Maska... GDZIE ONA JEST?! Wpadłam w panikę. Zaczęłam szybciej oddychać, płacz się nasilił.
-Ma... Ma... Ma....
-Annie? Co się dzieje? - spytał zmartwiony.
-MASKA ZNIKNĘŁA!
-Co? Jaka maska? Annie?
-Maska Jokea! Miałam ją dopiero! Zniknęła!!! - krzyczałam.
Spojrzałam na niego, zbladł.-Widziałaś-
-Nie widziałam jego twarzy!
Podszedł do mnie i zaczął się rozglądać za maską. Jego wzrok utkwił w górze. Spojrzałam w tamtą stronę, była tam gałąź, nic więcej.
-Annie.
-Tak? - wbiłam w niego wzrok ze łzami.
-Na spokojnie wytłumacz mi co się stało.
-Shadow zjawił się w moim pokoju. Miałam gdzieś jego przeprosiny. Uderzyłam go, połamałam sobie palce, a mu nic nie było. Za drugim uderzeniem drugą ręką bolało jeszcze bardziej. Gdy zjawił się Joke i zobaczył co mi się stało, wściekł się. Użył mocy, ale... Coś wybuchło. Joke został ranny. Shadow stał się okropny, wredny i przerażający. Ściągnął Jokeowi maskę i mi ją dał. Joke uciekł do lasu. Shiven i Lucyfer to widzieli, a nic nie zrobili, rozumiesz?! - rozpłakałam się jeszcze bardziej.
Valentino zacisnął pięści.
-Kurwa mać. Zabiję go - ruszył ścieżką.
-Nie pomożesz mi szukać Jokea?! Co z maską?! - wrzeszczałam.Idąc odwrócił się i podczas mówienia szedł tyłem.
-Wszystko będzie dobrze! Uwierz w siebie! Joke nie jest dobry w chowanego! - uśmiechnął się i odwrócił, ruszył przed siebie.
Zacisnęłam pięści i warknęłam. Co za palant! Jak mógł mnie tu tak samą zostawić! Jeszcze Whisper... GDZIE ON DO JASNEJ CHOLERY JEST?! Znów zniknął! Jeden się przede mną chowa, drugi chce mnie zgwałcić, a trzeci ma mnie w dupie i idzie skopać dupę temu, przez którego jest to wszystko. Zdenerwowana ruszyłam ścieżką w stronę, z której szedł Whisper. Po chwili zboczyłam w kursu i zagłębiłam się w las. Dlaczego Joke się nie pokaże? Martwię się. Ta jego rana... A W DODATKU STRASZNIE SIĘ BOJĘ CHODZIĆ PO TYM CAŁYM LESIE! Czuję na sobie chyba z miliard oczu, co chwilę słyszę jakieś dziwne dźwięki, a zimne powiewy i zagęszczające się chmury zapowiadają niezłą ulewę. Zatrzymałam się, bo usłyszałam coś niepokojącego. Ktoś za mną stał. Odwróciłam się. Za drzewem ktoś był, dostrzegłam bynajmniej nogę tego kogoś.
-K-Kim jesteś? - zapytałam.
-Nie bój się. Strach boi się bardziej - odparł głosem jakby był w masce gazowej.
-N-Nie rozumiem. Kim jesteś?
Wyszedł zza drzewa. Wstrząsnęło mną. Był to facet po 20-stce. Jego wygląd... Gdybym zobaczyła go w nocy w moim pokoju, zastanowiłabym się czy nie popełnić samobójstwa. Skóra blada, lekko poszarzała. Włosy miał ciemno - szare w białe pasy. Były ułożone w grzywkę na lewo, miał w miarę długie włosy. Pomiędzy nimi, z czoła, wyrastały dwa szerokie czerwone, w dodatku ostre i zawinięte do tyłu, rogi. Oczy, trudne do opisania. Czarne małe kropki za czarnymi małymi kratkami, niczym jakiś robot. Pod oczami miał po 4 na każde wymalowane neonowo - żółte kropki. Na ustach i nosie miał maskę gazową, jej rurki łączyły się z jego ciałem, miejscem pod uszami za szczęką. Z szyi wystawały mu kolejne rurki, czerwona i niebieska, obie ciągnęły się pod czarno - czerwoną koszulę w kratę, jaką miał na sobie. Miał też czarne spodnie i czarne glany. Jego ręce, od łokcia po sam czubek dłoni, były zdaje się z metalu. Czubki palców były zakończone długimi, grawerowanymi pazurami cienkimi jak żyletki.
-Witaj - przywitał się.
