*~ Czarny Las - Rodzina ~*

40 4 0
                                    

 Nadal podsłuchiwałyśmy. Shiven wciąż się uśmiechała patrząc na mnie. Ja czułam się dosyć dziwnie. Znów mnie bolał brzuch. 

- Nie obciąganie... przepraszam. Nie, obciążanie nas nic nie zmieni. No oddaj mi ją. Wiem, że cię denerwuje. Słyszałem wasze kłó-
Po wypowiedzi Whispera usłyszałyśmy uderzenie. 
-Nie nalegaj na coś co nie jest ci dane. - mówił Joke.
Najwidoczniej jeden uderzył drugiego.
-Joke. Coś nie tak? Normalnie tylko krzyczysz na Whispera. Czemu go uderzyłeś? Shadowa też byś uderzył?
-Nie porównuj Whispera do Shadowa, Lucyferze. - powiedział z powagą w głosie Joke.
Shadow i Lucyfer. Kolejne dwa pseudonimy. Shiven również nie jest imieniem. Dlaczego nikt nie używa prawdziwego imienia? Wstydzą się czy jak?
-Przepraszam. - po czym zapadła cisza.
-Annie zostaje. Jeśli ktoś jej coś zrobi zmierzy się ze mną.
Usłyszałam donośny śmiech Whispera.
-Ty - łapał oddech po śmiechu - Ty się zakochałeś - kontynuował śmiech. 

ZAKOCHAŁ SIĘ?! Nie. Nie, nie, nie. Jeśli ten potwór się we mnie zauroczył... Dlaczego ja? Dlatego mnie uratował? Bo mu się podobam?! Od początku miałam z nim być?! Gorzkie łzy zaczęły spływać mi po twarzy.
-Koniec zebrania Whisperze i nie radzę ci wywoływać wilka z lasu. 
-A-A-Ale co z tą całą Anną, czy jak ma na imię? - pytał owy Lucyfer.
-Annie! - krzyknął oburzony Joke - Zostaje. Guzik wam do tego. Będę jej chronił i pilnował. 
Drzwi się otwarły. Gdyby Joke nie podniósł głowy wszedłby we mnie. Stałam przed nim, coraz więcej moich łez spadało na ziemię. Patrzyłam mu w oczy. Nie wiem co czuł, chyba był zdziwiony tym że tu jestem, a już na pewno że płaczę. 
-Jesteś ohydny. - popchnęłam go.
Po tym się odwróciłam i zaczęłam biec przed siebie cicho płacząc. Chciałam się przed nim ukryć. Nie chciałam go widzieć, ani słyszeć. 

[ Aktualnie: Shiven i Joke pod pokojem do zebrań. ]

-Kochasz ją. - mówiła pewna tego co mówi Shiven.
Joke na nią spojrzał. 
-Nie oszukuj siebie i mnie. - mówił ze smutkiem, najwidoczniej moje słowa go dotknęły.
Shiven się słodko uśmiechała.
-No idź za nią - mówiła uroczo.
-Dlaczego ją tu przyprowadziłaś? Wiem, że podsłuchujesz spotkania już od jakiegoś czasu, ale dlaczego akurat dziś ją wzięłaś ze sobą? - pytał mocno zdenerwowany.
- Ja-
-O czym rozmawiałyście gdy mnie nie było? Mów.
-Nie mogę. To tajemn-
-Masz powiedzieć. - powiedział stanowczo.
-Ja...Dobrze...
-Więc? - uniósł jedną brew.
-Mówiła płacząc, że nie zobaczy już swoich przyjaciół i babci. Widziałam strach w jej oczach jak się mnie zapytała czy ją zabijesz. Dobrze znasz moją moc... W myślach mówiła do siebie, że żałuje tego że była taka opryskliwa, chciała byś ją znienawidził i wypuścił. Potem zaczęła się zamartwiać, nadal w myślach, że będziesz za jej śmiercią. - opowiadała patrząc na swoje kozaki.
Joke zamknął oczy. 
-Widzimy się na śniadaniu. - zniknął. 

[Z powrotem u Annie]

Siedziałam na ławce, płakałam. Mam dość. Nie chcę być z Jokem. Nie znam go i...się go boję... To potwór! Nadal płakałam. Musiałam też pilnować by koc się ze mnie nie zsunął. Usłyszałam jak ławka skrzypnęła. Uniosłam głowę. Już miałam krzyknąć do osoby, która obok mnie usiadła by sobie poszła, ale ujrzałam znajomą maskę. Joke siedział obok. Patrzyłam się na niego, a łzy swobodnie spływały. Wyjął z kieszeni chusteczki, wyjął jedną i mi podał. Wzięłam chusteczkę i przetarłam oczy zważając by nie rozmazać jeszcze mocniej makijażu. Położył opakowanie chusteczek pomiędzy nami na znak, że mogę brać do woli. 
-Porozmawiajmy - spojrzał przed siebie - Staraj się mi nie przerywać. Wiem co słyszałaś razem z Shiven, jednak powinnaś o tym prędko zapomnieć. Nie zapominaj jednak, że tu zostaniesz. Bać się nie masz o co, nie dopuszczę nikogo o złych zamiarach choćby na centymetr do ciebie. - mówił.
-Siebie też? - przerwałam.
Spojrzał na mnie. 
-Ja nie mam złych zamiarów. 
-...Boję się ciebie. Nie wiem już co myśleć. 
Zamilkł. Moje słowa musiały do niego trafić. Nadal milcząc poprawił mi koc, który zaczynał odkrywać moje lewe ramię. 
-Boimy się tego co nieznane. Jak na razie chodźmy do mojego pokoju. Znajdziemy cokolwiek w co mogłabyś się przyodziać. Noszenie za sobą kocu, w dodatku jedną ręką, musi być niewygodne, a tak czy siak nieco go pobrudziłaś...
Właśnie zauważyłam, że dolna część koca jest mokra i brudna od ziemi.
-Przepraszam.
-Ah nie. Nie przepraszaj. Zdecydowanie lepiej poświęcić koc niż swoje kobiece ciało na widok osób, które mają brudno w głowach. 
-Śpisz pod tym kocem, prawda? 
-Owszem, ale się nie przejmuj. Mam wiele innych. Chodźmy już. Jest środek nocy, a ty potrzebujesz snu - wstał.
-Gdzie będę spać? - wstałam również.
-Mój pokój stoi dla ciebie otworem.
-Co z tobą? Wolę już spać na jakimś materacu niż zajmować ci łóżko. Starczy, że zniszczyłam ci koc.
Zauważyłam, że nagle jestem w stosunku do niego milsza. Wygodniej mi się w sumie rozmawia nie marszcząc twarzy ze złości. Mu chyba też z tym lepiej. Nikt nie lubi suk.

Czarny Las - ,,Też cię kocham''Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz