*~ Czarny Las - Pustka ~*

5 0 0
                                    

Opuściliśmy pokój obrad. Do obozowiska zbliżały się setki, może tysiące stworów i duchów. Biegły bezdusznie, stworzone by umierać.
-Iluzje... - mruknął Shadow chwytając za rękojeści swych katan, które jak zawsze miał iksem zawieszone na plecach.
Nintendo zniknął, nie było go. Widocznie wolał obserwować walkę z oddali.
-Annie idź do siebie i nikomu nie otwieraj! - krzyknął Joke - Schowaj się i nie opuszczaj ukrycia!
-Ale-
-Natychmiast zrozumiano!? - krzyknął głośniej.
-Daj mi broń! Zawalczę! Potrafię!
Podczas gdy my się kłóciliśmy, bestie wdarły się do obozowiska.
Biegły by mordować. Shadow miał już na sobie zbroję, czarną, połyskującą w świetle wiszącego wysoko w górze Księżyca. Wyciągnął katany z pochw, ruszył przed siebie i na mych oczach odciął głowy obu duchów naraz. Iluzje mimo, że były duchami, widocznie miały jakieś unerwienie, krew trysnęła. Byłam tak zapatrzona w ten krwawy pogrom, aż nie zauważyłam, że znajduję się na polu walki. Spojrzałam na Jokea. O mój Boże... Oczy miałam otwarte szerzej niż kiedykolwiek. Miał czarne ręce, każdy jego ruch powodował unoszenie się czarnego dymu i pyłu wokół niego. Jednym ruchem dłoni rozcinał ciała wroga. Był przesiąknięty ich krwią. Rozrywając ciała, rzucając je na boki za pomocą mocy i wciąganiu ich pod ziemię w celu pochowania żywcem, spojrzał w moją stronę. Jego wzrok mówił sam za siebie, nie chciał bym go takiego widziała. Nie tylko on nie chciał, ja nie chciałam widzieć. Był także zły, miałam się schować. Mimo to nic do mnie nie podbiegało, jakbym była niewidzialna. Wszystkie słowa, które słyszałam na temat jego siły, potęgi i agresywności były prawdą. Jest chodzącą maszyną do zabijania. Zabija jednak, by nas chronić. By chronić mnie. Patrzyłam na niego z gorzkim podmakiem.
-Annie odsuń się! - krzyknął Val odpychając mnie z siłą na bok.
Upadłam na ziemię. Patrzyłam oszołomiona na Vala. Kolumna zasłaniała mi pełen widok. Dostrzegłam tylko jak łapie iluzję i się w nią głęboko wgryza. Jak strumień krwi rozpoczął swą wędrówkę po jego ciele. Rzucił potem martwe już ciało na bok, a te się rozpłynęło w powietrzu. Podszedł do mnie prędko. Miał całą koszulkę w krwi. Jego usta nadal były nią wypełnione.
-Annie. Schowaj się. Tu nie jest bezpiecznie - mówiąc krew wypłuwała mu ciurkiem z kącików ust.
-Val...Ja... - byłam przerażona tym wszystkim, odbierało mi mowę.
Kątem oka dostrzegłam Lucyfera. Miał potężne, długie, zawinięte do tyłu czarne rogi, błyszczące fioletowe oczy i zapierające dech w piersi szpony. Uderzał w iluzje, a te odbijając się od murów obozowiska, rozpryskiwały się na wszystkie strony. Lucyfer rysował szponami pentagramy w powietrzu, mówił starożytnymi językami i mordował w imię wcielonego zła. Powodowanie koszmarów teraz było jego najmniejszym złem.
-Annie! - Val mną potrząsł, abym się ocknęła.
Spojrzałam znów na niego. Nie wiedziałam co się dzieje. Nie potrafiłam się ruszyć, byłam tak przestraszona.
-Uciekaj stąd rozumiesz! - podniósł mnie - Biegnij!
Zaczęłam biec co sił wzdłuż pokoi, minęłam Shiven trzymającą ogromny lodowy miecz, którym roztrzaskiwała zamrożone przedtem istoty. Zatrzymałam się za najdalszym filarem, dyszałam,  obserwowałam dalej ten koszmar. Dostrzegłam Lethala wchodzącego do obozowiska. Co on tu robi? Chce pomóc? Joke go wezwał? Pewnie nie. Lethal mi raz mówił, że nas obserwuje. Zaczął mordować dotykiem, przez jego dotyk iluzje chorowały błyskawicznie, równie błyskawicznie umierały. Wbijał im strzykawki z zabójczymi toksynami. Tyle stworzeń stworzonych, a gdzie Nintendo? Gdzie ich twórca? Zostawił iluzje na pewną śmierć? Co za bezduszność... Wszyscy walczyli oprócz mnie. Czułam się beznadziejnie z moją nieprzydatnością. Ile iluzji ubywało, zaraz wbiegało ponownie do obozowiska. Nie kończyły się. Czarna trawa była pokryta szkarłatem. Mury, ściany, filary, całe obozowisko spływało krwią. Tak jak pisał na pergaminie Nintendo. Spojrzałam ponownie na Jokea. Zabijał tak szybko, jakby to nie było nic nowego. Zdawał się przyzwyczajony. Równie dobrze mógłby tak zrobić ze mną. Machnąłby ręką, a mnie by już na świecie nie było. Bałam się też o Vala. Wypił dziś tyle krwi, zjadł tyle mięsa... Mam nadzieję, że to źle na niego nie wpłynie, że nie zwariuje. Jak szalony wbijał się w szyje tych potworów. Zamiast się schować, nadal tu stoję i tylko na to patrzę. Poraa działać, trzeba uciekać. Nagle dojrzałam Nintendo. Pojawił się na jednym z murów obozowiska, patrzył na to wszystko z pogardą. Jego czerwone oko nagle się ku mnie zwróciło. Przeszły mnie ciarki. Wiedziałam, że mnie widział, ale schowałam się za filarem. Stałam taka sparaliżowana, przytulona plecami do ściany. Pojawił się nagle przede mną. Wiedziałam, że się zjawi, ale mimo to podskoczyłam. Wpatrywał się we mnie jak przy pierwszym spotkaniu. Schylił się, aby jego głowa była na wysokości mojej. Bandaże zakrywające jego usta się rozerwały, gdyż poruszył szczęką. Przemówił.
-Odejdziesz dzisiaj - powiedział zahaczając zębami o bandaże.
Jego głos powodował u mnie lęk, tak jakby się odezwał po tysiącach lat milczenia. Uciekłam, biegłam. Potknęłam się niestety. Szybko spojrzałam za siebie, już go nie było. Serce zaczęło mi bić coraz szybciej. Spojrzałam na to całe krwawe pobojowisko. Wszystkie iluzje, wszystkie wytwory Nintendo, wszystkie przybrały moją postać. Setki mnie stało wokół Jokea, Vala, Shadowa i reszty. Joke stał i się rozglądał.
-Joke, co tu się dzieje? - powiedziałam mu w myślach używając mocy.
-Annie... Uciekaj Annie... - mruknął w odpowiedzi.
-Joke! Co tu się odkurwia?! - wrzasnął zaskoczony Val.
Musiałam się przedrzeć do Jokea. Wtedy będzie mógł mnie odróżnić. To zdaje się bezpieczniejsze niż ucieczka nie wiedząc gdzie jest Nintendo.
-Zabijaj je, Annie się na pewno ukryła! - krzyknął Shadow ścinając głowy przypominającyh mnie iluzji - Iluzje się rozpływają w powietrzu!
-Uważaj by Annie się nie rozpłynęła! - zaśmiał się Val trzymając za kołnierz drętwiące już ciało.
Joke zdawał się przerażony, rzadko to u niego widać. Wstałam z ziemi. Wbiegłam na pole bitwy. Musiałam dostać sie do Jokea, to był mój cel. Biegłam pomiędzy iluzjami, żadna z nich mnie nie atakowała. Nintendo wszystko zaplanował. To był jakiś koszmar. Gdy już podbiegłam bliżej Jokea, ten zacisnął pięści, nie wiedział widocznie że tu jestem. Stałam przecież w tłumie moich klonów. Nagle oczy zabarwiły mu się na czarno. Demon przejął kontrolę. Musiałam się przebić. Joke użył niespodziewanie mocy, ciernie wyrosły z ziemi w całym obozowisku i porzebijały serca wszystkich będących tu iluzji. Nie tylko ich serca zostały wtedy przebite, moje także... Demon wiedział, że tu byłam. Wiedział też, że ma okazję zrobić mi krzywdę. Ból przeszył moje ciało, poczułam paraliż. Obozowisko nagle ucichło, opustoszało. Mój widok się zmienił. Byłam w jasnym miejscu. Zobaczyłam czyjąś czarną niewyraźną posturę. Po chwili obraz wrócił do normy. Trawniki oblane krwią istot powołanych, by umrzeć, woń stęchlizny unosiła się w powietrzu. Joke i wszyscy stali rozglądając się na pustkę jaka ich wtedy otoczyła. Ja za to upadłam na ziemię, ksztusząc się resztkami upływającej ze mnie duszy. Mogłam dojrzeć ostatki sił wypływających z mego ciała i rozpływające się w nicości. Jack mnie zauważył, jego oczy zabłysły z bólu tego co wiedział, że zaraz nadejdzie.
-ANNIE! - krzyknął potężnie jednocześnie ukazując swe przerażająco dotkliwe cierpienie.
Zjawił się przy mnie. Klęknął zmarnowany i mnie przytulił, bardzo mocno mnie przytulił. Oczy miał zielone, jak trawa poza lasem. Płakał, głośno szlochał, czułam jego łzy na swej twarzy. Moje pole widzenia zmniejszało się z każdą sekundą, gdyż wszystko przejmował bezlitosny mrok. Wszyscy zebrali się przy mnie.
-RATUJ JĄ! - wrzeszczał Val - PUŚCIE MNIE ! RATUJCIE JĄ KURWA! JEST WSZYSTKIM CO MNIE TU TRZYMA! RATUJCIE JĄ! JOKE DO CHOLERY! - jego wrzaski były zmieszane z płaczem, miał aż zachrypnięte gardło od krzyku, ktoś go trzymał.
-Valentino stój w miejscu! -krzyczał widocznie szarpiący się z nim Lucyfer.
-Joke...- mruknęłam ledwo mówiąc.
-Annie... Będzie dobrze... Nie miało tak być. Naprawię wszystko... Nie odchodź tylko... Annie... Annie...? - mówił szlochając, jego zimne dłonie mnie opatulały.
Więcej nie widziałam , nie zobaczyłam. Więc tak miała wyglądać moja śmierć... Gdybym tylko się schowała jak mi kazał. To wszystko moja wina... Nie byłam wystarczająco dobra. Mogłam być lepsza. Jestem najgorszym człowiekiem na ziemi. Przepraszam... Bardzo was wszystkich przepraszam... Prawda Joke, to nie tak miało być...

Czarny Las - ,,Też cię kocham''Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz