Wychodząc z sali udałam się, aby znaleźć doktora. Poszłam do gabinetu, ale tam nikogo nie znalazłam, więc poszłam do pokoju lekarskiego. Tam na moje szczęście znalazłam go wśród kilku osób.
- Panie doktorze, Gregor się obudził- powiedziałam.
- Już idę- powiedział mężczyzna i od razu wyszedł, udając się w stronę sali Schlierenzauera.
Po kwadransie cały zespół medyczny opuścił pokój Gregora.
- Panie doktorze i jak z Gregorem?
- Napewno lepiej niż miesiąc wcześniej. Jest w pełni świadomy i jest z nim pełen kontakt- oznajmił.
- Mogę wejść do niego?
- Tak, oczywiście. Nie widzę przeciwwskazań- oznajmił lekarz, a ja udałam się do dobrze sobie znanej sali.
Weszłam do środka. Usiadłam na krześle, objęłam jego dłonie i powiedziałam
- Witaj, kochanie- a on się uśmiechnął i już chciał się odezwać, ale mu przeszkodziłam- spokojnie, kochanie, nabierz sił i porozmawiamy.
- Hej... kochanie- powiedział ochrypłym głosem, a ja się uśmiechnęłam.
- Oh, kochanie. Zawsze musisz postawić na swoim- mówiłam z uśmiechem, a on pokiwał głową i również się uśmiechnął- tęskniłam za Tobą, kochanie- dodałam.
- Ja... też- ponownie odpowiedział.
- Gregor, nie mów więcej. Oszczędzaj siły- oznajmiłam.
- Nic... Mi... Nie... Jest.
- Kochanie, czy ty zawsze musisz postawić na swoim?- zapytałam, a on pokiwał głową na potwierdzenie- Greg, kochanie, teraz musisz wypoczywać. Jeszcze sobie pogadasz, ale teraz wypoczywaj.
- Dzieci...
- Kochanie, jesteś na OIOM-ie i dzieci nie mogą tu wejść. Jak przyniosą cię na oddział to będziecie mogli się zobaczyć.
- Nie- odparł mężczyzna i wskazał na mój brzuch- Czy... Ty...?
- Tak, kochanie. Będziemy mieli dziecko- powiedziałam z uśmiechem i przyłożyłam jego rękę do brzucha- słyszałeś jak ci to mówiłam?- zapytałam.
- Tak. A ty jak się czujesz? Jesteś chora?
- To tylko fałszywy alarm. Nie robiłam testu i podejrzenie choroby padło w szpitalu w Wiśle- oznajmiłam- po dokładnym badaniu tutaj wyszło na jaw, że jestem w ciąży.
- A co z Sandro?
- On spowodował twój wypadek, ale już nie żyje. Zginął na jakiś nielegalnych wyścigach we Włoszech.
- A Amanda?
- Poleciałam po nią do Włoch, jest już z nami. Chodzi do szkoły i tak jak bliźniaki spędza czas u twoich rodziców.
- Ślub... Przepraszam.
- Kochanie, nie przepraszaj. Mama się zajęła odkręceniem tego wszystkiego. Jeszcze przyjdzie czas na nasz ślub. Najważniejsze, że ty żyjesz i jesteś z nami- powiedziałam z uśmiechem.
- Ile byłem nieprzytomny?
- Miesiąc. Ja, Kofler i twoja mama byliśmy tu cały czas. Nawet Morgenstern przyleciał.
- Thomas, też tu był?- zapytał.
- Tak. Przyleciał do nas na 2 tygodnie sam, a potem wrócił do siebie.
- A Andreas i mama?
- Byli tu rano, ale poszli do domu. Wiesz taki system zmian.
- Rozumiem. A co mi jest?
- Nic strasznego. Trochę się poobijałeś, ale to nic poważnego. Tak przynajmniej mówi lekarz.
- Dobrze, kochanie, wierzę Ci. A kiedy zobaczę dzieci?
- Już ci mówiłam, że jak tylko przeniosą Cię na inny oddział to od razu przyjdę do Ciebie z dziećmi- oznajmiłam.
- A dajesz sobie radę w domu?
- Tak. Dzięki twoim rodzicom jest łatwiej. A teraz jak będziemy mieli kolejne dziecko to jakaś siła we mnie wstąpiła i mam taki power jak nigdy.
- A jak dzieci zareagowały?
- Dziewczynki się ucieszyły, a Tony posmutniał.
- Dlaczego?
- Bo martwi się, że będzie miał kolejną siostrę, a ja mu powiedziałam, żeby się cieszył, bo to znaczy, że brat napewno nie będzie taki super jak on.
- Mój chłopak- powiedział dumnie.
- Tak, przecież bliźniaki wdały się w Ciebie- powiedziałam.
- Oj, bez przesady. Oczy mają po Tobie, kochanie, a Amanda to cała ty, więc jest po równo- oznajmił z uśmiechem.
- Następna będzie dziewczynka podobna do mnie i wtedy będzie po równo- oznajmiłam z uśmiechem.
- Widzę, że cię przegadam Cię. A kochanie jak tam w klubie?
- Wszystko dobrze. Chłopaki tęsknią i pytają kiedy wrócisz do skakania. Sztab szkoleniowy mówi, że nikogo równie dobrego nie znajdą.
- A przecież jeszcze nie dawno sami chcieli niemal wywalić mnie.
- Widzisz, kochanie, jak to się życie toczy.
- Nie, kochanie, ten klub nie jest bezinteresowny. Jeszcze miesiąc musiałem zacząć szukać nowego klubu i wszystko postawić na jedną kartę, a teraz wszystko jest w porządku. Nie wierzę w to- odparł.
- Kochanie, wszystko się poukłada. Najpierw musisz dojść do sobie a potem się będziemy tym martwić.
- A właśnie, kochanie, kiedy wyjdę?
- Doktor powiedział, że za kilka dni przeniosą cię na oddział, więc myślę, że za jakieś 2 tygodnie cię wypuszczą, ale potem została kwestia rehabilitacji.
- Rehabilitacją klub się zajmie, bo mamy naprawdę dobrą kadrę, co nie kochanie?
- Kochanie, ja teraz przechodzę na macierzyński, więc będziesz musiał przejść pod ręce Klausa.
- Ale w domu wieczorem dodatkowy masaż leczniczy się przyda i nie zaszkodzi.
- Gregor Schlierenzauer typowy mężczyzna. Myśli tylko i jednym.
- Miesiąc cię nie widziałem, więc chyba mam większe prawo do tego niż ktokolwiek inny- oznajmił z uśmiechem.
CZYTASZ
Bo w życiu trzeba mierzyć jak najwyżej...
FanfictionOna- Polka z włoskim paszportem, magister fizjoterapii AWF- u, kochająca rodzinę, siatkówkę i skoki narciarskie. On- Austriak pełną gębą, wielokrotnie nagradzany skoczek narciarski, szukający tej jedynej. Czy Zuzę i Gregora połączy uczucie? Na to py...