-Whisper - mruknął zdziwiony Val.
Whisper przejechał dłonią po włosach i odgarnął je do tyłu. Spojrzał na nas. Coś było w jego wzroku, to coś mroziło mi krew w żyłach. Spojrzał na mnie. Nagle się cofnął.
-Chciałem tylko się przywitać... Nie chcę się zbliżać. Nie chcę... wam zrobić krzywdy...
-Ziom ja jestem nieśmiertelny - Val ruszył w jego stronę, ale Whisper zdążył uciec.
Stałam sparaliżowana. Val oparł się o framugę i spojrzał na mnie.
-Teraz to on sie boi ciebie - uśmiechnął się.
Nic nie odpowiedziałam, byłam w szoku. Zniżyłam wzrok. Whisper wydawał się bardzo zagubiony. Muszę przyjąć do wiadomości, że to jaki był, spowodowane było narkotykami. Ten jego wzrok... Pierwszy raz nie było w nich roztańczonego płomienia. Pierwszy raz nie patrzył na mnie w nieodpowiedni sposób, w sumie to pierwszy raz bał się na mnie spojrzeć. Widocznie dobrze zdaje sobie sprawę z tego, co mi zrobił. Nagle pojawił się Joke.
-Jack! - podbiegłam do niego i go przytuliłam.
Zdawał się lekko zaskoczony, ale także mnie objął.
-Vincencie?
-Whisper tu zajrzał. Spokojnie tylko! Bał się nawet podejść i uciekł. Dawno go takiego nie widziałem - mówił jakby podekscytowany.
-Różo ma, jego słowa są prawdą?
-Tak. Whisper był taki...dziwny. Taki speszony...
-Bezwzględnego i pełnego okrucieństwa wilka zastąpiła zagubiona i delikatna owca. Wrócił do swego JA. Najcieższą rzeczą wyczekującą jego przyjścia jest w tej chwili zrozumienie siebie samego. Dusza musi odpuścić bitwy i zawrzeć pokój z ciałem.
-Za cholerę nie zrozumiałem ani jednego słowa. Chociaż nie, Whisper jest owieczką - z tym się sam zgodzę - śmiał się Val.
-Może powinnam z nim porozmawiać? - spytałam.
-Nie sądzę, iż to najlepszy z pomysłów - mruknął Joke puszczając mnie.
Spojrzał mi w oczy.
-Zrobił mi tyle złego, gdy brał te tabletki. Jeżeli będzie przede mną bez przerwy wiał, to nigdy się nie pogodzi z tym kim był i kim może być bez tego całego syfu.
-Mądrość kwitnie na gruncie twych słów, jednakże czuję lęk wobec pozostawienia was samych. Jego instynkt może się odezwać.
-Nie może się odezwać, bo nie ma tabletek. Jeżeli z nim nie porozmawiam, to sam się nigdy nie odważy.
-Annie ma trochę racji. Z nim to trzeba na smyczy - chichotał.
Joke patrzył na mnie i pogładził mnie po policzku.
-Gdy będę z nim rozmawiać możesz zająć się czymś ważnym, prawda?
-Przydałoby się znaleźć Ninka po tym, co nam wszystkim zrobił - dodał Val puszczając do mnie oczko.
-Wasze oczy nie powinny mieć problemu z dostrzeżeniem mego zmartwienia i troski wobec twej prośby Różo - odezwał się w końcu Jack.
-Val będzie obok, nic mi się nie stanie - zapewniałam.
-Jak się zatem rzekło, niech i tak będzie. Zagłębię się w poszukiwaniach, a tobie Val oddaję na ten moment mą przyszłą żonę. Liczę na twą obronę.
-Tak jest, sir! - nabijał się.
Joke zniknął.
-No to idziemy - ruszyliśmy korytarzem.
-Skąd wiesz, że jest u siebie?
-Wyczuję jagnięcinę z daleka - zaśmiał się - Gdzie indziej miałby być?
Pod jego pokojem leżały dwa przepełnione worki na śmieci. Val jeden z nich otworzył.
-Ile playboy'i - zdziwiony - i ciekawych plakatów.
Sztruchnęłam go łokciem.
-Dobra, dobra - otworzył drugi, ale zaraz go zamknął.
-Co tam jest?
-Budowniczy ma narzędzia, a co może mieć zboczeniec i fetyszysta? Jest wiele odpowiedzi uwaga!
-Nie ważne - westchnęłam - Zostań tu i nasłuchuj.
