*~ Czarny Las - Uczucia ~*

38 4 0
                                    

Spojrzeliśmy sobie nawzajem w oczy. Zaczęło mnie przepełniać dziwne uczucie. Whisper podczas naszej nieuwagi zdołał uciec. Nie oderwał ode mnie wzroku nawet przy chowaniu katany. Poczułam jak me serce zaczyna wibrować. Czy to właśnie jest miłość od pierwszego wejrzenia? Wyciągnął dłoń w moją stronę. Złapałam ją, a ten przyciągnął mnie bliżej siebie. Nie mam pojęcia dlaczego, ale coś nie pozwalało mi oderwać wzroku od jego jasno-niebieskich, jak poranne niebo, oczu.
-Nie przypuszczałem, że cię spotkam akurat tutaj, jednakże obecność Jokea wtedy przy tobie nie mogła być przypadkowa.
-Jak ci na imię?
-Shadow.
To jest Shadow? Jak można mieć pseudonim ,,Cień" gdy ma się białe włosy, jasne ubrania i prawie że białą skórę? Może to ma głębszy sens?
-A twoje imię brzmi...?
-Annie. Annie Moonlight.
-Annie. Nierzadkie, aczkolwiek ładne imię.
-Dziękuję.
-Zabawne... Nie potrafię oderwać od ciebie oczu.
-Ty też?
-Pierwszy raz w życiu cię widzę, a nie było mnie tu zaledwie parę dni.
-Raz zaatakowała mnie Nightrun, spałam przez około trzy dni.
-To musiało być wtedy, gdy przyszedłem do Jokea, a ten był zamknięty u siebie.
-Przynajmniej ty nie uznajesz mnie i jego za parę.
-Jakbym mógł?  Jesteście tak różni.
-Tak myślisz?
-Widzę to i czuję.
-Potrafisz czytać w myślach?
-Niestety nie, a potrzebna ci ta moc? Jeśli czegoś potrzebujesz, jako pierwszy zgłaszam się do pomocy.
-Pytałam się z czystej ciekawości.
-Ciekawość to pierwszy stopień do Piekła.
-Piekła nie ma. Jest Czarny Las.
-Rzeczywiście. Bajkowo tu nie jest.
-Zimno, czasem strasznie, ale niesamowite osoby.
-Jeśli ci zimno mogę cię przytulić.
-Podziękuję.
-A żałuj.
-Co masz w ofercie?
-Umieśnione ciepłe ciało.
-Sweterek dużo zakrywa.
-Mogę się go wyzbyć.
-Lepiej nie. Przeziębisz się - odezwał sie znajomy głos.
Wtedy oderwałam od niego wzrok i spojrzałam na Jokea.
-...Joke.
Patrzył się na nas, chyba jako jedyna zauważyłam że zaciska pięści. O co mu chodzi? Źle, że rozmawiałam z Shadowem?
-Witaj Joke. Nie zastałem cię ostatnio.
-Jak wyprawa? - zapytał Joke po czym złożył ręce.
-Niemile i długo mijała, ostatecznie zakończona sukcesem.
Nagle uwagę naszej trójki zwrócił uwagę głośny wrzask.
-VALENTINO!!!!!!!!!!! - krzyczała Shiven.
Po chwili ukazała się Shiven goniąca Valentino. Najwidoczniej coś zrobił, biegnąc się śmiał.
-Va...lentino... - mruknął Shadow.
-Annie go uwolniła. Oboje uznaliśmy, że dwa lata to i tak już stanowcza przesada.
-Nie sądzi-
-Też nie sądziłem, że żyje.
Następne kilkanaście minut Joke tłumaczył Shadowowi jakim cudem Valentino stał się wampirzym księciem. Spoglądałam to na jednego, to na drugiego podczas rozmowy. Shadow też na mnie zerkał. Gdy już byli po rozmowie Shadow skupił na mnie wzrok.
-Annie?
-Tak?
-Co powiesz na nocny spacer lasem? - zerknął przez sekundę na Jokea - Obiecuję, że wrócisz cała i zdrowa jeszcze przed 2:00. Więc?
Już miałam odpowiedzieć, ale poczułam dwie silne męskie ręce na talii. Joke mnie chwycił i przerzucił przez ramię. Wiszę tak na jego ramieniu, on trzyma mnie za nogi.
-Annie potrzebuje snu. Wystarczająco dużo miała dziś atrakcji. Nie jadła nawet kolacji. Przełóż spacer na kiedy indziej.
Joke co ty do jasnej cholery odwalasz?! Albo jestem chora psychicznie, albo Joke rzeczywiście zaczyna szaleć. Jestem cała czerwona na twarzy. Pewnie przez tą krótką spódniczkę mi teraz wszystko widać. Im więcej o tym myślę, tym większym burakiem się staję. Zakryłam dłońmi twarz.
-Jak można omijać kolację? Annie, to niezdrowe - odparł Shadow jakby się nabijał.
Jednak oboje są dziwni. Normalnie bracia. Zaraz, zaraz... Może dlatego Joke się tak zachowuje? Może Shadow jest jego bratem? W każdym bądź razie jedyne porównanie pomiędzy nimi jakie mi przychodzi do głowy to to, że oboje mają beznadziejne i pozbawione sensu pseudonimy. Cień i Żart. Cień jest jasny, a Żart nawet się nie uśmiecha, idealnie wręcz.
-Właśnie. Zajmij się sobą - Joke się odwrócił i ruszył do korytarzy, usłyszałam jeszcze jak coś mruczy pod nosem - a nie podrywaniem mojej Annie.
Zamurowało mnie, teraz to już jestem calutka w czerwieni. ,,Mojej Annie" ?! Ile osób w tym ,,przezabawnym" obozowisku ma zamiar mnie poderwać?! Mam ich wszystkich już dość! Joke tak jak powiedział, zaniósł mnie do pokoju. Jednak po odstawieniu na ziemię zauważyłam, że pierwszy raz jestem w owym pomieszczeniu. Białe ładne umeblowanie, ogromna półka wypełniona książkami...
-Joke? - spojrzałam na niego nadal czerwona - Gdzie my jesteśmy?
-Pragnę ci przedstawić twój nowy pokój. Sam go urządzałem.
-Naprawdę?! To dla mnie? - byłam w szoku.
Szeroko otwarte oczy połączone z czerwonymi policzkami muszą wyglądać komicznie, ale właśnie tak teraz wyglądała moja twarz. Podeszłam do łóżka i przejechałam dłonią po miękkiej pościeli. Joke stanął po drugiej stronie łóżka i mi się przyglądał.
-Czyli się cieszysz?
-Oczywiście! Wspaniały jesteś! - mówiłam szczęśliwa.
-Dziękuję za komplement.
-Joke?
-Tak?
-Mam pytanie, ale nie wiem czy cię ono nie urazi.
-Pytaj o co chcesz i kiedy chcesz - usiadł na łóżku i wlepił we mnie wzrok.
Również usiadłam, przysunęłam się do niego.
-Dziwnie się zachowujesz ostatnio. Uderzyłeś mnie, wyklinałeś, próbowałeś...w sumie nie mam pojęcia co zrobić w lesie, teraz zaniosłeś mnie na rękach do pokoju. Ostatnia rzecz, co najdziwniejsze, najbardziej mnie zaskoczyła.
Milczał przez chwilę, odwrócił wzrok.
-Ja...
-Nie zmuszam cię do odpowiedzi, ale powinieneś wiedzieć, że jeśli nie odpowiesz to nie zasnę i będę o tym myśleć.
-...Ciężko mi wyjaśnić większość z tych rzeczy. Ostatnią jednak potrafię skleić w słowa.
-Mów.
-Po pierwsze: wolałbym byś nie trzymała się za blisko Shadowa, nie chcę byś się zawiodła, bądź smuciła. Po drugie: wniosłem cię tu, bo jak wiem tradycją nowożeńców jest wnoszenie partnerek do nowego domu.
Zarumieniłam się.
-...Nowożeńców? - mruknęłam.
-Nie chciałem, by to zabrzmiało jakoś nieprzyzwoicie, wybacz - mówił drapiąc się w tył głowy.
-Spokojnie, rozumiem - uśmiechnęłam się.
Spojrzał mi w oczy na chwilę. Ziewnęłam.
-Racja! Już późno - wstał - Idź już spać. Zobaczymy się na-
Chwyciłam go za dolny fragment koszuli.
-Nie idź... - odparłam cicho.
-...Nie-Nie rozumiem...
-Przepraszam. Myślałam, że możesz zostać - zabrałam dłoń.
Patrzy na mnie.
-Mogę, jeśli ci to nie przeszkadza oczywiście.
-W żadnym razie - powiedziałam z uśmiechem.
Ponownie usiadł. 
-Chciałabyś jeszcze o czymś pomówić, że tak pragniesz bym został? - zapytał nadal na mnie patrząc.
-Nie. Nie mam nic konkretnego do powiedzenia. Po prostu wolę mieć cię przy sobie jak zasypiam.
Najpierw mówię, że mam ich wszystkich dość, a teraz sama flirtuję... Idiotka. Joke spojrzał na mnie ze spokojem.
-Nie mam pojęcia co jest we mnie takiego, co każe ci mówić że wolisz przy mnie zasypiać. Troszeczkę to dziecinne.
Racja. Co ja wyprawiam? Prawie osiemnastka na karku, a ja nie potrafię zasnąć sama. Milczałam ze skwaszoną miną.
-Przyznam, że jest to urocze. 
Dopiero co wyzbyłam się czerwieni na twarzy, a przez niego znów wróciła. Tyle emocji mną targa.
-Jeśli cię urażają moje komplementy to zaprzestanę.
-Nie, nie, nie! Znaczy... Miły jesteś - mówiłam zestresowana.
-Ponownie dziękuję. 
Po tylu rozmowach z Jokem, dopiero teraz zauważyłam jego charakterystyczny sposób rozmowy. Zawsze mówi, albo odpowiada, jakby przed nim stał cały naród. Nie używał typowego slangu młodzieżowego, był taki...nijaki. Zawsze mówi z powagą, nie wykazuje większego zainteresowania czymkolwiek. Żyje by żyć. Widzę jednak, że jest okropnie samotny, jakby wewnątrz płakał. Maska wygląda tak jakby była jego udręką, ograniczała go. Racja. Siedzieliśmy przy stole, Joke nie jadł. Czekał, aż ja skończę i wyjdę. Nienawidzę tej maski. Łzy niekontrolowanie spłynęły mi po policzkach. 
-Annie? Ty... płaczesz? Co się stało? - przysunął się do mnie.
-Przeze mnie... musisz nosić tą maskę na twarzy. Wyniszcza cię. Czuję to. Utrudniam ci życie. Co takiego jest z twoja twarzą, że nie mogę na nią spojrzeć?! - płakałam, znowu.
Milczał i patrzył na mnie zdziwiony. Złapał mnie za rękę i przyciągnął moją dłoń do maski, tak jak do ust. 
-Dotknij tej maski - rzekł.
Położyłam dłoń na masce. Przejechałam palcami po tym unikalnym uśmiechu, czułam te zagłębienia. Łzy spływały. Nagle poczułam ciepły opar, oddech, wydobył się spod prostokątów. Otworzyłam oczy. 
-Nie utrudnia mi życia, przywykłem. To, że noszę ją codziennie to nic nowego. Każda wyprawa misja, podróż też jest z nią związana. Nie zadręczaj się tym. Porozmawiamy o tym po śniadaniu.
-...Joke...
-...tak?
-Zazdroszczę ci siły - oparłam czoło o jego klatkę piersiową.
-Oj Annie... - położył dłoń na tyle mej głowy i zaczął mnie głaskać - Siła to nie wszystko.
-To dlaczego akurat jej mi brakuje? 
-Nie siły ci brakuję, lecz wiary w siebie i wszystko inne. 
-...Mądrości też ci zazdroszczę.
- Nie przesadzaj już.
Ten jego ton... Nie wiem czy to była poważna uwaga, czy miał się zaśmiać. Denerwujące.
-Idź już spać. Pierwsza noc w tym pokoju powinna być miła.
-Jak zasnę to wyjdziesz, prawda?
-A mam?
-...Nie.
-Więc zostanę, lecz rano i tak mnie nie zobaczysz. To moja kolej na robienie śniadania.
-Dobrze.
Położył się, nadal miałam położoną na nim głowę. Zasnęłam tak. Śnił mi się Shadow. Rzeczywiście namieszał mi w głowie. 
Poranek. 
Obudziłam się wtulona w poduszkę. Usiadłam i się rozciągnęłam. Na szafce nocnej zauważyłam kartkę. Ziewnęłam i sięgnęłam po nią dłonią. Na niej było: ,,Hej złotko. Tu Shiven. Zajrzysz do mnie przed śniadaniem? Pogadamy, poplotkujemy... co ty na to?
-Ja na to: taaaaak - szepnęłam znów ziewając. 
Wstałam i podeszłam do lustra. Moja fryzura była w opłakanym stanie. Wypadałoby wziąć prysznic. Zauważyłam, że jakieś ubrania leżą schludnie ułożone na fotelu przy oknie. Podeszłąm. Również zauważyłam kartkę. Pismo było przepiękne. ,,Nightrun wykonała swoją pracę. Parę ubrań zwróciłem, gdyż były nieco nie w twoim stylu. Mam nadzieję, iż podoba ci się to co masz. Jeszcze wybierzemy się do centrum. Zasługujesz na to co najlepsze. Joke " . Przejrzałam ubrania. Były ładnie uszyte. Nightrun ma talent, przyznam. Wzięłam stworzony przeze mnie komplet i wyszłam z pokoju. Idąc korytarzem dojrzałam Valentino. Wychodził z obozowiska. Nie chcę być wścibska, więc się tym nie przejęłam. Doszłam do łazienki. Była duża, naprawdę. Dwa prysznice i dwie wanny (oddzielnie dla kobiet i mężczyzn), cztery zlewy, dużo luster. Zamknęłam drzwi na klucz. Położyłam ubrania na pralce. Nad pralką była duża szafka. Otworzyłam ją. Było w niej sporo półek, każda podpisana. Znajdowały się na nich: ręcznik, szczotka do zębów, pasta do zębów, grzebienie szczotki, kosmetyczki( te przeważnie na półek należących do dziewczyn) i wiele innych. Była tam też półka podpisana ,,Nightrun", gościła w niej pustka. Nareszcie znalazłam półkę z moim imieniem. Wszystko było dokładnie ułożone. Jej wyposażenie: czarny duży ręcznik, mniejszy szary ręcznik, szczoteczka do zębów, pasta do zębów, mydło, gąbka, szampon, odżywka do włosów, szczotka, lokówka, prostownica, grzebień i kosmetyczka. Otworzyłam kosmetyczkę, ciekawe skąd wiedzieli jakich kosmetyków używam, że wszystkie są tutaj? Rozebrałam się i umyłam. Wyszłam z łazienki ubrana w czarny podkoszulek z dekoltem, długą szarą narzutą(sięga mi aż do kostek), czarnych rurkach z wysokim stanem. Na nogach miałam czarne trampki. Makijaż również miałam zrobiony. Włosy miałam rozpuszczone, falowane czarne włosy opadały mi na ramiona. Pognałam do pokoju Shiven. Przytuliła mnie na powitanie. Usiadłam po turecku na kanapie, ona tak samo obok mnie. Siedziałyśmy na przeciwko siebie. Zrobiła nam kawę. Nie smakowała jednak tak samo dobrze, jak ta zrobiona przez Jokea. 
-Muszę cię pochwalić. Kocham twoja stylizację - przez całą rozmowę miała na twarzy uśmiech.
-Dziękuję.
-Co tam? Czarny Las nie taki zły hm?
-Czuję się jakby to był mój prawdziwy dom.
-Bardzo dobrze. A właśnie! Słyszałam o twoim wyczynie!
-Jakim? - zdziwiłam się.
-Postawiłaś się Jokeowi! Gratuluję kochana!
-Wyjaśnisz mi, bo nie rozumiem?
-No o sprawę z Valentino! Nawet nie wiesz jak się śmiałam, gdy widziałam Jokea biegnącego za tobą w tych swoich błyszczących bucikach! Komiczne! 
Roześmiałam się.
-Valentino to mój dobry przyjaciel. Tak wiele się zmieniło, gdy zniknął. Joke powiedział, że nie żyje, Shadowa potwierdzał. To było jakoś 2 lata temu. Co myślisz o Valu?
-Jest... wesoły. Ma piękne-
-Oczy?
-No.
-Heterochromia to niby choroba, ale wręcz kocham takie dwa różne oczka. Takie słodkie!
-Mam tak samo. Co Valentino wczoraj zrobił, że go goniłaś?
Shiven poczerwieniała.
-Więc no... Popchnął mnie na Lucyfera i-
-Pocałowaliście się? - wymknęło mi się.
-Yhym. Zdenerwowałam się na Valentino to go goniłam.
-Co na to Lucyfer?
-Lucuś? ... Nie widziałam go od tamtej pory. Martwię się. 
Ktoś zapukał do drzwi.
-Chwileczkę! - krzyknęła Shiven po czym odłożyła kawę na biurko i otworzyła drzwi.
Lucyfer stał w drzwiach z różą.
-Shiven...Ja... 
Uśmiechałam się.
-...ty... - mruknęła zdziwiona Shiven.
Lucyfer wziął oddech.
-Nie mogę w sobie tego trzymać. Pocałuj mnie zanim kompletnie popadnę w obłęd. 
Shiven rzuciła mu się na szyję i pocałowała. Poczułam, że nie mogę im przeszkadzać, więc wstałam i skierowałam się ku wyjściu. Shiven skończyła go całować i chwyciła mnie za ramię. 
-EJ! NIE SKOŃCZYŁYŚMY! Lucuś? Dołączysz się?
-Ja-jasne - cały czerwony, podał Shiven różę.

Czarny Las - ,,Też cię kocham''Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz