Zawsze podążanie wzdłuż takich śladów źle się kończy. Jednak nie wiem, czy A.A. nie jest wampirem i po prostu nie zjadł tu sobie kolacji. Tym bardziej powinnam być przerażona, bo może będzie chciał mi coś zrobić. Jednak jestem na to gotowa, muszę być tylko skoncentrowana. Jeden podejrzany ruch, a spowolnię czas. Wzięłam głęboki wdech i powolnym krokiem ruszyłam w stronę krzewu. Im bliżej byłam tym głośniejsze słyszałam odgłosy. Przypominały mlaskanie. Serce biło mi coraz szybciej. Nim zdążyłam jednak spojrzeć za krzew - ktoś się z noch wyłonił. Wstał powoli z ziemi, wzrostem przypominał Vala. Dzięki księżycowi świecącemu przede mnie, byłam w 100% pewna, że to jednak nie jest Val. Przeraziłam się i odruchowo odskoczyłam. Pechowo poślizgnęłam się i upadłam plecami na ziemię. Poczułam pod nimi coś twardego. Nie byłam jednak skora sprawdzić czym mogła być ta rzecz, przed moimi oczami stał potwór w ludzkim ciele. Był to mężczyzna. Miał długie czarne i nisko spięte włosy. Jego skóra wyglądała na prawie że białą. Oczy miał otoczone czernią, a same źrenice były krwawo czerwone. Miał piercing na ustach, a w uszach tunele. Od ust w dół był cały brudny z krwi. Na szyi miał wytatułowane splecione ze sobą węże. Miał na sobie białą koszulę, czarną marynarkę, przyległe czarne spodnie i czarne masywne buty. Spojrzał na mnie, wyśnionym wcześniej, szkarłatnym wzrokiem. Nie mogłam się ruszyć, strach mnie sparaliżował. Wyszedł zza krzewu, a zaginając podczas tego gałązki, zdołałam dojrzeć leżące martwe ciało z wyjedzonymi wnętrznościami. Jaka ze mnie idiotka, że zdecydowałam się z nim spotkać.
-Miałem się z kimś dzisiaj spotkać. Obyś była tą osobą, bo inaczej marny twój los - przemówił podchodząc do mnie i przyglądając się mojemu ciału.
Patrzył na mnie głodnymi oczami, rozrzażonymi jak piekielne płomienie, pełnymi chęci zadania bólu. Usta mi drżały.
-Sz-szukam kogoś o-o inicjałach A.A. - powiedziałam przerażona.
Po tych słowach połowicznie się uśmiechnął ukazując swe zadowolenie. Gdy tak przede mną stał, dojrzałam że jego dłonie są z czystego srebra, a palce zakończone są brzytwami w kształcie pazurów. Przypominały trochę ręce Lethala, ale zdawały się być bardziej dopracowane i nie dostrzegłam żadnych łączeń w postaci kabli. Cholera, on pewnie zna A.A. . Mogłam nawet nie myśleć i do niego iść.
-Nareszcie się spotykamy oblubienico demona - podał mi dłoń, abym wstała.
Zrobiłam to mimo wszystko sama. Złapanie jego dłoni najpewniej skutkowałoby zranieniem.
-Nie jestem oblubienicą demona, wypraszam sobie - postanowiłam zgrywać odważną.
-Czyżby list dotarł do niewłaściwej osoby? No cóż, nic się nie może zmarnować - kucnął i wyszczerzył swe ostre zęby - Jeżeli odgryzę ci jedną nogę, to na drugiej w podskokach sprowadzisz do mnie Annie Moonlight.
-Ja jestem Annie Moonlight! - krzyknęłam odsuwając się.
Podniósł się.
-Więc nie pieprz, że nie znasz Jacka, czy tam Jokea, chuj wie jak tam sobie na niego mówisz.
-Czego ode mnie chcesz? Dlaczego chciałeś się spotkać?
Zaśmiał się mrocznie pod nosem. Spojrzał mi prosto w oczy.
-Skoro nie masz nic do powiedzenia, to pozwól że sobie pójdę - nie mogłam kłamać, że się go nie boję.
Chciałam jak najszybciej wrócić do obozowiska. Ruszyłam pospiesznym krokiem przed siebie. Zatrzymałam się jednak zaraz po jego słowach.
-Wśród demonów nosi się przepowiednia, słyszałaś może?
Odwróciłam się w jego stronę. Światło księżyca sprawiało, że jego skóra wydawała się biała jak śnieg. Tylko te jego oczy, patrząc na niego widzi się tylko te oczy. Nie mrugnął ani razu do tej pory.
-Przepowiednia? - spytałam stojąc parę metrów od niego.
Przechylił na bok głowę.
-Przepowiednia, ballada, wiersz, a nawet listy gończe. Nie masz o niczym pojęcia prawda? Nie wiesz nic o demonach i ich świecie, hierarchii.
-...Jesteś demonem tak? - posmutniałam, moje życie wisiało właśnie na włosku.
Uśmiechnął się.
-Lubisz odchodzić od tematu jak widzę. Gorzej dla ciebie, twoje serducho tylko przyspieszy. Dobrze, że nie masz pojęcia, co znaczy moje imię.
-A jak ci na imię?
-Pytanie demona o imię można porównać do strzelenia sobie w dziurkę od nosa - rzadko spotykane i śmiertelne.
Zadrżałam.
-Zdradzę ci je, jeżeli wysłuchasz i weźmiesz do serca to, co mam do powiedzenia.
Zniżyłam wzrok i powoli do niego podeszłam.
-Grzeczna dziewczynka - uśmiechnął się.
Zdenerwowałam się przez te słowa. Złożył ręce, a po dziwnym odgłosie przy ich zetknięciu dało się łatwo wywnioskować, że od łokci w dół są zmechanizowane.
-Był sobie taki jeden wymiar, odpowiednik ludzkiego piekła. Znalazłabyś w nim cytadelę pełną krwiożerczych bestii, demonów, diabłów, gargulców i wielu innych szatańskich pomiotów. Tam demony sobie wybierały czy wolą żyć na własną rękę i samodzielnie zdobywać doświadczenie, czy może wolą wybrańca, który je wzmocni i nauczy wielu istotnych rzeczy. Demony, którym radość sprawiała robienie sobie z ludzi marionetek i zabawek, przeważnie wybierają samodzielność. Najgorsze jednak są te demony, które chcą zabijać, mordować i są władcze. Do tej pory znam tylko jednego takiego osobnika. Zdolny był nawet do przeprowadzenia Kriwe Rin, czyli wymordowania większej części demonicznej populacji. Podejrzewasz może jak brzmi jego imię?
Zbladłam. Czy to może być demon będący w Jokeu?...
-Me-fis-to-fe-les. Taki uroczy koleżka. Wymordował wszystkich moich przodków. Następnie cytadela upadła, demony się rozproszyły po świecie i zaczęły mordować bezbronnych ludzi dla zabawy, a nawet zabijać swoich demonicznych pobratyńców. Tak właśnie Me-fis-to-fe-les trafił do twojego oblubieńca. Nie wiesz z czym się mierzysz, krucha i delikatna istotko.
Zebrał się we mnie gniew.
-Nie jestem krucha, ani delikatna! Nie raz widziałam, co ten demon jest zdolny zrobić! I co z tego? Nie boję się! Kocham też Jokea! - krzyczałam.
-Ależ nie krzycz, nie krzycz. Pozwól mi dokończyć, zamiast zachowywać się jak dziecko. Wiesz jaka przepowiednia jest szeptana od jednego ucha do drugiego? Że płód człowieka należącego do Me-fis-to-fe-le-sa i kruczo-czarno włosej dziewczyny sprowadzi chaos. Chaos, który wywoła wojnę i strach ludów z lasów.
-Przestań! - nie chciałam tego słuchać.
-Że będzie spijał krew z twych piersi zamiast mleka.
-Przestań!!
-Że odziedziczy to co najgorsze! Że Me-fis-to-fe-les odda mu swoją cząstkę w prezencie!
-Zamknij się już! - wrzeszczałam.
Chwycił mnie za rękę rozcinając mi pazurami skórę.
-Nie lekceważ mych słów i weź je do siebie. Jeżeli tego nie zrobisz, obiecuję ci że będę uderzał i uderzał pięściami w czaszkę waszego wspólnego dziecka tak długo, aż mi starczy sił. Tak długo, aż będę pewien, że nie zdołacie go ocalić.
Otworzyłam szeroko swoje przerażone oczy, spłynęły mi z nich łzy. Załkałam ze względu na ból w ręce i ze względu na to, co mówi. Milczał tak spoglądając na mój płacz. Przetarłam po chwili łzy i wzięłam się momentalnie w garść.
-Gówno wiesz o potędze jaką posiada Czarny Las. Gówno wiesz o miłości. Gówno wiesz o tym, co będzie. Gówno też - wyrwałam z bólem rękę z jego uchwytu - możesz zrobić!
Wyśmiał mnie potężnie. Spojrzałam na niego rozkojarzona śmiechem.
-Zabawne mówić demonowi, że gówno wie. Dzięki ich bytu, ludzie są sami w sobie gównem.
-Ja człowiekiem nie jestem.
-Tak? Powiedz, co masz do zaoferowania? Spowolnisz czas? Nie zadziała to na takiego demona jak ja. Powyzywasz mnie w myślach? Tylko mnie tym sprowokujesz, aby cię pożreć. Wolę jednak poczekać, zjem wtedy podwójnie, ciebie i twojego dzieciaka.
Przełknęłam ślinę. Spojrzałam przerażona na swój cień, nie wydawał się zniekształcony, co oznaczało, że jestem tu z nim kompletnie zdana na siebie. Nie było tu ze mną Jokea. Czekaj no... Zawsze próbuję albo walczyć, albo uciekać, albo coś wymyśleć. Przypomniało mi się właśnie w jaki sposób działał Whisper. Grał swą rolę i dostawał to czego chciał. Ja chcę wrócić do obozowiska. Może spróbuję z nim trochę poflirtować? Nie mam pojęcia czy mi to wyjdzie, ale nie mam nic do stracenia.
-A gdybym miała dziecko z tobą?...Zdradź mi swe imię - podeszłam bliżej niego.
Zdawał się dziwnie na mnie patrzeć, ale nadal w to brnęłam.
-Obiecałeś mi, że zdradzisz swe imię. Pozostawisz mnie z niezaspokojoną ciekawością? - zapytałam słodkim głosem.
Zmarszczył delikatnie brwi, przyjrzał mi się raz jeszcze.
-Me prawdziwe imię brzmi Ammael - przyglądał się mi.
-Ammael - wymówiłam to udając rozmarzoną, położyłam dłoń na jego torsie.
-Nie radzę ci się zbliżać - mruknął.
-Czyżbyś nigdy nie miał dziewczyny? - spojrzałam mu prosto w jego przeraźliwe oczy.
-Twój strach cię zdradza dziewczynko - mimo swych słów położył dłoń na moim policzku.
-Ciebie też zdradza strach.
Otworzył szerzej oczy patrząc na mnie i nagle rozpłynął się w powietrzu. Chyba go zawstydziłam. Jak on miał? Ammael? Cholera! Powiedział, że jego prawdziwe imię to Ammael. Przyjaciel Vala, który rzekomo się zabił miał na imię Sammael. Ammael pasował idealnie do opisanego przez Vala wyglądu Sammaela. Muszę iść szybko do Vala. Odwróciłam się, a pod nogami dostrzegłam pęk kluczy. Wzięłam je ze sobą i wróciłam biegiem do onozowiska spragniona reakcji Vala na to wszystko. Najpierw przyniosłam, rzecz jasna, klucze do pokoju Williama i położyłam je na biurku. Pospiesznie wyszłam od Williama, a wtedy ni stąd, ni z owąd przeteleportowałam się na jeden z murów otaczających obozowisko. Joke stał obok mnie.
-J-Jack?
-Zamilcz i wpatruj się w urok nocy - powiedział poważnie.
Spojrzałam na niego.
-Dlaczego mnie tu przeniosłeś?
-Twe liczne dzisiejsze kłamstwa, twe spotkanie z kanibalistycznym upadłym aniołem, twe bezmyślne zachowanie... Szokiem fla mnie jest twe poczynanie - zerknął na mnie - Krwawisz...
Chwycił mnie za dłoń, spojrzał na rany.
-Skrzywdził cię - mruknął.
-Zrozum! Gdybym się z nim nie spotkała, to nie dowiedziałabym się czegoś strasznego!
-Demony regularnie korzystają z kłamstw - wyleczył moją ranę za pomocą mocy.
-Kłamałby mówiąc, że nasze dziecko będzie potworem i sprowadzi chaos.
Joke spojrzał mi nagle w oczy.
-Co usłyszały konkretnie twe uszy? - spytał poważny.
-M-Mówił, że nasze dziecko będzie krwiopijcą, że rozwali mu czaszkę gołymi dłońmi, że sprowadzi chaos, a ludy lasów będą się go bać - mówiłam drżącym głosem.
Joke przyciągnął mnie do siebie i ciepło przytulił.
-J-Jack?...
-Godni bylibyśmy zwać się małżeństwem z nękanym nas lękiem przed założeniem rodziny? Godni bylibyśmy zwać się rodzicami, którzy nie kochaliby i nie bronili swego dziecka mimo wszelkich trudności?
-Jack... Ja się nie boję być matką, ja się boję że jeżeli urodzę dziecko, to coś mu się stanie.
-Wybaczam ci twe dzisiejsze grzechy, ma Różo. Groźby pochodzące od demonów zostaną uciszone, gdyż przyrzekam tobie wieczność i bezpieczeństwo naszego dzieciątka.
Uśmiechnęłam się delikatnie.
-Naucz mnie, proszę, bronić siebie i bliskich.
-Wyczekiwałem otóż tego pytania. Moc ma być nam istotą bliską, zdolną bronić, nie atakować. Radością napawa mnie twe zrozumienie jej potęgi.
-Jack, mam też pytanie.
-Pytaj, a się dowiesz.
-Dziś przy stole podczas kolacji wyglądałeś na strasznie smutnego...
-Demon wprawia mnie w zły nastrój, bym zaniechał plany wobec naszego ślubu.
-Ale dlaczego nie chce byś się ożenił?
-Nasze dziecko otrzyma cząstkę Mefistofelesa, jest to rzecz nieunikniona, jednakże otrzyma cząstkę związaną z siłą jego mocy. Demony nie tracą wobec dobra innych z własnej woli, nigdy.
Zniżyłam wzrok.
-Czyli to jednak prawda, że nasze dziecko będzie miało w sobie coś z demona?
-To nieuniknione żeniąc się z mą osobistością - rzekł puszczając mnie.
-Jack?...
-Tak, Różo?
-Bardzo cię kocham i chcę za ciebie wyjść, oraz chcę mieć z tobą dziecko. Nie pozwolę, by ktokolwiek zrobił mu jakąkolwiek krzywdę.
-Me uczucia równe i twym.
-Tylko musisz mnie ściągnąć jakoś na dół. Naprawdę muszę porozmawiać o czymś z Valentino. Błagam.
Joke pocałował mnie w czoło.
-Nasze oczy spotkają się w mym pomieszczeniu.
Po czym pojawiłam się przed pokojem Vala. Weszłam bez pukania, bo ostatnim razem narzekał. Od razu pożałowałam, że to zrobiłam, bo zobaczyłam go w samym ręczniku owiniętym wokół pasa i w mokrych zarzuconych do tyłu włosach, w których wydawał się przystojniejszy niż zwykle.
-Jezu no miej wyczucie - westchnął uśmiechając się.
-To ja może - wskazałam kciukiem za siebie.
-Nie, już się ubieram. Tylko się odwróć.
Stanęłam do niego tyłem. Nie minęło wiele czasu, a był już ubrany.
-Wiesz, pasują ci takie włosy - uśmiechnęłam się.
-Gdybym chciał, aby jakiś samolot wylądował na moim czole, to tak, pasuje mi.
Zaśmiałam się.
-Słuchaj, to nie czas na śmiechy i tak dalej. Mam ci coś ważnego do powiedzenia.
-Byłaś rozmawiać z tym całym A.A. , prawda?
-Tak.
-Joke już wie?
-Tak - zniżyłam wzrok.
-To kim jest ten A.A. ?
-No właśnie chodzi o to, że to nie będzie dla ciebie zbyt łatwe do przyswojenia...
-Czemu niby? Jestem najpozytywniejszą osobą z tego całego durnego lasu i mam głupawkę na samą myśl o śmierci. Co może mnie niby ruszyć?
-Ten cały A.A. jest demonem, a jego demoniczne imię to Ammael, wyglądem pasuje idealnie do Sammaela...
-Co?... - otworzył szeroko zaraz szklane oczy - S-Sammael?...
CZYTASZ
Czarny Las - ,,Też cię kocham''
FantasíaCzarny Las. Miejsce spowite chłodem i mgłą. Plotki mówią o częstych zaginięciach młodych kobiet w tym mrocznym miejscu. Jednak czy wszystko wskazuje na pedofili, czy porywaczy? Każdy stara się unikać wzroku czegoś co się tam kryje, za drzewami, za...