-Okej, poczytam sobie magazyny - zaśmiał się i usiadł pod filarem.
Przełknęłam ślinę i zapukałam do drzwi.
-Kto tam? - słyszałam przestraszony głos Whispera.
-T-To ja. Przyszłam porozmawiać. Ja...
Whisper otworzył drzwi chowając się za nimi.
-Wejdź - mruknął.
Jego pokój się zmienił. Nie był już pełen plakatów, nie było metalowego krzesła. Było w nim dosyć przytulnie. A na jednej z ciepło pomalowanych ścian dostrzegłam niedokończone słoneczniki. Whisper zamknął drzwi. Miał dłonie brudne z farby.
-Ładne kwiaty - uśmiechnęłam się lekko.
Nie wiedziałam w zasadzie od czego zacząć. Mogłam się lepiej przygotować.
-Dziękuję... - mruknął speszony.
Cały czas wyglądał jakby miał zaraz uciec.
-Więc... Jak się czujesz? - usiadłam na skórzanej miękkiej kanapie.
Whisper delikatnie drżał, zniżył głowę. Zacisnął zęby jednocześnie wbijając sobie paznokcie w drugą rękę.
-Spokojnie Whisper.
-...Nie nazwyaj mnie tak... - odparł, podniósł głowę.
Miał w oczach łzy.
-M-Mam na imię William. Whisper to potwór. Nie łączy mnie z nim nic poza wyglądu - zestresowany podszedł do malowanych przed chwilą słonczeników.
-Więc... William, jak się czujesz?
Drgnął lekko na sam mój głos.
-A-A Whisper kiedykolwiek spytał cię o coś podobnego?... Litował się?
-Może nie wobec mnie, ale zakładam że wobec Nicole tak.
-N-Nicole... - odwrócił się w moją stronę.
-William, przyszłam tu, by z tobą porozmawiać. Usiądź obok, proszę.
Przypominał dziecko, które zgubiło się w sklepie i nie ma pojęcia co robić. Usiadł jednak obok mnie. Miał zniżony wzrok.
-Mam pomysł. Poznajmy się od nowa - wyciągnęłam dłoń w jego stronę - Mam na imię Annie Moonlight.
-...Chcę wiedzieć więcej, Annie Moonlight. Czy to prawda, że przyprowadził cię tu gwałciciel i prawie cię zamordował? A następnie cię prześladował?
-Tak, to prawda. Jesteś jego dobrym bratem bliźniakiem - uśmiechnęłam się.
-....Drętwa ta rozmowa...
-Przyszłam tu, bo chciałam zobaczyć twoją przemianę i ...
-I upewnić się, że nie jestem już niebezpieczny? Nie jestem. Bez tych tabletek nie jestem.
-Dlaczego je brałeś?
Whisper spojrzał na mnie.
-Nie wiesz jak to jest mieć złamane serce. Wszyscy się do ciebie kleją...
-Mówisz o Nightrun, prawda?
Otworzył szerzej oczy.
-Nightrun... - zacisnął pięści - Całe życie mnie nie dostrzega - wstał - Tylko Joke i Joke.
Patrzyłam na niego zmartwiona. Współczułam mu.
-Biorąc te tabletki mogłeś zrobić jej krzywdę.
-I zrobiłem! - krzyknął skłonny do płaczu.
-Jak to?
Usiadł ponownie pełen zmarnowania. Oparł się łokciami o swoje uda, zniżył głowę kryjąc twarz we włosach.
-Nie znam cię tak naprawdę. Nie wiem czy potrafisz dochować tajemnicy.
-Ja też ciebie nie znam - odparłam - Ale chcę się z tobą mimo wszystko zaprzyjaźnić. Chcę cię poznać i zrozumieć.
-Jesteś dla mnie zbyt miła... To pułapka?
-Żadna pułapka.
-Syndrom sztokholmski?
-Nie. Whisper, po prostu wiem, że reraz jesteś prawdziwym sobą i chcę cię znać właśnie takiego - po chwili zauważyłam, że źle go nazwałam - Przepraszam. Miałam do ciebie mówić William.
-...Nic się nie stało... Annie.
-Więc? Opowiesz mi o tym, w jaki sposób jej zrobiłeś krzywdę?
-...Wiem, co możesz sobie myśleć o Whisperze. ,,Skoro to Whisper, to pewnie ją zgwałcił"... Otóż nie. Whisper odwiedzał Nightrun i się o nią troszczył, podczas gdy reszta miała ją głęboko w dupie. Gdy już Whisper zebrał się w sobie, by wyznać jej miłość i dodatkowo był na dwudniowym odwyku od tabletek, stało się coś złego. Whisperowi wyrosły wilcze pazury, które pognały w stronę Nightrun. Wbił głęboko pazury w jej twarz i przejechał po całej długości w bok. Dzięki Whisperowi, Nightrun wstydzi się ściągnąć maskę - spłynęły mu łzy z oczu - Gdybym tylko nie brał tych tabletek... Gdybym tylko mógł cofnąć wszystkie grzechy jakie popełniłem... Gdybym tylko...
-William, to nie twoja wina. Byłeś uzależniony.
-Co z tego do cholery?! Skrzywdziłem jedyną kobietę jaką nawet mimo brania tego gówna szanowałem. Byłem takim gównem. Co ja z resztą wygaduję? Nadal jestem...
-Dlaczego się nad sobą użalasz? Zrób coś zamiast siedzieć w kącie i płakać.
Zapłakany William na mnie spojrzał z taką dziwną miną.
-Skrzywdziłem tyle dziewczyn... - kontynuował.
-William!
-Próbujesz udawać, że taki nie jestem? Pieprzę wszystko bez wyjątku. Same słowo ,,pieprzę" ma wiele beznadziejnych znaczeń w moim życiu.
-William! Przestań wygadywać takie rzeczy! - krzyknęłam.
Nagle zamilkł. Wstał i podszedł do okna, otworzył je, a następnie wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów.
-Ty też palisz?
-.....Krwiak pali przeze mnie, zgadłaś - jego palec się zapalił, co pozwoliło na rozpalenie papierosa.
Podczas gdy William się zaciągał i wypuszczał dym, ja rozmyślałam o wszystkim, co zdołał mi powiedzieć.
-...Kochasz Nightrun, prawda?
William zakaszlał.
-Nie wiem czy to miłość...
-Dlaczego?
-Błaganie losu, by ktoś chciał jej zrobić krzywdę, abym to ja ją uratował można uznać za miłość? Obserwowanie jej, bo tylko to mi pozostaje? Leczenie jej ran, aby chociaż przez moment móc spojrzeć jej w oczy i powiedzieć ,,Przepraszam, że to ja tu jestem, a nie ktoś lepszy" ? Krzywdzenie innych z myślą o tym, że to "na pewno" pomoże jej zrozumieć me uczucia?... - zaciągnął się ponownie - Czy to jest miłość?
-Może i nie można tego nazwać miłością, bo miłość łączy obie osoby. Za to jestem pewna, że to wszystko pokazuje, że bardzo ją kochasz i ci na niej zależy.
-Tyle, że ona mnie nie - zgasił papierosa o parapet i wrzucił do popielniczki.
-A powiedziałeś jej, co czujesz?
Nagle zamilkł. Nigdy jej nie wyznał miłości.
-Jeżeli nie, to nie możesz powiedzieć, że ona cię nie kocha. Co jeżeli ona na przykład kryje miłość do ciebie biegając za Jokem?
-To głupie.
-A to co ty robisz jest mądre?
-Nie ja, ale Whisper. I nie, nie jest mądre.
Wstałam i do niego podeszłam.
-Kim ty właściwie jesteś William?
-Kim jestem? - patrzył na mnie zagubiony - To pojęcie względne.
-Whisper był twoim zdaniem potworem, a więc kim TY jesteś?
-Jestem... Jestem...
-William?
-Jestem kimś kto nie zna samego siebie ani swoich uczuć.
-A kim możesz i chcesz być?
-Chcę... Chcę być po prostu dobrym człowiekiem. Zapłacić za wszystko, co zrobiłem.
-Nie musisz za nic płacić. Zacznij po prostu wszystko od nowa - doradziłam mu.
William mnie nagle przytulił. Pierwszy raz poczułam z jego strony taki neutralny dotyk. Odwzajemniłam i pogładziłam go po plecach. Serce biło mi jak szalone, w końcu nadal ma w sobie jakąś cząstkę Whispera.
-Gdyby Whisper posiadał za grosz inteligencji, to by zauważył że jesteś naprawdę mądrą dziewczyną - puścił mnie.
-Z jednej strony dobrze, że brałeś te tabletki.
-Dlaczego?
-Gdyby nie Whisper, to by mnie tu nigdy nie było - uśmiechnęłam się.
William patrzył na mnie z nadzieją w oczach.