Sparaliżował mnie jego wygląd, nie potrafiłam nic powiedzieć.
-Ty drżysz - podszedł do mnie i złapał mnie za brodę tak aby mnie nie zranić - Zobaczyłaś ducha?
Zemdlałam. Upadłam na ziemię. Po chwili poczułam, że moja głowa leży na czyiś nogach. Otworzyłam oczy. Joke w masce głaskał mnie po czole. Siedział na ławce, usiadłam błyskawicznie.
-Joke! - krzyknęłam ze łzami
-Annie. Tak się martwiłem.
Przytuliłam go.
Nagle otworzyłam oczy. Leżałam na wilgotnej trawie, usiadłam. Chwyciłam się za głowę z płaczem.
- Joke, gdzie jesteś? - pomyślałam smutna.
Jedyne czego pragnęłam, to go znaleźć. Tylko co się stało z jego maską? Wstałam. Zaczęłam się błąkać po lesie. Deszcz kropił. Byłam już zmęczona chodzeniem i bieganiem. Rozglądałam się w kółko. Usiadłam w końcu pod drzewem. Patrzyłam się z żalem w ziemię. Przysnęłam na moment, może 15 minut. Kawałki kory spadły mi na głowę, to mnie właśnie obudziło. Zdjęłam ją z włosów i spojrzałam w górę. Na drzewie było coś wyryte. Wstałam prędko i odsunęłam się od pnia. Na drzewie była wyryta strzałka w prawo. Odwróciłam się w tamtą stronę. Na drzewach po tamtej stronie również były strzałki. Ktoś musiał je wyryć podczas mego snu. Miałam iść tam gdzie prowadzą? Co miałam w sumie do roboty. Byłam zgubiona i każda droga jest dla mnie skarbem. Ruszyłam tak jak wskazywały strzałki. Doszłam do małego mostku nad rzeką. Za mostem strzałek nie widziałam. Podeszłam do wody i nabrałam trochę do dłoni. Woda była srebrna. Napiłam się jej, miała dobry smak. Weszłam na mostek. Oparłam się o poręcz i wpatrywałam się w nurt rzeki. Usłyszałam coś. Spojrzałam w las po stronie mostku, na której wcześniej nie byłam. Ktoś tam był, bez zarzutów. Poczułam czyjeś objęcie od tyłu. Wrzasnęłam przerażająco głośno. Nie wiedziałam kto to, nie odwróciłam się i wbiegłam w tą inną część lasu. Spoglądanie za siebie zawsze źle się kończy, więc nawet o tym nie myślałam. Zatrzymałam się. Dosłownie pare metrów przede mną, wysoka mumia przechodziła z mojej prawej do mojego lewa. Postanowiłam pobiec w inną stronę, ale weszłam w kogoś kto stał zaraz za mną. Prawie wrzasnęłam, ale on zasłonił mi usta dłonią. Joke... Miał maskę i był cały. Przytuliłam go mocno jednocześnie roniąc łzy. Teleportował nas przed obozowisko. Nadal go tuliłam, płakałam przy tym.
-Annie. Już dobrze. Nie płacz - mówił gładząc me plecy.
Puściłam go i dałam mu z liścia.
-Głupku! Nie wybaczę ci tego!
Patrzył na mnie zdziwiony.
-Dlaczego leczyłeś mnie zamiast się bronić?! Czemu uciekłeś?! Jakim cudem zdobyłeś maskę?! Dlaczego...tak się o ciebie bałam...- rozpłakałam się bardziej.
Patrzył na mnie, położył dłonie na mych policzkach i się przybliżył. Moja twarz i jego maska były bardzo blisko siebie.
-Jeden: Dla mnie liczy się bardziej życie bliskich niż własne. Dwa: Ucieczka była jedyną rzeczą jaką mogłem wtedy zrobić byś mnie nie ujrzała. Trzy : Gdy zaatakował cię Whisper miałem ochotę się na niego rzucić, ale zobaczyłem Valentino. Wykorzystałem moment. Na ostatnie, czwarte, odpowiedź powinnaś podać samodzielnie.
Patrzyłam mu przy tym w oczy.
-Joke...Nawet nie wiesz jak bardzo się bałam. Uciekłeś, zostawiłeś mnie tam...Ja-
-Nie zostawiłbym cię tam gdybym wiedział, że coś może ci się stać.
-Dlaczego...Dlaczego tak mnie chronisz? Kim dla ciebie jestem?
-Jesteś dla mnie sobą. Ważną dla mnie, piękną, utalentowaną, niską osóbką.
-Dlaczego tak o mnie mówisz?
-...Tak mi podpowiada serce.
-Odpowiedz mi jakbyś mówił do mnie.
-Nie rozumiem...
-Mówisz zawsze jakbyś coś ukrywał - odsunęłam się od niego ocierając twarz z łez - Wytłumacz mi coś, choć raz, mówiąc swoimi słowami.
-Jesteś dla mnie wszystkim.
Oczami pełnymi łez wpatrywałam się w niego z małym uśmiechem. Rumieńce również mi towarzyszyły.
-Wchodźmy do środka. Czeka mnie długa rozmowa z Shadowem.
-Przestań. Valentino-
-Valentino nie zdziała za wiele. Widziałaś co potrafi Shadow.
-Jest od ciebie silniejszy? - zapytałam.
-Nie chwalę się mocą, której nadmierne ilości posiadam, aczkolwiek uległem wtedy zaskoczeniu. Nie sądziłem, że stanie się coś takiego.
-...Miałeś szansę, by go pokonać, a na najwyższej szali postawiłeś moje zdrowie. Nie wiem jak ci dziękować...
-Możesz ugotować nam obu kolację.
Zaśmiałam się.
-Mówię poważnie.
-Sądzę, że to zbyt mało. Wymyślę coś. To będzie niespodzianka.
-Wierzę w ciebie.
Weszliśmy do obozowiska. Na początku razem z Jokem udaliśmy się pod mój pokój. Za pomocą mocy, co mi potem wytłumaczył, cofnął kolumnę w czasie i zatrzymał jej czas w miejscu, by trwała w nieruchomości wiecznie. Jeśli ktoś nie zrozumiał, to przepraszam. Czasem tego, co mówi Joke, nawet ja nie przełknę. Pokój był cały.
-Wszystko jak widzę jest w ładzie. Shadow skontrolował siłę tarczy jaką stworzył...
-Tarczy? - zapytałam.
-Siła obrony, uniknięcie ataku, tarcza... Jego ma zabójcze możliwości. Gdyby była skierowana w twoją stronę...
-Nie myśl o tym. W końcu...jesteś realistą, tak?
-Tak, masz rację.
Nie wiem co, ale coś mi mówiło że Joke w tym momencie się uśmiechnął. Jeśli to prawda, to może jest szansa, by był szczęśliwym człowiekiem.
-Muszę znaleźć Shadowa. Obozowisko znów jest do twojej dyspozycji, tylko staraj się nie być aż tak ciekawska.
-Jasne, wiem.
Wyszedł z pokoju. Usiadłam twardo na krześle, nogi mnie strasznie bolały. Tyle biegania i chodzenia nie idzie na dobre, gdy super kondycja postanowi zrobić sobie wolne. Nie minęło za dużo czasu, a w drzwiach zjawił się Valentino.
-Hej Annie. Mogę?
-Jasne.
Wszedł do środka i usiadł na łóżku.
-Minąłem się z Jokem i od razu ruszyłem do ciebie. Nie sądziłem, że Shadow mógłby tak poturbować dziewczynę. Ponoć coś między wami było.
-,,Było" to dobre słowo. On nie traktuje was wszystkich jak ludzi, bardziej jak przedmioty. Jedynie ja jestem dla niego człowiekiem.
-Bo to w sumie prawda. Gdybym był człowiekiem nie mógłbym w każdej chwili rzucić się na ciebie i zabrać ci 4/5 całej krwi.
-Nie mów tak. Teraz to ty mnie przerażasz.
-Bardziej cię przeraża mówienie o krwi niż to, że jestem wampirem i zabijam, by żyć?
-...Chyba zaliczam się do jednej z dziwniejszych osób.
Zaśmiał się.
-O bycie dziwnym się nie martw. Nie żeby coś, ale wszyscy mają w sobie coś nienormalnego, wyróżniającego się, od reszty. Joke też, jeśli już masz pytać.
-Masz jakiś przykład? - spytałam z uśmiechem.
- Mnóstwo. - zaczął wyliczać na palcach - Codziennie ubiera się tak samo, jako jedyny zna las jak własną kieszeń...Ah! Nie wiesz co ostatnio u niego odkryłem! - roześmiał się.
-Mów!
-Zjechałem windą na dół do siłowni. Wiesz, trzeba zacząć coś z sobą robić. A tam... nie uwierzysz. Joke, bez koszulki, na dodatek w samych, UWAGA, spodniach dresowych, podnosi ciężary!
-Serio? Kiedy to było?
-Dzisiaj rano parę godzin przed waszym śniadaniem. Wracałem się po bluzę na siłownię. Nie żebym był homo, bądź jakimś zboczeńcem, ale Joke był tak umięśniony, jakby trenował codziennie. Zdziwiłem się trochę.
Zaczerwieniłam się.
-Gdybyśmy mieli basen, to pewnie każdy zdołałby ujrzeć jego ciało.
-A. Mamy basen. Joke chyba jednak woli siłkę.
-Jak to większość mężczyzn... - zerknęłam na nadgarstki Valentino, były na nich wypukłe blizny po samo - okaleczaniu, zaraz odwróciłam wzrok.
-Pokazać ci co ja sobie rzeźbię?
-Przepraszam?
Valentino wstał i podciągnął koszulkę do góry. Jego umięśniony brzuch i klatka piersiowa były blade jak i jego twarz. Sześciopak to miejsce, na którym spoczął mój wzrok. Val opuścił koszulkę.
-Nie mam jednak zbytnio czasu, by ćwiczyć, ale podczas wypraw czy polowań trochę trzeba się narobić.
-T-Tak... - mruknęłam czerwonawa na policzkach.
Skoro Valentino mówi, że on to nic, to jak wygląda Joke? O nie. Teraz to będzie krążyć mi po głowie...
-Ja już zmykam, może zobaczymy się później. Pa! - po czym wyszedł.
-Pa! - pożegnałam się.
Postanowiłam się zdrzemnąć. Wstałam i położyłam się na łóżku, przykryłam się kołdrą. Zasnęłam. Miałam koszmar. Czarny Las był pełen wisielców. Obudziłam się z krzykiem. Szybko oddychając spojrzałam na Lucyfera i Jokea. Joke stał w drzwiach trzymając coś w ręku, a Lucyfer z nim rozmawiał. Oboje na mnie spojrzeli.
-Ja już znikam - Lucyfer sobie poszedł.
Joke podszedł do mnie z, jak się okazało, filiżanką kawy. Podał mi ją i usiadł przy mnie na łóżku.
-Wcześniejszej kawy nie doniosłem, więc niech chociaż ta da ci spokój. Miałaś koszmar?
-Okropny. Wolę nie opowiadać.
-Możliwe, że to przez Lucyfera.
-Hm?
-Jego moc jest powiązana z takimi rzeczami, może to wpłynęło na twój sen.
Wzięłam łyka.
-Wspaniała.
-Dziękuję.
-Wiesz może ile spałam?
- 2 - 3 godziny na pewno.
-Naprawdę?! Sądziłam, że ledwo godzinkę. Jak z Shadowem?
-Nie porozmawiałem z nim.
-Dlaczego?
-Nie było go. Widocznie zajmuje się czymś ważniejszym.
Zniżyłam wzrok.
-Aha...
-Smutna jesteś.
-Chodzi mi o to co się dzisiaj stało. Nadal nie mogę w to uwierzyć.
Joke zamilkł. Po chwili się rozejrzał wokoło. Nachylił się trochę nade mną.
-Joke?
-Przeniknąłem przez twoje myśli z ciekawości. Twoje myśli w kółko krążą wokół tego jak wyglądam.
-Joke, to...
-Ściągnij moją maskę i spójrz mi w twarz.
-Co?!
-Nic ci się nie stanie, zaręczam.
Skąd u niego to inne nastawienie? Czy to nadal mój koszmar? Nie potrafiłam się ruszyć. Co robić? Myśl Annie, myśl.
-Joke, ja... - wpatrywał się we mnie - Wolę nie zobaczyć twojej twarzy.
-Czemu?
-Jeśli mi się spodoba, to będę nalegać byś nie nosił maski. Będę cię męczyć.
Odchylił się z powrotem.
-Skoro tak myślisz, to pewnie to złota myśl.
-Twarz powinieneś pokazać dopiero wtedy, gdy chwila będzie mieć głębsze znaczenie, a nie coś takiego jak teraz.
-Każda chwila spędzona z tobą jest wyjątkowa, wierz mi.11 Część za nami!! ^^
Co z Shadowem?
Dlaczego Joke był taki chętny pokazać twarz?
Co dalej?12 tom już niedługo !!!
CZYTASZ
Czarny Las - ,,Też cię kocham''
FantasíaCzarny Las. Miejsce spowite chłodem i mgłą. Plotki mówią o częstych zaginięciach młodych kobiet w tym mrocznym miejscu. Jednak czy wszystko wskazuje na pedofili, czy porywaczy? Każdy stara się unikać wzroku czegoś co się tam kryje, za drzewami, za...