28

372 19 1
                                    

* * *  Oczami Gregora * * *
   Nadszedł dzień pierwszego konkursu w Wiśle. Mówiąc szczerze uwielbiam tu przyjeżdżać i czuć tę atmosferę jaką tworzą polscy kibice. Wierzcie albo nie, ale jak się siedzi na belce startowej, a z dołu słyszy się ciągłe trąby to człowiek czuje po co żyje. U nas w Austrii nie ma takiej atmosfery. Owszem są kibice, ale nikt nie zrobi większego hałasu niż kibice tutaj w Wiśle albo w Zakopanem.
   Obecnie siedzę z Kraftem w busie i jedziemy na skocznie, bo przed nami seria treningowa i konkurs.
- Nie śpij, bo Cię okradną- powiedział z uśmiechem Diethart, który siedział przed nami.
- Wcale nie śpię, tylko myślę- wyjaśniłem chłopakowi.
- Ooo to Zuza sobie chyba nie odpocznie- odparł z uśmiechem Andi.
- Nie myślę o Zuzi. Tylko o dzisiejszym konkursie- odparłem.
- A to nowość. Nie ma się czego bać, już tyle razy tu skakałeś- wtrącił się Stefan.
- Nie o skoki chodzi. Myślałem raczej o tych kibicach i o atmosferze, którą tworzą rok w rok- wyjaśniłem moim kompanom.
- Racja. To jest niesamowite- zgodził się ze mną Michi.
- Racja- odparła reszta chłopaków.
- Aż szkoda, że w Polsce są tylko 2 konkursy- podsumował Stefan.
    Krótko po naszej rozmowie dojechaliśmy na skocznie. Serwismeni się spisali bi cały sprzęt był już w naszym domku pod skocznią. O 9 odbyła się seria próbna, a o 11 kwalifikacje. W sumie oba te skoki będą dla mnie skokami treningowymi, bo z racji tego, że zajmuję 8 lokatę w generalce to nie muszę się zakwalifikować do konkursu, bo start mam pewny.
   Seria próbna i kwalifikacje przebiegły pomyślnie. Co prawda najwyżej usytuowany był Diethart, bo na 13 miejscu razem z Finem Jarko Määttä, ale za to klase pokazali Polacy, którzy zajęli 2 pierwsze miejsca, odpowiednio Maciej Kot i Piotr Żyła, ale to nie dziwota, że bo znają tę skocznie jak mało kto, tak jak my Bergisel, Schanze czy Kulm.
   Po kwalifikacjach mieliśmy chwilę wolnego przed konkursem, więc wszyscy skoczkowie wrócili do hotelu na obiad, ale byliśmy wpuszczani po 2 kadry, bo stołówka hotelowa nie wytrzymałaby natężenia około 200 ludzi, oczywiście licząc wszystkich ze sztabów trenerskich i serwismenów.
   Na obiad zostaliśmy zaproszeni w ostatniej kolejności z racji tego, że byliśmy rozpisani z Polską, a wiadomo gospodarz wpuszcza wszystkich przed siebie.
- Gregor, widziałeś Zuze?- zapytał mnie Kamil, który przechodził akurat koło naszego stolika.
- Myślałem, że zejdzie z Wami- powiedziałem lekko niezapokojony.
- Wiesz w końcu jest fizjo u Was- odpowiedział ponownie.
- Cholera jasna. Idę jej poszukać- odparłem, a następnie wstałem i opuściłem stołówkę.
   W pierwszej kolejności udałem się pod jej pokój. Cały zdenerwowany zapukałem raz po raz co raz głośniej.
- Co jest?- zapytała dziewczyna, ale kiedy mnie zobaczyła powiedziała- cześć, kochanie. Co się stało?
- Obiad jest, a Ciebie nie było na stołówce i się zacząłem martwić.