-Już wiem czego chcę najbardziej.
-Hm?
-Chcę dawać, widzieć i czuć radość. Nie ważne kiedy i gdzie, tego właśnie chcę - mówił z determinacją.
-William - przerwałam mu.
-Tak?
-Nie musisz chcieć być dobrym człowiekiem - wbiłam palec wskazujący w jego tors - Ten dobry człowiek jest w tobie od zawsze, mówię ci.
-Możesz się mylić. Zrobiłem tyle złego, mam taką ciężką przeszłość...
-Zamknij się już i działaj! - krzyknęłam przerywając mu.
Patrzył tak na mnie otępiony. Nagle cały zapłonął. Nie czerwonym, rozżarzonym z gorąca, ale barwnym jak zorza polarna. Widziałam smutek w oczach Williama. Spojrzał na swoje płonące dłonie. Nagle zgasł. Pozostały tylko niknące opary dymu unoszące się pod sufitem.
-Dziwne... Co jest nie tak z moim płomieniem?...
-Nie mam pojęcia - patrzyłam na niego.
-On też się chyba zmienia...
-To powinno cię zmotywować.
Nagle usłyszeliśmy pukanie. Wiiam otworzył drzwi. Stał za nimi Val trzymając magazyn z Playboy.
-Ja się kurwa pytam, gdzie jest strona 13 ?! - krzyczał.
William stał tak nie wiedząc co się dzieje. Po chwili się roześmiał.
-Nie mam pojęcia - śmiał się nadal.
-To nie jest śmieszne! - krzyczał Val, ale mimo tego też się zaczął śmiać. Patrzyłam na nich załamana.
-Naprawdę? - spytałam.
-Nigdy się nie dowiem, co było na tej stronie - Val się głupio uśmiechnął - O! Znowu malujesz? - podszedł do namalowanych kwiatów na ścianie - Nie znam się na tym kompletnie, ale chyba nie skończyłeś.
-Rozmawiałem z Moongliht, nie miałem kiedy skończyć...
Dlaczego mówi do mnie po naziwsku?
-No i mu przeszkodziłaś Ann! Jak mogłaś?
-Ale ja!-
-Ciii! - syknął Val - Artysta malował, a ty wtarg... Nie potrafię tak - znowu się śmiał.
-Wy oboje coś wąchaliście czy jak? Śmiejecie się bez powodu - odparłam składając ręce.
-Farby - zaśmiał się cicho William.
-Ej owieczko, narysuj mnie!
-,,Owieczko"?! - warknął William.
-Ale w tej pozie - Val napiął biecpsy.
-Chyba cię coś Nietoperku!
-,,Nietoperku"?!
Postanowiłam, że ich zostawię. Tak chyba będzie dla mnie lepiej. Wyszłam z pokoju. Zauważyłam na ziemi rozwalone magazyny Playboy, Val naprawdę je przeglądał. Zebrałam je wszystkie i schowałam spowrotem do worka. Gdy się tylko odwróciłam, zobaczyłam Lucyfera. Podskoczyłam.
-Wystraszyłeś mnie - krzyknęłam.
-Sorki - podrapał się w tył głowy.
-Coś się stało ?
-Jak z Whisperem? - spytał.
-Chyba dobrze, właśnie się kłóci z Valem.
-Chodzi mi o jego stan psychiczny. Obozowisko śmierdzi depresją.
-Gdy z nim rozmawiałam sam na sam, to może i był smutny, obwiniał się o wszystko, ale teraz jest chyba lepiej.
-Tak czy siak, Joke kazał mi mieć na niego oko.
-Dlaczego?
-Ma zakaz opuszczania obozowiska, to chyba logiczne. Gdyby wyszedł, to mógłby znowu załatwić sobie te całe tabsy.
-Niby tak, ale nie możecie mieć więcej zaufania?
-Powtórz te słowa i je przemyśl.
-...No może i masz trochę racji - westchnęłam.
Nagle z pokoju Williama rozległ się huk, ktoś strzelał z pistoletu.
-Val? - przeraziłam się.
CZYTASZ
Czarny Las - ,,Też cię kocham''
FantasyCzarny Las. Miejsce spowite chłodem i mgłą. Plotki mówią o częstych zaginięciach młodych kobiet w tym mrocznym miejscu. Jednak czy wszystko wskazuje na pedofili, czy porywaczy? Każdy stara się unikać wzroku czegoś co się tam kryje, za drzewami, za...