i spaghetti carbonara, a do picia wino.
- Włosko- hiszpański wieczór?
- Chciałem tylko italiana, ale wyszło też trochę hiszpańskiego.
- To super, kochanie. Giulio, zjesz z nami?- zapytałam.
- Idę spać, dobranoc- oznajmił i poszedł do swojego pokoju.
* * * Oczami Gregora * * *
Minęło kilka dni. Ja chodziłem na treningi, dzieci chodziły do przedszkola i szkoły, a Zuza w ostatnim czasie miała luz w pracy, więc całe dnie siedziała w domu. Giulio zawitał do nas tylko na jeden dzień i jechał w drogę do swojego ojca. Bardzo niepokoiło mnie dalszego Zuza nie chciała mi powiedzieć o czym rozmawiała z swoim bratem i dlaczego nie chciała mi powiedzieć.
- Jestem- powiedziałem, kiedy zamknąłem drzwi wejściowe, a na przedpokoju pojawiła się Zuza.
- Cicho, kochanie, dzieci wszystkie śpią- upomniała mnie.
- To dobrze. Kochanie, możemy porozmawiać?- zapytałem.
- O co chodzi?- zapytała, kiedy usiedliśmy w salonie na kanapie.
- Powiesz mi o czym rozmawiałaś z swoim bratem?- zapytałem.
- O Włoszech,yyy, o znajomych, yyy, o rodzicach i ogólnie o życiu.
- Kochanie, kogo ty chcesz ładować w balona? Widzę, że teraz kłamiesz i coś się dzieje- oznajmiłem.
- Dobra, kochanie, mas racje i nie powinnam przed Tobą tego ukrywać, tak jak zrobiłam to z Amandą- oznajmiła.
- Co się stało?
- Giulio przyjechał tu z jednego powodu. Otóż jest bardzo prawdopodobne, że w naszym życiu pojawi się jeszcze jeden mężczyzna- oznajmiła kobieta.
- Czy... ty... kochanie... jesteś...?- pytałem powoli.
- Nie, nie, nie jestem w ciąży. Chodzi o coś bardziej poważnego. Otóż Giulio jakiś czas temu spotkał we Włoszech Sandro...
- Kim jest Sandro?- zapytałem.
- Sandro to biologiczny ojciec Amandy. Bo się, że przez te lata rozłąki będzie chciał mi odebrać małą.
- Zuzia, kochanie, nie przejmuj się- objąłem ją- przez ten cały czas był uznany za martwego, więc tak łatwo do go żywych nie przywrócą, a po za tym to z nami mieszka od 2 lat i to mnie traktuje jako swojego tatę, a nie człowieka, który tylko ją spłodził. Zamierzamy się pobrać, a po ślubie zamierzam ją adoptować, żeby mieć do niej wszystkie prawa- dodałem.
- Naprawdę chcesz to zrobić?- zapytała Amanda, która akurat schodziła do salonu.
- Mandy, a co ty tu robisz?
- A to nie jestem twoją córką teraz?
- Jesteś, oczywiście, że jesteś. Chodzi o to, że kiedy się pobierzemy z twoją mamą to podpisze takie mega hiper ważne dokumenty, które będą mówić wszystkim, że jesteśmy tatusiem i córką.
- Kiedy ślub?- zapytała dziewczynka.I kolejny. Przepraszam, że tak wyszło, ale nie było weny i weny. Mam nadzieję, że się spodobał :) postaram się dodawać częściej :) także do następnego i lajki zostawiajcie, bye 🙂
CZYTASZ
Bo w życiu trzeba mierzyć jak najwyżej...
FanficOna- Polka z włoskim paszportem, magister fizjoterapii AWF- u, kochająca rodzinę, siatkówkę i skoki narciarskie. On- Austriak pełną gębą, wielokrotnie nagradzany skoczek narciarski, szukający tej jedynej. Czy Zuzę i Gregora połączy uczucie? Na to py...