- Oh, domyślam się, że to ukochany mojej córki- usłyszałem zza jej pleców kobiecy głos, a następnie obok Zuzy stanęła druga kobieta w zaawansowanej ciąży- Gregor, prawda?- zapytała.
- Tak, a Pani to pewnie mama Zuzy?- zapytałem lekko zażenowany.
- Formalnie. Jesteśmy jak siostry, więc nie mów do mnie per pani- oznajmiła kobieta- Ewa jestem.
- Gregor. Miło mi poznać- oznajmiłem, a nastepnie oddaliła się od nas.
- Hormony, wybacz jej- powiedziała mi Zuza.
- Rozumiem, kochanie. Idę na dół na śniadanie- oznajmiłem- będziesz na konkursie?- dodałem.
- Oczywiście, kochanie. To moja praca- odparła- zejde na śniadanie z mamą. Kocham Cię.
- Kocham Cię bardzo. Do zobaczenia, kochanie- odparłem z uśmiechem i udałem się na stołówkę z powrotem.
    Czas wolny zleciał nam bardzo szybko między kwalifikacjami i konkursem głównym. Około 15 wyruszyliśmy na skocznie, aby uniknąć korków. Kiedy sprzęt był już rozpakowany odbyliśmy wspólnie rozgrzewkę.
- Wujku, cześć- usłyszałem głos zza swoich pleców.
- Lili, cześć maleńka. Co tu robisz?- zapytałem zdziwiony biorąc małą blondynke na ręce.
- Psyjechalam tu z tatą- wyjaśniła dziewczynka i wskazała na ojca.
- Morgi, stary, co ty tu robisz?- zapytałem z uśmiechem podchodząc do przyjaciela.
- Akurat się strafił wolny tydzień i Lilly jest u mnie to pomyślałem czy nie odwiedzę starych śmieci- oznajmił.
- Dobrze Cię widzieć- powiedziałem.
- A jak u Ciebie? Z tego co widziałem w telewizji to po za treningami jesteś bardzo zajęty- odparł z uśmiechem blondyn.
- Sam wiesz dobrze, że chciałem rezygnować z tego, żeby ratować siebie i Lare, ale dzisiaj dziękuję Bogu, że nie popełniłem największego głupstwa w swoim życiu- odparłem.
- Wiem, stary, ale tak to byś nie poznał Zuzy- powiedział- a to musi być twoja panna- dodał patrząc za mną i momentalnie koło mnie stanęła moja ukochana.
- Cześć, kochanie- odparłem z uśmiechem- co tu tak wcześnie robisz?
- Też się cieszę, że Cię widzę, Gregor. Przyjechałam tu, bo to moja praca i chcę pomóc Erikowi- wyjaśniła.
- A Zuza poznaj mojego najlepszego przyjaciela Thomasa Morgensterna i jego córkę Lilly- oznajmiłem- Morgi, to jest Zuzanna Anastasi, nasza fizjoterapeutka i od niedawna moja dziewczyna- dodałem, a oni oboje uścisneli sobie ręce.
- Cześć, królewno- powiedziała Zuza z uśmiechem do małej panny Morgenstern- chcesz zobaczyć coś fajnego?- dodała.
- A cio?- zapytała dziewczynka.
- Pokaże Ci dlaczego twój tata tak fajnie skakał, a wujek robi to nadal. Co ty na to?- wyjaśniła, a Lilly zeszła z moich ramion i poszła w stronę Polki, a następnie odeszły.
- Będzie wspaniałą matką. Mam nadzieję, że twoich dzieci- oznajmił mężczyzna.
- Też mam taką nadzieję, Morgi- odparłem z uśmiechem patrząc gdzie moja ukochana kieruje córkę przyjaciela.

Jest 28. Dziękuję wszystkim za głosy i komentarze oraz dodawanie mojej powieści do listy lektur. Ponownie gratuluję Maćkowi wygranej w PjongCzang. Czekam na więcej :-) do następnego, paaa :-)

Bo w życiu trzeba mierzyć jak najwyżej...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz