*~ Czarny Las - Maska ~*

28 4 2
                                    

Co się dokładnie stało? Do tej pory nie mogę tego pojąć. Shadow nie mógł mi nic zrobić, taką mam nadzieję. Może to przed tym przestrzegał mnie Joke? Właśnie. Joke... Skąd wiedział, że coś mi się stało? Śledził nas? Po jakie licho? Teraz ważne jest moje życie. Otworzyłam oczy, szyję miałam owiniętą bandażem o dość sporej długości. Mogłam oddychać. Leżę na łóżku w moim pokoju. Shiven przy mnie siedziała. Zaraz... ona płacze... Miałam się już odezwać, ale...nie potrafiłam. Przez tą ranę nie mogę mówić, muszę czekać aż wszystko się w pełni zrośnie i wyleczy. Shiven na mnie spojrzała.
-ANNIE! MÓJ BOŻE! ŻYJESZ! - złapała mnie mocno za dłoń.
Gdzie jest-? Joke nagle podbiegł do łóżka, Shiven odskoczyła zaskoczenia i puściła mą dłoń.
-Annie... Kochana Annie... - zaczął gładzić mnie po głowie - Czemu mnie nie słuchałaś? Ostrzegałem cię...
Spojrzałam na niego z uniesioną brwią.
-Ja wiem. Pewnie boli.
Nie, nie boli (sarkazm).
-Shadow... on... On poprzez dotyk może zrobić okrutne rzeczy. Wiem, bo tego doświadczyłem, ale to ukryłem...
Jak mogłeś mi nic o tym nie powiedzieć? Bardziej się zawodzę na tobie niż na Shadole.
-To moja wina-
Odwróciłam się na drugą stronę. Mam dość. ,,To moja wina", ,,To przeze mnie", bla bla bla. Irytujące.
-...Annie? - mruknął.
Milczałam, bo co miałam robić?
-...Jesteś zła?... Rozumiem. Jeśli chcesz to wyjdę.
-Joke - zaczęła Shiven - Nie zamęczaj jej. Nawet nie może mówić.
-Jest na mnie zła.
-Gdyby była zła to dostałbyś po mordzie. Odwrócić mogę ci się nawet teraz, tyłkiem nawet pokręcę jak zechcesz. Daj dziewczynie spokój.
Do pokoju ktoś wszedł.
-Co z Annie? Nadal nieprzytomna?
To był Lucyfer.
-Tak Lucuś. A ten palant jeszcze jej dokucza.
-Nie dokuczam jej - odparł Joke.
-Ta? Po obudzeniu się też ci będę tak ględzić.
Nie mogłam tego znieść. Coś się we mnie zebrało i odwracając się do nich wydarłam się. Wszyscy na mnie patrzyli zaskoczeni.
-MAM WAS DOŚĆ! - krzyczałam z chrypą - DLACZEGO ZAWSZE SIĘ KŁÓCICIE! ZOSTAWCIE MNIE I JOKEA SAMYCH!
-Ale złotko-
-Proszę...
Nadal miałam chrypę.
Shiven i Lucyfer opuścili pokój. Joke się na mnie patrzył z zastanowieniem.

-Ta rana na szyi... mogę usiąść?
-Głos ci wraca. Rana w większości już się zagoiła. Możesz.
Usiadłam i zaraz wstałam. Ruszyłam pewnym krokiem w stronę Jokea, a wbijając w niego wskazujący palec cofnął się do ściany.
-Annie-
-Cisza! Chcę wiedzieć jakim zasranym cudem się tam znalazłeś? Skąd wiedziałeś, że coś ze mną nie tak?!
Milczał.
-Wytłumacz mi jakiej mocy użyłeś, albo chociaż dlaczego mnie śledziłeś!
-Nie nazwałbym tego śledzeniem. Skryłem się w twoim cieniu, jedyna w swoim rodzaju umiejętność.
-Po co?!
-Nie cieszysz się, że wszystko gra i możesz śmiało się na mnie wydzierać?
-Ja-...Rzeczywiście. Ponosi mnie.
-Gniew jest tu wskazany. Traktuję cię jak dziecko.
Zabrałam palec i się odsunęłam.
-Jestem dzieckiem. Opryskliwym, naiwnym i nieostrożnym dzieckiem, które nie słucha się twoich trafnych rad. Idiotka.
Przytulił mnie nagle.
-Wypłacz się w me ramiona.
Skąd on...? Wszystko we mnie buzowało. Płacz, w dodatku w jego ramionach, przydałby mi się niesamowicie. Rozpłakałam się. Zauważyłam, że jest zimny, bardzo zimny. Jako jedyna mogę przez niego zaznać chłodu podczas obejmowania. Niesamowite uczucie. Po paru minutach się uspokoiłam. Wtulałam się w ciszy przez jakiś moment.
-...Joke?
-Tak, Annie?
-Co się stało z Shadowem?
-Jest u siebie.
-Zrobiłeś mu coś?
-Nie. Wytłumaczyłem mu tylko, by unikał dotyku jakiejkolwiek osoby, nie wypada z jego mocą.
-Co on na to?
-Jeśli zdołasz sobie to wyobrazić, to się wściekł i poszedł do siebie. Zapewne nadal tam przesiaduje.
-Tak myślę...Czy ja naprawdę się w nim zakochałam czy to też moc?
Joke zamilczał. Przykładając głowę do jego torsu usłyszałam jak bicie jego serca zwolniło.
-Joke?
-Najbardziej logiczną odpowiedzią jest to, że to było prawdziwe uczucie.
-...Właśnie... ,,było".
-Czyli już nie jest? - rytm serca przyspieszył.
-Nie. Prawie mnie zabił, nawet nie próbował mnie ratować. Stał bezczynnie i patrzył jak się wykrwawiam.
-Okropne.
-Mam jeszcze jedno pytanie.
-Śmiało.
-Shadow to twój drugi brat, tak?
-Co?
-Nie oszukasz mnie. Nie przypadkowo się wtedy przejęzyczyłeś,a Shadow dziwnie zareagował na widok Valentino.
-Nie wiem co zbytnio odpowiedzieć. Jesteś w błędzie.
-Hm?
-Shadow to... Ah. Nie zamierzam cię dłużej oszukiwać. To mój młodszy brat...
-Wiedziałam.
-Imponujesz mi swoim umysłem i zdolnością szybkiego łączenia faktów w całość.
-Już mi mówiłeś coś podobnego. Jeśli już chcesz mnie komplementować, to się nie powtarzaj.
-Kocham twą mądrość.
Uśmiechnęłam się. Joke coś do mnie ma, że się tak zachowuje. Przytulanie, ochrona, komplementy... Starszy ode mnie 2 metrowy podrywacz. Może pseudonim ,,Joke" ma jednak jakieś zastosowanie? Zabawny z niego człowiek, albo cokolwiek czym jest. Puścił mnie.
-Pewnie jesteś głodna.
-Nie, nie jestem.
-To może chcesz się czegoś napić?
-...Kawy - powiedziałam z uśmiechem.
-Już się robi. Zaraz wrócę. 
Wyszedł. Stałam tak przez chwilę, odwróciłam się i podeszłam do okna.  Spoglądałam na las. Ktoś położył dłoń na moim ramieniu. To nie był Joke. Skąd wiem? Ta nie była zimna, ciepła też nie była, ale była ciężka. Odwróciłam się. 
-Shadow... - patrzyłam na niego.

Czarny Las - ,,Też cię kocham''Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz