*~Czarny Las - Cichy Pocałunek~*

31 2 0
                                    

Siedzieliśmy tak wtuleni w siebie przez chwilę w ciszy.
-Zbliża się wieczór. Powinnaś już iść - odezwał się.
-Co jeśli nie chcę?
-Witam w mych skromnych progach - uśmiechnął się lekko.
-Nawet gdy jesteś smutny, to i tak żartujesz. Zazdroszczę ci.
-To przez to, że jesteś obok. Jakoś mi lepiej, gdy nie siedzę sam.
-Gdy człowiek siedzi sam, to do głowy przychodzą złe rzeczy. Dobrze jest mieć kogoś, kto pocieszy.
-Człowiek? To mnie z kimś pomyliłaś.
-Spokojnie wampirku - zaśmiałam się.
Przytulił mnie nagle.
-Val...?
-Siedź cicho - mruknął - Chyba mam prawo się przytulić do przyjaciólki, co?
-Jasne. Po prostu nie uprzedziłeś.
-Następnym razem spytam: ,,Annie? Posiadam prawo do przytulenia twej osoby?"
-Mówisz jak Joke - roześmiałam się.
-Wiem. Specjalnie to zrobiłem - puścił mnie i spojrzał mi w oczy - Myślisz o nim, co?
-Jak mogę o nim nie myśleć. To mój chłopak - zniżyłam wzrok.
-Powinniście porozmawiać o tej całej Nightrun... Albo nie. W nocy do niego pójdź i w milczeniu wejdź mu do łóżka, ale tak żeby o tym wiedział. Nie odzywaj się do niego, a w końcu się spyta o co jesteś zła. Wierz mi. Jeśli ci na nim zależy, to spróbuj. Jeśli mu na tobie zależy, to zada ci takie pytanie.
-A co jak będzie spał? - spytałam trochę nieprzekonana do jego planu.
-Przecież mówiłaś, że ma koszmary. Wystarczy, że trzaśniesz głośniej drzwiami.
Pogładziłam Vala po policzku.
-Jesteś wspaniały. Dziękuję - uśmiechnęłam się.
-Zawsze jestem obok, więc nie uderzaj czołem po ścianach tylko wbijaj do mnie - zetknął się ze mną czołem.
Chwila mną zawładnęła. Nie mam pojęcia co mnie do tego podkusiło. Pocałowałam go. A co podkusiło go, by złapać mnie za tył głowy i odwzajemnić. Dopiero po chwili zrozumiałam co się dzieje. Odepchnęłam go od siebie gwałtwonie i zniżyłam głowę. Widziałam jak znowu się czerwieni i łapie za usta.
-Annie! Ja przepraszam! To nie tak! - był speszony.
-To ja zaczęłam - mówiłam skrępowana - Idiotka ze mnie.
-Nie, nie, nie! Tak się właśnie dzieje jak się przekroczy przestrzeń osobistą! Zbyt się do ciebie zbliżyłem! Przepraszam!
-Joke mnie zabije - posmutniałam.
-Nie dowie się. Przysięgam, że mu nie powiem.
-Nawet gdybym chciała, to nie mam na tyle odwagi, by mu powiedzieć.
-Jest dobrze Annie. To ja jestem idiotą, nie ty.
-Ty nie rozumiesz - czerwieniłam się.
-Czego niby? - patrzył na mnie.
-Ja tego chciałam. To było celowe. Wybacz. Robię ci nadzieje, jak Shadowowi - zakryłam dłońmi twarz.
-Nie porównuj mnie do tego świrusa. Uznajmy to za... przyjacielski całus, okej? Zdradziłabyś Jokea dopiero wtedy, jeśli byś się ze mną przespała. Nie zamartwiaj się.
-Dlaczego odwzajemniłeś? - spytałam.
-J-Ja... Odruchowo...
-Przepraszam - mruknęłam.
-Jeszcze trochę godzin do północy. Co zamierzasz robić? - pytał.
-Mogę u ciebie spać? Obudziłbyś mnie o północy. Wiem, że jeśli do niego pójdę, to jutro na ślubie będę umierać z braku snu.
-Annie. Wybacz mi też. Poniosło nas oboje.
-Ty przynajmniej jesteś singlem, nie musisz się nikomu spowiadać - odwróciłam wzrok.
-No ale... Było źle? Chyba nie.
-No nie było, tylko źle że to się w ogóle stało.
-Zapomnijmy o tym - mruknął - Co robimy do północy?
-Uciekamy od kolacji - uśmiechnęłam się.
-Poprawka. Ty uciekasz.
-Właśnie. Ty cokolwiek jadłeś dzisiaj?
Podrapał się w tył głowy.
-Niezbyt. Tylko wtedy, gdy cię ugryzłem. Dieta jakby - zaśmiał się.
-Ponoć masz niedowagę.
-30 kg.
-Tyle ważysz?! - przeraziłam się.
-Nie. Tyle mam niedowagi.
-I tak dużo. Gdybyś był śmiertelny, to byś leżał w szpitalu.
-Albo byłbym przykuty do fast foodów.
-Śmiertelny Książę wampirów to w sumie nie wampir.
-Ta - zachichotał - Dziwię się, że tyle o mnie wiesz. W sumie to chore, bo ci tyle o sobie nie mówię..
-Joke zna cię lepiej niż myślisz.
-Coś o mnie jeszcze mówił?
-Nie mówi za dużo, dobrze wiesz.
-Tak, tak - odparł zniesmaczony.
-Nie wiem czy to dobry moment, ale skoro mamy tyle czasu to opowiesz mi o sobie? - spytałam.
Zamilkł na chwilę.
-Nie chcę - złapał się za nadgarstek.
Nagle zeskoczył z łóżka i rozsunął zasłony. Spojrzał na niebo.
-Księżyc niedługo wzejdzie - mruknął.
-Znowu uciekasz od tematu - westchnęłam - Będziesz z nim rozmawiał?
-Oby dziś cokolwiek powiedział.
-Kim dla ciebie w zasadzie jest ten cały Księżyc?
-Kim? - odwrócił się do mnie - Uznajmy, że... mentorem. Kimś kto daje rady. Takim... Takim ojcem.
-Słyszałam, że wasz prawdziwy ojciec cię nie lubił.
-Nie lubił? - zniżył głowę - On mnie nienawidził. Byłem podobny do mamy. Shadow i Joke byli jak tata - spojrzał na mnie - Nie szanował mnie za to jak wyglądałem. Wyzywał mnie od pedałów, od debili, od popieprzonych smarkaczy... Był dla mnie w cholerę surowy. Słabo się uczyłem. Zawsze miałem gorsze wyniki, niż Joke i Shadow. Zdaje się, że siedziałem przy zeszytach dłużej niż oni, ale co poradzić gdy Joke ma niesamowitą pamięć, a Shadow jest sprytny. Zawsze im się udawało. Co mi pozostawało? Wyzwiska, szarpaniny, jakieś cholerne problemy z dzieciństwa.
-Współczuję.
-Wiesz. Gdy Joke zniknął, po śmierci rodziców, chodziliśmy z Shadowem jeszcze do uniwersytetu. Był podziwiany za wszystko, mniej niż Joke, ale był. Ja to królowałem w kółku teatralnym, sporo śpiewałem i grałem. Lubiłem to. Nie licząc tego ile razy dostawałem po ryju za to jak wyglądam, ile razy wkładali mi głowę do sedesu, ile razy musiałem zbierać na książki bo jakiś skurwiel mi je palił w koszu na śmieci, to było super. Skończyło się na tym, że zostałem zasranym badassem. Wyzywałem wszystkich, ćwiczyłem. Rosłem w siłę, wszystko to bo zbliżał się wampiryzm. W wieku gdzieś 14 lat rzuciłem tę naukę w cholerę i rozpoczęło się 4 letnie piekło.
-Piekło? - spytałam.
-Opowiem ci o tym kiedyś. Może - odwrócił wzrok - Stamtąd mam blizny na plecach, taka podpowiedź.
-Tam poznałeś Sammuela, tak?
-No - odparł - Niby się za mną stawiał jak coś się działo, bronił mnie i tak dalej, ale szalał. Nie było z nim wszystko okej. Kurwa on jadł żywe kruki. Był popaprany, ale jakoś go lubiłem. Po roku naszej znajomości odcieli mu ręce od łokci w dół. Zrobił sobie drewniane protezy, był zajebisty jeśli chodzi o tworzenie jakiś rzeczy. Na luzie mógł ruszać tymi drewniakami. Gdy katorgi zbliżał się koniec, zdawało mi się że umarł. Byłem sam, aż w końcu udało mi się wyrwać. Nie ukrywam, że również mi odjebało. Tyle ile potrafiłem wypić krwi jednego dnia wtedy, tak teraz wystarczyłoby mi na miesiąc. Byłem głupim szczeniakiem. Dorosłość powinna zaczynać się od 20 lat, wtedy myśli się w miarę trzeźwo.
