*~ Czarny Las - Czerń ~*

32 3 0
                                    


Serce mi biło jak szalone. Wypowiedział moje imię tak dziwnie, specyficznie.
-Co się dzieje? Dlaczego siedzisz po ciemku? - pytałam również szeptem.
Pogładził mnie swą chłodną dłonią po policzku. Przybliżył twarz do mojej. Bokiem swej głowy zetknął się z moim. Szeptał mi wprost do ucha.
-Wyciągnił dłoń - sapał cichutko.
Zarumieniłam się lekko. Niepewnie uniosłam dłoń. Nie musiałam jej wyprostować, by poczuć nią jego umięśniony tors. Zabrałam szybko dłoń, lecz po chwili znów ją wyciągnęłam i położyłam ją na jego brzuchu. Miał na sobie koszulę, pomiędzy palcami przechodziły mi jej guziki. Czułam jak mroźne ciało unosi się i opada poprzez oddychanie.
-Co...czujesz? - spytał, nie zaprzestawał szeptu, miał dziwny jękliwy głos.
Boli go coś, że tak mówi?
-...Jesteś zimny... - mruknęłam, też cały czas szeptałam.
-Przenieś...proszę...swą dłoń wyżej...
Czułam, że moje policzki wrzą. Dobrze, że jest ciemno, bo jestem przekonania o ich głębokiej czerwieni, a Joke raczej nie. Lekko drżąc przesunęłam dłoń wyżej, na jego pierś. Serce, biło od niego gorącem. Jedyne miejsce na jego ciele, które aż parzyło. Pogładziłam go po nim.
-Chciałem...Ja... - mylił się.
Złapałam go za tył głowy, następnie za maskę i ją zdjęłam. Coś na niej było. Ubrudziłam tym czymś dłonie.
-Coś masz na masce... Co to jest? - pytałam.
-Ciemność ma tu swój powód...
-Joke? - zaczęłam się bać.
-Zaczerpnij powietrza. Co czujesz?
Skupiłam się na zapachu. Zamknęłam oczy.
-Czuję... róże i...
-Mów do mnie - mruknął troszkę się przybliżając.
-...Krew?... - upuściłam maskę.
Moje serce zaczęło bić jeszcze szybciej.
-Annie... Nie bój się mnie...
Wyrwałam się od niego. Odbiegając, chyba, kopnęłam gdzieś maskę. Przesuwając dłońmi po ścianie, wyczułam drzwi. Chwyciłam za klamkę i zaczęłam ją szarpać. Drzwi były zamknięte. Zaczęłam w nie uderzać pięściami. Po chwili męczenia, oparłam się o nie plecami, zaczęłam się w panice rozglądać. Nic, czerń.
-Wypuść mnie! - krzyczałam.
Nie słyszałam go. Mógł wyskoczyć z każdej strony. Ta krew... Co się do jasnej cholery dzieje?! Joke! Co ty wyprawiasz?! Nie wiem czy zacząć krzyczeć, płakać, albo jeszcze kontynuować walkę z drzwiami.
-Chciałem pomówić. Wysłuchaj paru słów - mówił.
Spojrzałam w stronę, z której pochodził głos.
-Porozmawiajmy na zewnątrz! Chcę widzieć co się z tobą dzieje! - przywarłam mocniej plecami do drzwi.
Nagle poczułam jego dłonie na moich policzkach.
-Puść mnie! - krzyczałam.
Drzwi się gwałtownie otworzyły, wypadłam na korytarz. Siedziałam na ziemi podpierając się z tyłu rękoma. Przez ból, wynikający z upadku, spłynęła mi łza. Joke chował się za drzwiami. Światło puszczone do środka przez drzwi ukazała podłogę brudną z czegoś czarnego. Przestałam siedzieć i wstałam. Moje oczy powędrowały ku mym dłoniom.
Były brudne z tego czegoś. Całe moje plecy, nogi, wszystko co z tyłu było czarne. Włosy, mimo że kolor się zlewał, też ubrudzone. Pomyliłam to z krwią?
-Annie - szepnął Joke - ...
-Nie zbliżaj się do mnie! - krzyknęłam cofając się.
-To o czym chciałem pomówić...Pozwalam ci odejść z obozowiska. Wracaj do domu - mówił półgłosem.
-Że co? - szeroko otworzyłam oczy - Co ty wygadujesz?
-Czarny Las nie jest bezpieczny jak kiedyś. Ja... Ja nie jestem bezpieczny.
-Joke... Wytłumacz mi co się dzieje.
-Zapomnij o mnie i uciekaj... - mruknął powoli zamykając drzwi.
Zdążyłam wbiec do środka.
-Nigdzie się nie wybieram, póki mi wszystkiego nie wytłumaczysz! - byłam oburzona.
-Masz na sobie mą krew... Czy to już nie jest wystarczający powód do ucieczki?
-To jest...twoja krew? - zaczęłam się trząść.
-Annie... Odejdź, póki czas nagi... - szeptał.
-Co ci się stało, Joke? Co ty - rozpłakałam się - do cholery wyprawiasz?! Nie chcesz mnie tu?! To po co mnie wtedy ratowałeś?! Po co kurwa?! Po co?!!! - wrzeszczałam.
-Bo się w tobie zakochałem - przyznał się.
Serce mi jakby stanęło.
-Ty... Ty się... - spodziewałam się w sumie tego - Wiedziałam, że ty coś do mnie czujesz...tyle, że... - byłam ponownie czerwona.
-Teraz... Teraz uciekaj... - mówił.
-Nie ma mowy! - wrzasnęłam.
-Annie...
Więcej łez przebyło trasę po mojej twarzy.
-Pragniesz zostać?
-Nie chcę wracać! Kocham wszystkich, których zostawiłam, ale... Wy jesteście moją rodziną! Potrzebuję was! - płakałam.
-Boję się o ciebie tak bardzo...
-Przecież nic mi nie jest! Jednak chcę byś mi wytłumaczył, co masz do Shadowa?! Za co go nienawidzisz?!
-Nadal nic nie pojmujesz? - gdy ten szedł w moją stronę, ja się cofałam, doszłam do ściany, stał tak blisko mnie - Kocham cię. Boli mnie serce jak patrzę na twój smutek, ból. Wręcz rozrywa mnie na części, gdy widzę cię z innym mężczyzną.
Przymrużyłam oczy.
-Joke...
-Jednak... Nie możemy być razem.
-Co? - zamarłam.
-Jest parę powodów. Pierwszy: Shadow. Drugi: To co w sobie mam. Trzeci-
Zakryłam jego usta dłonią.
-Dlczego mi nic nie mówiłeś i to ukrywałeś? Dlaczego?!
Milczał. Zabrałam dłoń. Złapałam go za kołnierz, oparłam czołem o jego tors i połkałam przez moment.
-Annie... Nie płacz z mojego powodu.
Puściłam go i się odsunęłam.
-Byłam...Jestem taką idiotką. Rozkochuję w sobie każdego, potem narzekam. Uciekam od każdej rzeczy, z którą nie daję sobie rady. Krzywdzę was... Jestem taką zdzirą! - miałam dosyć.
Płacząc pobiegłam w stronę drzwi. Poczułam silną rękę na moim ramieniu. Joke mnie odwrócił, przybił do drzwi, zablokował mi ręce nad głową i mnie... pocałował. Poczułam się tak jakbym lewitowała. Zamknęłam oczy. To jest ten facet, którego usta idealnie pasują do moich. Shadow całował wspaniale, ale Joke... Czułam się jak w niebie. Serce mi biło jak szalone. Nie potrafiłam opisać napływu tylu emocji naraz w moim ciele. Joke puścił moje ręce, złapał mnie w talii. Ja złapałam w dłonie jego policzki. Trwaliśmy w chwili przez dłuższy czas. Przestaliśmy w końcu. Dyszeliśmy oboje.
-Joke... - mruknęłam ledwo.
Rumieniłam się.
-Nie trać wiary w siebie, moja różo najwspanialsza - powiedział.
-Jaka różo... - uśmiechnęłam się.
-Stań się mą królową. Obiecaj mi wieczność - szepnął mi do ucha.
-Najpierw zapal światło.
-Nie możesz tego ujrzeć - mruknął smutny.
-O czym ty mówisz? - odwróciłam się do niego tyłem i dłonią zaczęłam szukać włącznika.
-Annie...proszę... - szeptał.
-Nie. Chcę zobaczyć o co ci chodzi - znalazłam włącznik.
Miałam już zapalić światło, ale ten mnie objął od tyłu przyciskając mnie do siebie i zaczął ze mną odchodzić od ściany.
-Joke! - krzyczałam próbując wyrwać się z uścisku - Nie zachowuj się jak dziecko!
Milczał nadal mnie mocno obejmująć. Moje plecy naciskały na niego z wielką siłą. Praktycznie nie stykałam się z podłogą, można uznać, że mnie niósł. Odwrócił się ze mną nagle i popchnął na łóżko. Uderzyłam brzuchem o miękką pościel. Zdążyłam się odwrócić, ale przez to, że się na mnie rzucił, nie udało mi się wstać. Leżał na mnie podpierając się rękoma tuż przy mej głowie. Zablokował mi sobą każdą drogę ucieczki. Poczułam się jak w klatce. Ciemnej, zimnej, nie wiem czy bezpiecznej klatce. Czułam jak musnął ustami moją szyję, przeszedł mnie dziwny dreszcz.
-J-Joke... - zaczerwieniłam się.
Pocałował mnie delikatnie w kącik ust. Nie wiem czy po prostu nie trafił przez tą ciemność w moje usta, czy to było celowe, ale cała wrzałam. Co on ze mną robi? W co gra?
-J-Joke - wręcz jęknęłam.
-Annie. Nie żądaj ode mnie rzeczy, których nie pragnę ujawniać. Zrozum to - przemówił praktycznie stykając się ze mną nosem.
-By mi to powiedzieć - coraz bardziej się czerwieniłam - musiałeś przybić mnie do łóżka? - mówiłam drżącym głosem.
-Powstrzymanie twej zawziętości to rzecz wymagająca.
Przypomniałam sobie właśnie, że to miała być krótka rozmowa, przeprosiny, a jestem tu ponad godzinę. Joke dodatkowo wyznał mi co czuje i ... O mój Boże... Zdradziłam Shadowa! On mi tego nie wybaczy!
-Joke... - zaczęłam niepewnie cała drżąc - Shadow... On... Co on sobie pomyśli?
-Nie zawracaj sobie głowy. Zrozumie cię.
-Nie prawda! Jak można zrozumieć to, że idziesz z kimś porozmawiać, a kończy się zdradą?! Jestem beznadziejna! - miałam już szklane oczy.
Joke ponownie mnie pocałował. Czułam jak przez pocałunek przekłada na mnie swój spokój. Łzy mi na przekór wszystkiego spłynęły. Byłam w trójkącie. Kochałam ich obu. Podczas pocałunku Joke przejechał dłonią po moim udzie. Czy on chciał ze mną...? Nie! Joke taki nie jest! Nie sądzę, by chciał ,,tego" ! Jestem dodatkowo niepełnoletnia!
Nagle przestał mnie całować. Chrząknął dziwnie.
-Twe... - zamilkł na sekundę - myśli i wyobrażenia zdają się być dosyć niegrzeczne.
Nie wytrzymałam.
-Z-Z-Zostaw moje myśli w spokoju! Jesteś zboczony! - krzyczałam próbując go od siebie odepchnąć.
Nie miałam wystarczająco siły, by powtrzymać takiego faceta jakim jest Joke. Bynajmniej nie miałam wystarczająco siły, a ten mi się dodatkowo opierał.
-Nie nazywaj mnie zboczonym, gdyż to twoje przemyślenia, nie moje. Widzę, iż wręcz cała się nagrzewasz na mój widok, czy nawet dotyk.
-Nie mów tak! - zakryłam dłońmi twarz ze wstydu.
-Nie krępuj się. Kocham twą wstydliwą, a zarazem niegrzeczną stronę.
Poczułam, że jego usta nadciągają. Zakryłam swoje ręką. Już po paru sekundach poczułam jego wargi na zewnętrznej części dłoni. Zdawał sie zaskoczony.
-Hm? - mruknął.
-Nie chcę jeszcze uprawiać seksu! - wykrzyczałam - Nie jestem gotowa! - łzy mi napłynęły, oddech przyspieszył.
-Seksu?... - zaskoczony powiedział do siebie.
Wtedy jasność. Przymknęłam oczy. Światło oświetliło pokój. Usłyszałam donośny śmiech. Shiven chyba weszła do środka. Gdy otworzyłam oczy, jej zachowanie uległo zmianie.
-Co do kur... ?!
Pierwsze co ujrzałam to Joke. Brudny z czarnej krwi. Miał czarne, mroczne oczy. Cały czas je miał? O co chodzi?
-Co wy tam robicie? - zaśmiała się - Joke jesteś nienormalny, że w takim pokoju wy... ! Wychodzę, mam dość!
Skorzystałam z okazji i go od siebie odepchnęłam, usiadłam skulona na łóżku. Rozejrzałam się. Dopiero wtedy w pełni zrozumiałam o co chodziło Shiven. Po ścianach spływały czarne krople, wszędzie było wyryte moje imię, czasem z nazwiskiem; czasem bez. Meble były brudne. Co on sobie zrobił? Zaczęłam się bać. Jednak zamarłam dopiero po zobaczeniu podłogi. Moja twarz otoczona pentagramami.
-C-Co jest?! - wykrzyczałam.
Joke stał przy łóżku oszołomiony moją reakcją. Wyciągnął ręce przed siebie, by mnie uspokoić.
-Annie. Proszę cię, nie krzycz.
Cała się trzęsłam. Przełykałam łzy, które mimowolnie zaczęłam ronić.
-Co to jest?! - wrzasnęłam płacząc z przerażenia.
-Spokojnie. Pozwól mi wytłumaczyć.
-Dlaczego tu wszędzie jest krew?! Czemu mnie nią namalowałeś?! - zaczęłam panikować.
-Jak ci to wytłumaczyć...
-Normalnie! O co tu chodzi?!
-Bynajmniej... - przełknął ślinę - 0 środek nocy. Zdziwiłam się trochę. Shadow jest pewnie zły, że nie wróciłam. Joke chwycił mnie za rękę. Wzdrygnęłam się.
-Sen jest ważny - szepnął.
Położyłam się ponownie. Serce znowu uderzało wręcz natarczywie szybko. Wpatrywałam się w niego.
-Joke...
-Tak? - odpowiedział zatroskany świdrując me oczy.
-Wytłumaczysz mi co się z tobą dzieje? - zapytałam smutna.
-To... Długa historia. Chciałbym ci to jakoś opowiedzieć w skrócie, gdyż nie ma czym się przechwalać. Moje ciało gości coś bardzo złego, coś co pragnie zabijać i przeżywa wszystko dwa razy mocniej niż ja.
-Czym dokładnie jest to coś?
-Nie chcę odpowiadać na to pytanie. Dowiesz się w swoim czasie.
-To już kolejny czas, gdy masz przede mną jakieś tajemnice. Wkurzasz mnie tym - westchnęłam odwracając się do niego plecami.
-Ja wiem, Annie - objął mnie - Ja wiem.
-Puść mnie. Shadow nas zobaczy, to mnie zabije.
-Sam fakt, że jesteś tu ze mną jest godny mordu z jego strony. Przytulanie nic nie zmieni. Kocham cię Annie.
Odwróciłam się do niego i spojrzałam mu w twarz.
-Ja ciebie też - boli mnie to, że zranię Shadowa.
Pogładził mnie po policzku.
-Przyznaj się w końcu - mruknęłam.
-Do czego?
-Do tego, że masz gdzieś Shadowa i jego uczucia - odwróciłam wzrok.
Zamilkł na moment.
-To mój rywal, jeśli wchodzisz w grę ty. Za bardzo cię kocham, by oddać cię komuś innemu. Nie potrafię - mówił.
Znów na niego spojrzałam.
-Mydlisz mi oczy. Za co ty mnie tak w ogóle kochasz? Bo jestem młodsza?
-Ah... Annie, nie pleć głupstw - przymrużył oczy - Wiek mi nie robi różnicy, jeśli tobie robi, to zaczekam. Za co cię kocham, hm? Posiadasz silny charakter, kocham. Uroczy uśmiech, kocham. Potrafisz stanąć w obronie słabszych, kocham. Docieniasz najmniejszą rzecz, kocham. Nie masz w posiadaniu talentu do kłamania, przydatne i również to kocham. Raczyłbym wymieniać w nieskończoność, aczkolwiek nocy nam nie wystarczy.
Uśmiechnęłam się lekko.
-Słodki jesteś, Joke. Nie wierzę jednak, że wtedy gdy mnie uratowałeś u Whispera, nie zakochałeś się za wygląd.
-To był ten jedyny raz, gdy wygląd zdał egzamin.
Wtuliłam się w niego.
-O co chodziło ci z tym seksem? - zapytał bezwstydnie.
Znów byłam cała w czerwieni.

20 część za nami! ! !
Trochę romantycznie, trochę mrocznie...
Co powie Shiven o tym co ujrzała?
Jak zareaguje Shadow?
Czy Valentino dotknie ta cała sytuacja, czy wręcz przeciwnie?


Czarny Las - ,,Też cię kocham''Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz