Spędzałam miło czas czytając książkę, którą znalazłam na półce w moim pokoju. Książka opowiadała o lesie pełnym elfów, w którym jedna z elfek zaprzyjaźniła się z potworem. Zaciekawiła mnie już sama okładka, pokazywała ona drzewa przebite ogromnymi śrubami. Widocznie ma to jakieś ukryte znaczenie. Poza czytaniem napisałam w pamiętniku o wszystkim czego doświadczyłam, jak dotąd był to mój najdłuższy wpis. Zbliżała się pora obiadowa. Siedziałam przed oknem na poduszce skupiona na czytaniu. Po przeczytaniu mniej więcej połowy tej ciekawej opowieści zamknęłam książkę i położyłam ją na kolanach. Patrzyłam przez okno na Czarny Las. Na jednej z gałęzi siedziały dwa kruki, już wolę te ptaszyska niż kogoś kto potrafi sobie skakać z kilkunastu metrów bez robienia sobie krzywdy. Nagle zauważyłam jak ktoś wychodzi z pośród czarnych krzewów. Szczupły w miarę wysoki mężczyzna w brązowej koszuli, marynarce, spodniach i butach. Czy wszyscy z tego lasu ubierają się tak jednolicie? Przeraziłam się trochę. Mężczyzna miał kasztanowe włosy do ramion. Przeskoczył podpierając się jedną ręką przez barierki i z dłońmi w przednich kieszeniach od spodni ruszył przed siebie. Zanim zszedł mi z oczu zauważyłam, że założył na usta maskę, ciemno - brązową. Poczułam się dziwnie. Najpierw mężczyzna w czerni, teraz w brązie... O co tu chodzi? Ma to jakikolwiek sens? Może powinnam opowiedzieć o tym babci?
-Annie! Obiad! - krzyknęła z kuchni na dole babcia.
O wilku mowa... Poprawiłam kitkę, wstałam, położyłam książkę na łóżku i zbiegłam energicznie na dół. Babcia siedziała już przy stole i pochłaniała po kolei każdego ruskiego pieroga. Usiadłam obok, nałożyłam sobie kilka i zaczęłam jeść. Dodałam jeszcze do tego śmietany.
-Jak tam? - zaczęła rozmowę.
-Dobrze. Przyznam, że nawet się wyspałam. - i wcale nie śniłam o tym facecie.
-Pamiętasz co ci mówiłam o lesie?
-Jak mogłabym nie pamiętać? Nie zbliżę się na krok.
-Nie chodziło mi o to byś się nie zbliżała.
Spojrzałam na nią zaciekawiona o co jej teraz chodzi.
-Chodziło mi o to byś uważała. Możesz nawet siedzieć na barierkach, byle byś nie schodziła na tamtejszą ziemię. ,,Demony" cie wyczują.
-Demony? - przeraziłam się i było to po mnie widać.
-Wybacz, wystraszyłam cię? Tak nazwano to co tam grasuje. Jak rozmawiamy o tym z koleżankami w naszym prywatnym klubie książki nazywamy je duchami lasu.
-A... - kontynuowałam jedzenie.
Babcia wstała, by włożyć brudny po jedzeniu talerz do zmywarki. Po tym do mnie podeszła i pocałowała mnie w czoło.
-Uważaj na siebie jak będziesz wychodzić.
Pokiwałam głową. Po jej wyjściu z kuchni spojrzałam na okno. Widziałam przez nie tylko niebo. Zauważyłam białego gołębia. Leciał spokojnie póki ktoś nie trafił w niego strzałą przywiązaną na sznurek. Zamarłam. Widziałam wytrysk krwi gołębia, oraz to jak spada w dół. Nie zastanawiałam się nawet i wybiegłam na dwór. Widziałam jak gołąb ciągnięty za linę jest wciągany do Czarnego Lasu zostawiając za sobą podłużny krwawy ślad. Zaczęłam szybciej oddychać, nawet nie zauważyłam jak zemdlałam. Spałam. Szłam lasem, Czarnym Lasem. Wokół mnie latały kruki, nie mogły się zbliżyć bo byłam otoczona jakąś barierą. Nagle przede mną pojawił się ten mężczyzna w czerni. Starałam się cofnąć, ale nie mogłam. Zbliżył się do mnie i złapał mnie za brodę. Przyjrzał się mi. Był zimny, jak lód. Otworzyłam nagle oczy. Leżałam na ławce na czyiś udach. Pewnie ,,na czyich?" zapytacie... Na kolanach tego faceta w brązie. Uśmiechał się dziwnie. Odskoczyłam, usiadłam obok i się natychmiastowo odsunęłam na drugi koniec ławki.
-Już nie żyję... - pomyślałam mając łzy w oczach.
Przyjrzałam się mu jednak. To nie był mężczyzna, lecz chłopak...wręcz w moim wieku, może delikatnie starszy. Mimo wszystko to nie zmieniało faktu kim jest. Uśmiechnął się nagle.
-Nic ci nie jest? - zapytał ciepłym głosem skanując mnie wzrokiem.
Starałam się nic nie mówić, ale coś mnie skłoniło do odpowiedzi.
-N-Nie...
-Cała się trzęsiesz.-mówił wystawiając dłoń w moją stronę starając się mnie dotknąć.
Zacisnęłam powieki, nie chciałam czuć na sobie jego ręki. Położył dłoń na moim kolanie. Przed jego dotknięciem sądziłam, że będzie zimny, a jednak był dosyć ciepły. Otworzyłam oczy i na niego spojrzałam. Rozejrzałam się niepewnie. Siedzieliśmy na drewnianej ławce. Odwróciłam się. Za nami była zielona barierka, a za nią Czarny Las. Serce mi przyśpieszyło. Przyjrzałam się drzewom. Nie mam pojęcia czy to ze strachu czy z szoku, ale przysięgam, że widziałam coś czarnego w szybkim tempie znikającego pomiędzy krzewami. Brązowo włosy chłopak również spojrzał na las.
-Przerażający co? ... Zawsze się bałem podchodzić choćby na centymetr do tego miejsca.
Zerknęłam na niego, zdawał się normalny.
-...Mieszkam tu od niedawna. - wskazałam na dom mojej babci - Przeprowadziłam się tu zaraz po śmierci moich rodziców w pożarze. - zakryłam po chwili twarz. - Po cholerę mu to mówię?! - pomyślałam.
Patrzył na mnie łagodnie.
-Współczuję. Ja nawet swoich rodziców nie znałem. - zabrał ze mnie swoją dłoń i się rozsiadł na ławce.
Zdjęłam dłoń z twarzy.
-Przykro mi...
Zaczął się śmiać. Patrzyłam na niego jak na szaleńca.
-Każdy mi to mówi. Nudne to.
Próbowałam zrozumieć jego aktualne zachowanie i przyznam, że mi się udało. Sama bym była zmęczona ciągłym współczuciem innych. Czujesz się wtedy jak odludek, który ma najgorzej.
- Rzeczywiście. Nudne - patrzyłam w ziemię - Nie będę już przeszkadzać - wstałam - Dziękuję za pomoc.
Patrzył na mnie dziwnym wzrokiem. Widziałam płomienie w jego oczach. Odwróciłam się, myślałam że coś za mną się pali, jednak było pusto, więc znów na niego spojrzałam. Oczy nadal wewnątrz mu płonęły. Przełknęłam ślinę i odwróciłam się ponownie. Ruszyłam prosto do domu. Zatrzymałam się przed drzwiami. Nadal siedział tam gdzie był. Wzięłam głęboki oddech i weszłam do środka. Bez zastanowienia pognałam na górę. Usiadłam na łóżku. Niezdecydowana co robić spojrzałam przez okno na tamtą ławkę. Chłopak kończył coś mówić, a z czarnych krzewów wystawała ręka trzymająca oparcie ławki. Drzewo zasłaniało mi osobę, do której owa kończyna należy jednak po czarnym rękawie już wiedziałam kto to. Zrobiło mi się słabo. Ręka po chwili zniknęła, zdaje się że ,,Czarny" (tak go nazwę) wrócił skąd przyszedł. ,,Brązowy" (wiadomo kto) zdjął maskę, stanął na ławce i wskoczył pomiędzy czarne drzewa. Oboje zniknęli w lesie. Nie wiedziałam już co myśleć. Dobrze widziałam, że ktoś biegł po lesie, to był ,,Czarny". Dlaczego mnie nie zabili? Co jest we mnie takiego, że jeden mnie obserwuje, a drugi nawet uratował?! Byłam wściekła przez moją niewiedzę. Zadzwoniłam do Mellanie.
-Halo?
-Annie! Mój Boże! Zadzwoniłaś! Słyszałam o tym co się stało! Tak mi przykro... Jak się czujesz?! Gdzie jesteś?!
Wziełam przykład z ,,Brązowego".
CZYTASZ
Czarny Las - ,,Też cię kocham''
FantasyCzarny Las. Miejsce spowite chłodem i mgłą. Plotki mówią o częstych zaginięciach młodych kobiet w tym mrocznym miejscu. Jednak czy wszystko wskazuje na pedofili, czy porywaczy? Każdy stara się unikać wzroku czegoś co się tam kryje, za drzewami, za...