-Jeszcze trochę i sama skończę 18. Joke straci wymówkę, że nie mogę się zabawić bo nie jestem pełnoletnia.
-Tak serio to bym nie pomyślał, że Joke jest tak zboczony, a wiele rzeczy słyszałem od Shiv, że gadacie o takich sprawach. Ja to jestem wstydliwy.
-Joke? On się czasem rzuca jak zwierzę. Zdaje się, że chce się ze mną zabawić, ale coś go blokuje.
-Tak ci powiem, seks to można uprawiać po ukończeniu 16.
-Wiem - odwróciłam wzrok, ale zaraz znów na niego spojrzałam - A ty nadal jesteś prawiczkiem, czy...?
-Nie jestem - roześmiał się.
-Serio?
-Nie wierzysz? - uśmiechnął się - I tak nie mam jak ci udowodnić.
-Zrobiłeś to z kimś z obozowiska?
-O nie tylko nie takie pytania - jęknął - Powiem ci, że tak. Nie powiem ci za to z kim.
-No dobra panie tajemniczy.
-A ty? Dziewica?
Odwróciłam wzrok.
-Nie wiem czy to fajnie czy nie, ale tak.
-Zaskakujesz mnie Moonlight.
-A ty co tak po nazwisku?
-Domyśl się.
Skupiłam się. Nie wiem czemu, ale nagle pomyślałam o mamie.
-Przyjaźniłeś się z moją mamą, o to chodzi?
-Blisko.
-Ty... - otworzyłam szeroko oczy, wstałam na łóżku - Ty spałeś z moją matką?! - byłam w szoku.
-Ty to powiedziałaś - złożył ręce - I nie. Nie jesteś moją córką.
Milczałam. Nie mogłam w to uwierzyć.
-Dlaczego to zrobiliśmy? Mówiła mi, że żaden ludzki facet jej nie dopełnia. Chciała czegoś ,,nowego". Była piękną kobietą.
-Przestań! To ohydne! - usiadłam znów.
-Nie wiem co w tym ohydnego.
-Robiliście to wtedy, gdy już byłam na świecie! - wkurzyłam się.
-Chciała cię wtedy do nas zabrać. Byłbym twoim ojcem. Gdyby nie zabiła paru magicznych osób, to by się to stało. Wybacz, że to mówię, ale dobrze że nie żyje. Nienawidziłabyś mnie. Kto by chciał takiego ojca, który nigdy nie dorośnie.
Milczałam.
-Ukrywała się prawie cały rok wśród ludzi - znów mówił - Przeżyłaby gdyby nie Shadow. Jednak ciekaw jestem, co by było gdyby ją zamknęli w celi, a ty z mocą w sobie chodziła do szkoły. W wieku 18 moc powinna ukazać się sama, ale że twój ojciec był człowiekiem... Albo... Co jeśli nie był?
-Val! Zamknij się! Spałeś z moją matką i dopiero teraz mi o tym mówisz?!
-Nie sądziłem, że będzie cię obchodzić moje życie seksualne! Ja ci tylko odpowiadam!
Zamilkliśmy razem. Patrzyliśmy na siebie nawzajem.
-Myślałam, że dowiem się czegoś dziwnego, ale nie że aż tak dziwnego - mruknęłam.
-Obronię się tym, że to ona mi to zaproponowała i nie chciała odmowy - rzekł.
-Naprawdę? Teraz zwalasz na nią winę? - oburzyłam się.
-A co mi pozostaje w fakcie, że zabawiałem się z kobietą starszą od siebie o ponad 20 lat. Jeśli będziesz się trzymać jak ona, to będziesz równie seksowna i za 30 lat.
-Val! - wkurzyłam się.
-Dobra, dobra.
-Ile ty w ogóle miałeś lat?
-Tak prawie 19.
-Serio? Serio?! Dobra. Koniec tematu.
-Dziękuję - odetchnął z ulgą - A teraz śpij. Obudzę cię o północy.
-Jak mi się przyśni coś o tobie to cię ukatrupię.
-Powodzenia - zaśmiał się - położyłam się.
Val przykrył mnie kocem.
-Dobranoc - powiedział przybliżając się do mojego ucha.
Zasnęłam zaraz. Spało mi się dobrze. Nie miałam ani snów, ani koszmarów. Było wspaniale. Obudził mnie w końcu.
-Już północ? - spytałam ledwo przytomna.
-Tak. Wstawaj - mówił zasłaniając rolety - Rozmawiałem z Księżycem, fajnie że się odezwał.
Usiadłam i się rozciągnęłam.
-Nadal nie mogę zapomnieć o tym że z nią spałeś.
-Oj no daj mi już spokój. Jokeowi też ponoć proponowała.
-On też z nią spał?!
-Nie! Oszalałaś? Joke nie należy do takich osób.
-Takich co ty?
-Tak. Takich co ja - warknął - Jeśli cię obchodzi czy Joke też z kimś spał to idź do Shiven. Ona wie na pewno!
-Joke nie jest prawiczkiem - wstałam.
-Hm? - zaciekawił się.
-To po nim widać. Coś go łączyło w dodatku z Nightrun.
-Ma fetysz czarnowłosych dziewczyn - zaśmiał się.
-Głupi jesteś - podeszłam do drzwi - Widzimy się na weselu.
-Ta, ta. Idź już. Pa - uśmiechnął się.
Wyszłam z jego pokoju i ruszyłam korytarzem do pokoju Jokea. Starałam się nie myśleć o tym, czego się dowiedziałam. Stanęłam przed drzwiami. Wzięłam parę głębokich oddechów i otworzyłam drzwi. To co zobaczyłam mnie załamało. Joke stał przyparty do ściany przez Nightrun, która rozpinała jego koszulę. Milczałam stojąc w szoku.
-Joke... - mruknęłam niedowierzając.
Gdy mnie zauważył, nagle ją odepchnął. Upadła na ziemię.
-A ty tu czego dziwko? - spytała Nightrun.
Wybiegłam z pokoju.
-Annie! - wołał za mną.
Gonił mnie. Tylko po co? Wstrzymywałam płacz. Byłam wściekła.
-Zostaw mnie! - wydarłam się przebiegając przez bramę obozowiska.
Biegłam z nadzieją, że coś mi się stanie i Joke mi to wszystko wyjaśni. Że mnie uratuje i przeprosi. Znowu uciekam jak głupia. Wcześniej tak było. Byłam z pewnością już daleko od obozowiska. Nagle las zmarzł. Zrobiło się potwornie zimno. Biegłam dalej. Temperatura spadała, z nieba sypał śnieg. Wszystko było przykryte białą pierzyną. Poślizgnęłam się na lodzie. Upadłam ciężko na lód, który pękł. Przeraziłam się. Wstając podłoga się pode mną załamała i wpadłam do boleśnie mroźnej wody. Spadałam tak w dół, skórę obrastał mi powoli szron. Usnęłam. Jeśli właśnie umarłam, to przepraszam. Przepraszam wszystkich. Jokea nie przeproszę. Wiedziałam, że coś czuje do Nightrun. A tak z niej szydził. Zaatakowała mnie przecież, Joke jak to Joke nawet by nie uścisnął jej dłoni. Czułam mróz, pustkę, cisza biła moje uszy. Byłam tak zła na Jokea, chciało mi się płakać. Dlaczego mi to zrobił? W sumie sama nie jestem lepsza. Parę godzin wystarczyło, by mnie wyniszczyć. Wtargnięcie na mnie, na moją rodzinę i wtargnięcie na Jokea. Umieram wewnątrz. Usłyszałam pluski, bąbelki, podmuchy powietrza, szurające o siebie kamienie. Poczułam lód na plecach, śnieg, czyiś dotyk. Czyżby Joke się zjawił? Tak pragnę z nim porozmawiać. Jestem jednocześnie na niego cholernie zła i za nim tęsknię. Co jest ze mną nie tak? Co jest nie tak z nami? Nagle słyszę trzask, czuję coś miękkiego i ciepłego, nie mogę otworzyć oczu; jakby zamarzły mi powieki. Ciepło bije mi w twarz, to bodajże ogień. Jestem w piekle? Czego innego mogłam się spodziewać. Za to jaka jestem i co robię... Otwieram oczy. Widzę go. Widzę tego kogo nie chciałam widzieć, ani znać.

33 część za nami!
Gdzie jest Annie i z kim?
Czy Joke rzeczywiście zdradził Annie?
Czy Valentino nie rozpowie o pocałunku?

Bądźcie cierpliwi !

Czarny Las - ,,Też cię kocham''Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz