*~ Czarny Las - Coraz bliżej ~*

13 0 0
                                    

Po przeprowadzeniu kolejnej kłótni między Jokem, a Valentino, wróciliśmy w końcu do obozowiska. Zauważył nas wtedy William, który siedział naprzeciwko fontanny i coś szkicował w małym notesie. Zaraz wstał, odłożył notes na ławkę, a my do niego podeszliśmy.
-Val, co się stało? Gdzie twoje rogi? - wyglądał na zmartwionego.
-Odrosną. Chyba - zdawał się mówić bez przekonania.
William zmarszczył brwi i westchnął. Niebieskie płomienie pochłonęły jego dłonie, położyl je na głowie Vala.
-Jak mi spalisz włosy, to po tobie - bał się Val.
Przecież William zna się na leczeniu, może coś wskura. Po chwili opuścił ręce.
-Jutro rano powinny już wrócić do normalności. Może trochę boleć, gdy będą się przebijać przez zrośnietą skórę.
-Jezu nie zniosę tego drugi raz - jęknął Val - Przy przemianie myślałem, że mi łeb zaraz wybuchnie - dłońmi zimitował wybuchającą głowę.
-A z wami wszystko gra? - spytał William.
-Zmartwienie nami jest rzeczą zbędną - chwycił mnie za dłoń - Wybaczcie nam - rzekł Joke i trzymając mnie za rękę ruszył w stronę swojego pokoju.
Spojrzałam na Williama i Vala. Val podniósł ręce i pokazał nimi palec wchodzący w dziurkę. Pokazałam mu swoją złość, zaczęli się oczywiście śmiać. Dotarliśmy do pokoju Jokea, puścił mnie.
-Coś się stało? - zapytałam.
-Napijesz się z mą osobą czerwonego wina? - zapytał - Czeka nas ujmująca rozmowa.
Zdziwiłam się, Joke nigdy jeszcze nie zaproponował mi alkoholu.
-Wszystko gra? Zawsze mówiłeś, że nie mogę pić, bo jestem za młoda - odwróciłam wzrok- Chciałam z resztą porozmawiać o dwóch rzeczach.
-Me słowa były jedynie propozycją, odmowa z twej strony jest zrozumiała - stanął przede mną i złożył ręce - Pragnę jednakże zacząć. Nasz ślub ma osoba postanowiła zaaranżować na sobotni dzień. Pozostało nam mało czasu, ledwie garść klepsydrowego piasku. Wiele spraw pozostaje pod znakiem zapytania.
-Jakich?
-Twa kreacja, wystrój, oraz noc poślubna.
-N-Noc poślubna? - poczerwieniałam na twarzy.
-Wpierw omówmy twą kreację. Zachowasz tradycyjny śnieżno biały koloryt, czy zejdziesz ze ścieżki zwyczajów i dobierzesz inny kolor?
-Biała, zdecydowanie biała. Pominę resztę twpich pytań. Ma być koronkowa, dłuższa z tyłu; krótsza z przodu. Musi mieć zaznaczoną talię, a welon ma mieć koronkowe zakończenia. Na głowie chciałabym mieć wianek z białych róż.
-Plany snuły się po twojej głowie, jak sądzę, przez długi czas - przyjrzał mi się - A fryzura?
-Zostawię rozpuszczone włosy, ale oczywiście je pofaluję i przyozdobię czymś błyszczącym.
-Makijaż mym zdaniem potrzebny nie będzie.
-Będzie potrzebny, ale z tym mi pomoże Shiven i może William, bo ma duszę artysty - stwierdziłam.
-Dobrze - mruknął - Masz marzenie wobec wystroju?
-Chciałabym stać pod łukiem weselnym oplecionym czerwonymi różami. A stoliki żeby miały beżowe obrusy, białą zastawę i róże. Najbardziej pragnę tych róż, dzięki tobie pokochałam te kwiaty - uśmiechnęłam się.
Joke przyłożył zewnętrzną część dłoni do mojego policzka, przymknęłam delikatnie oczy.
-A twe pragnienie wobec nocy poślubnej?
Byłam tak rozkojarzona jego miłym dotykiem, że powiedziałam coś, czego nie miałam powiedzieć.
-Mocno - odpowiedziałam, a następnie szeroko otworzyłam oczy uświadamiając sobie, co powiedziałam.
Joke jakby zamarł w bezruchu. Patrzył na moją twarz zmieniającą swój koloryt na soczystą czerwień.
-N-Nie o to mi chodziło! W sensie... Chodziło mi o mocne barwy. Mocna czerwień, czerń! Rozumiesz? - zestresowałam się.
Joke jak gdyby nigdy nic patrzył mi w oczy.
-Mocno ubarwiony pokój - zaśmiałam się z nerwów - O to mi chodziło od samego początku! Naprawdę!
-Nie rozumiem faktu twego niespokoju - przemówił w końcu - Me pytanie miało prawo zostać odebrane w nieodpowiednim znaczeniu. Twe zakłopotanie jest wręcz niepotrzebne ma Różo. Jeżeli pragniesz, aby nasze pożycie było ,,mocne", tak jak i to określiłaś, nie dostrzegam ów żadnej komplikacji - rzekł.
Płonęłam ze wstydu, a on mówił to wszystko z grobową miną. Zaproponował mi właśnie... Nawet nie chcę tłumaczyć tych słów.
-Ch-Chodziło mi o wystrój.
-Rozumiem, lecz jeszcze dobór miejsca.
-Jakieś ciche i odległe miejsce. Może jakiś dom nad jeziorem - uśmiechnęłam się lekko nie tracąc czerwieni z policzków.
-Imponuje mi twój pomysł.
-Ale mam jeden warunek Jack, chcę tam pojechać, a nie się przeteleportować. Podróż zawsze jest jednym z najlepszych przeżyć - uśmiechnęłam się.
Joke nagle chwycił mnie za tył głowy, schylił się i mnie pocałował. Zaskoczył mnie, rzadko robi to znienacka. Odwzajemniłam zainteresowana, ścisnęłam w dłoniach jego marynarkę. Po chwili przestał, a ja spojrzałam mu głęboko w oczy.
-Nasza noc poślubna jest przeze mą osobę również wyczekiwana - ruszył w stronę swojej szafy.
Zawstydziłam się, nie poznaję Jokea. Zachowuje się tak, by dorównać Valentino? Przecież to czysta głupota! Mimo wszystko właśnie tego brakowało mu do ideału. Teraz już lepszy nie może być. Joke ściągnął marynerkę i powiesił ją spowrotem na wieszaku, następnie zdjął krawat i koszulę. Przyglądałam się jego pięknemu i umięśnionemu tułowiowi. Odwróciił się nagle w moją stronę.
-Różo ma. Potrzeba twej rady jest mi ogromna.
Patrzyłam na niego jak zahipnotyzowana.
-Twej sukni ujrzeć przed naszym spotkaniem pod łukiem nie mam prawa, lecz interesuje mnie, czy posiadasz życzenie wobec mego wyglądu.
-Chcę byś tylko miał małą różyczkę w kieszonce od marynarki. Wiesz o co mi chodzi tak?
-Czarująca idea - po czym wyciągnął z szafy czarną koszulę i ją na siebie włożył
-Wracając, też mam trochę pytań.
Joke na mnie spojrzał.
-Byłeś dziś taki smutny... Dlaczego? - spytałam zaciekawiona.
-Nie trudem było dostrzec kłamstwa w twych słowach, a każde twe kłamstwo niczym sztylet w serce - odparł.
-Przepraszam, ale naprawdę chciałam zobaczyć się z Sammaelem.
-Ów spotkanie sprowadziło nam do głów świeże informacje - zaczął.
-Mówił, że... urodzę potwora...
-Stwór, zjawa, strzyga, a jednakże dziecko. Znaczenia nie ma czym jest, kochane być powinno
Uśmiechnęłam się lekko.
-Będziesz z pewnością wspaniałym ojcem, ale ja... Nie wiem czy byłabym dobrą matką... - posmutniałam.
-Dobrą matką staje się wtedy, gdy wyda się na świat potomstwo. Złą matką jest się mordując swe łono - powiedział mrocznie.
Westchnęłam, ma tą rację. Czy ja naprawdę nadaję się na matkę, skoro sama zachowuję się czasem jak dziecko?
-Jeszcze chciałam spytać, twój ojciec był albinosem?
-Pamięć ma sięga jedynienjego zarysu, białe włosie dostrzegam błądząc we mgle. Jednakże matka ma miała w sobie pełno różu.
-Pewnie po niej Val tak wygląda. Skoro tak, to po kim masz cerę? Skoro mama wyglądała jak Val, a ojciec był albinosem...
-Zawdzięczam swój wygląd memu ojcu w całości, jedyną istotną sprawą jest brak albinizmu - spojrzał w bok jakby coś ukrywał.
Przyjrzałam mu się.
-Mimo wszystko, jesteś najprzystojniejszym mężczyzną jakiego znam - uśmiechnęłam się.
-Twe słowa grzeją me serce.
-Moje serce grzeje wiedza, że niedługo się pobierzemy - zarumieniłam się.
-William został przydzielony do dekoracji. Lucyfer za zadanie będzie miał przygotowanie żywności. Vincent zostanie odpowiedzialny za muzykę, a Shiven wyruszy z tobą po sukno. Stephen będzie doglądał niebezpieczeństw pochodzących z lasu.
-Ile będzie osób? Shadow, Val, William, Lucyfer, Shiven, Tomson, Nintendo, Nightrun, Lethal.
-Nie godzę się na towarzystwo Nicole. Zniesienie Lethala będzie trudnie, lecz jej obecność może ci zagrażać, ma Różo.
-Nie obchodzi mnie to, chcę ją zaprosić. William będzie miał okazję wyznać jej co czuje, może wtedy Nicole się zmieni.
-Jest zdolna do skrzywdzenia twej osoby.
-William będzie jej pilnował. Albo ją zaproszę, albo nie będzie ślubu!
-Twa groźba nie jest mądrą.
-Twój brak zgody też.
-Troszczę się o ciebie - powiedział zniżając wzrok - Zgodzę się, lecz odbiorę jej życie w zamian jeden bezmyślny ruch - rzekł.
Przytuliłam go.
-Przynajmniej się zgodziłeś - puściłam go po chwili.
-Czemuż tak pragniesz Nicole, mej wcześniejszej miłości, na naszym ślubie?
-Bo tak wypada i już - przewróciłam oczami.
Joke chwycił mnie za dłonie.
-Ruszaj do Shiven, a następnie poszukajcie twej wymarzonej sukni.
-Mogę zabrać kogoś jeszcze?
-Kogóż to?
-Vala. Potrzebuję męskiej opinii.
-Nie jestem skory do zgody, jednakże wobec twej osoby ją wyrażę.
-Dziękuję - pocałowałam go w policzek - Ja już biegnę po Vala i do Shiven. Do zobaczenia później! - wybiegłam z pokoju.

Czarny Las - ,,Też cię kocham''Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz