* * * Oczami Zuzy * * *
27.10.2017 20:00- to godzina o której wylatuje z Austrii do Polski. Lot z Innsburga do Pyrzowic potrwa 2 godziny. Z lotniska odbierze mnie Damian, bo mama zostanie z Rozalią w domu i dokończy kolację z okazji mojego przyjazdu. Gregor został z dziećmi w Innsburgu i wziął wolne w klubie, więc cały czas może czuwać nad ich bezpieczeństwem, a zwłaszcza Amandy. Czy boję się o nią? Oczywiście. Po tym jak Sandro zawitał u nas w domu i zrobił awanturę boję się, że pewnego dnia zrobi coś Amande albo co najgorsze ją porwie. Ciekawe czemu się tak zmienił? W liceum był najlepszym uczniem w całej szkole. Zadzwonię do jego rodziców i pogadam z nimi, może oni będą coś wiedzieć. Oczywiście na początku zadzwonię do Gregora, tak jak mu obiecałam zanim się pożegnaliśmy. Jutro wcześnie wstajemy bo będziemy jechać na weekend do Wisły, żebym mogła tam załatwić wszystkie sprawy związane z ślubem.
Lot minął bardzo szybko. Równie szybko odebrałam swój bagaż i udałam się do poczekalni. Tam ujrzałam Damiana.
- Hello, Papa polaco- powiedziałam z uśmiechem na twarzy.
- Witaj, włoska córko- oznajmił z uśmiechem i przytililismy się.
- Hm, czy ja wiem czy włoska? Bliżej mi teraz do Austrii czy Polski.
- Jak zdobędziesz obywatelstwo Austrii to pogadamy.
- Jak się czujecie?- zapytałam.
- Ojcostwo daje mi w kość, ale ogólnie jest super. Rosalie rośnie z każdym dniem, a każdemu jej kroku przygląda się Ewa.
- Znam to. Uwierzysz, że odprowadzała mnie do szkoły do 10. roku życia?- odparłam.
- Nie pamiętam, żeby takie coś było.
- Kiedy Ciebie poznała zmieniła się. Ty przykułeś jej uwagę, więc ja trochę odsapnęłam.
- Pamiętam jakby to było wczoraj. Kiedy otwarłaś mi drzwi do domu i pierwszy raz się spotkaliśmy, powiedziałaś coś po włosku, zatrzasnełaś drzwi i krzyknęłaś do Ewy, że jakiś znowu jehowy Was nawiedził. Kiedy miałem odjeżdżać już do siebie twoja mama wyszła przed dom i zaczęła się tłumaczyć- oznajmił.
- Pamiętasz to, serio? Pokłóciłam się wtedy z bratem i stąd włoski, a kręciło się dużo jehowych w tamtych czasach i dlatego uznałam Cię za jednego z nich. Ja natomiast pamiętam co powiedziałam Ci podczas naszej pierwszej rozmowy na kolacji urodzinowej mamy- wytłumaczyłam.
- Ja też, Zuza. Złowrogo brzmiały słowa "Wiesz co, może i moja mama się w tobie zakochała, ale pamiętaj, że jak ją skrzywdzisz to będziesz miał ze mną do czynienia, a jestem pół Włoszką" z ust dziesięciolatki.
- Wiesz byłam wtedy dzieckiem i za cel wzięłam sobie znalezienie jej partnera. Nie mogę uwierzyć, że za niedługo będziemy obchodzić Waszą 10. rocznicę ślubu. Z wszystkich facetów jakich mama spotykała odkąd pamiętam to ty jesteś i zostałeś.
- I nigdzie się nie wybieram, bo mam rodzinę. Mam Ewę, Ciebie i Rozalie. Mam wspaniałą żonę i 2 wspaniałe córki. Mimo, że wiem, że najbardziej na świecie kochasz Andre to wiedz, że dla mnie byłaś, jesteś i zawsze będziesz zaraz po twojej mamie największym szczęściem jakie spotkało mnie w życiu.
- Oh, Damian, bo się pobeczę. Ja też Cię kocham jak ojca- powiedziałam i przytuliłam go ponownie.
- Koniec wzruszeń i jedźmy do domu, bo mama zrobiła taki obiad, że szybko wystygnie- oznajmił i ruszyliśmy w stronę domu.
- A jak tam u Was?- zapytał Damian podczas drogi.
- Dobrze. Gregor skacze, Amanda chodzi już do 3 klasy i swobodnie mówi po niemiecku, a bliźniaki rosną cały czas.
- To dobrze, a kiedy do nas wpadniecie wszyscy? Chciałbym zobaczyć wnuki.
- Będziecie się widzieć na ślubie. Po ślubie wy bierzecie dzieci, a my lecimy na podróż poślubną.
- A gdzie się wybieracie?
- Tym miał się zająć Gregor, więc nie wiem. Nie chciał nic zdradzić.
- No tak, pewnie ma być niespodzianka.
- Tak, tak, pewnie. A jak hotel?
- Rozrasta się i zabieramy się za budowę nowego hotelu. Pierwszego za granicą- oznajmił.
- No to gratulacje, Damian. Mam nadzieję, że zachaczycie o Austrie i okolice Innsbrucka- odparłam.
- No właśnie kiedy skończymy budowę placówki w Niemczech to zabieramy się za Austrię- oznajmił.
- To super. A macie jakąś lokalizację wybraną?
- Tak, w Innsburcku na Reisenstraße. Mamy od kilku lat tam działkę i jest stosunkowo blisko skoczni- wyjaśnił.
- Tak, to prawda. Macie szczęście, bo za ostatnim domem jest potężna działka nie zagospodarowana, a do stoczni tam jest jakieś 10 minut, no i to sąsiednia ulica od nas.
- No właśnie ta działka jest nasza. Jak dobrze pójdzie to na przyszłe lato chcemy już zacząć tam działać.
- O to rozumiem, że będę Was widywać częściej?
- Nie, co prawda od czasu do czasu któreś z nas tam przyleci, ale nie zamierzamy przeprowadzać się tam- odpowiedział.
- Damian, ale jak to? Przecież będziecie musieli zarządzać.
- No i tu już jest sprawa do Ciebie. Czy jak hotel będzie gotowy to zrobisz nam tę przyjemność i zostaniesz kierownikiem w Innsbrucku?- zapytał, a ja zaniemówiłam.
- Nie wiem co powiedzieć.
- Zastanów się i pogadamy na spokojnie po twoim ślubie, a dzisiaj z mamą dopowiemy Ci resztę- powiedział mężczyzna i wjechaliśmy na wjazd do ich domu.Po długich meczarniach powstał ten rozdział. Może szału nie ma, ale zawsze coś. Może się rozkręci w przyszłym rozdziale akcja? Kto wie. Także miłego czytania i do następnego, bye :-)
CZYTASZ
Bo w życiu trzeba mierzyć jak najwyżej...
FanfictionOna- Polka z włoskim paszportem, magister fizjoterapii AWF- u, kochająca rodzinę, siatkówkę i skoki narciarskie. On- Austriak pełną gębą, wielokrotnie nagradzany skoczek narciarski, szukający tej jedynej. Czy Zuzę i Gregora połączy uczucie? Na to py...