Rozdział 28

1.1K 57 6
                                    

11/30

Przetarłam twarz i spojrzałam na wyświetlacz telefonu.
Jedna nowa wiadomość.

Od: HyoJi

Rodzice wzięli dłuższy urlop i pojechali sobie na romantyczny wyjazd, co wykorzystaliśmy z Sehunem i spędziłam ten czas u niego. Niedawno wróciłam, przepraszam, że nie pisałam, ale byliśmy zajęci sobą, jeśli wiesz, co mam na myśli.

Odetchnęłam z ulgą. To był tylko głupi sen. Widocznie tak się zestresowałam tym, że coś się mogło jej stać i to Sehun jest za to odpowiedzialny, że wmówiłam sobie, że jej coś zrobił.
Powinnam mniej podejrzewać ludzi o rzeczy, za które nie są odpowiedzialni.
Spojrzałam jeszcze raz na telefon.
'Byliśmy zajęci sobą'. Uśmiechnęłam się pod nosem i przekręciłam na drugi bok.
Po jakichś dziesięciu minutach, kiedy dalej nie mogłam usnąć, postanowiłam przejść się trochę po świeżym powietrzu, biorąc jednak pod uwagę fakt, że był środek nocy zdecydowałam się na zwykłe otworzenie okna.
Po staniu chwilę przy nim stwierdziłam, że jednak nie oddaje to tego, czego potrzebowałam w tamtej chwili.
Założyłam szybko dżinsy i naciągnęłam bluzę na górę od piżamy, w postaci różowego podkoszulka ze słonikiem.
Zeszłam powoli do przedpokoju i założyłam jeszcze moje ulubione białe trampki, po czym starając się otworzyć i zamknąć drzwi jak najciszej, opuściłam dom.
Kiedy znalazłam się już poza nim odetchnęłam głęboko i poczułam się o wiele pewniej. Szłam swobodniejszym krokiem, nie czułam tego uścisku w żołądku.
HyoJi nic nie jest i ma się dobrze. A nawet lepiej niż dobrze. Sehun okazał się dobrym człowiekiem. Była jednak jedna sprawa, która mnie ciągle zastanawiała.
Ale o co chodziło z tymi porachunkami z jej tatą?
Odpowiedź przyszła szybciej niż myślałam, myśląc o filmie, który ostatnio oglądałam z Jungkookiem o jakichś porachunkach gangsterskich.
Idąc sobie chodnikiem przy jednej z głównych ulic Seulu zobaczyłam grupkę ludzi przed sobą. Śmiali się, popychali ciągle i ogólnie wygłupiali. Trochę się spięłam w środku, jednak postanowiłam tego nie okazywać. Szłam dalej tym samym tempem, nie myślałam o skracaniu w żadne poboczne uliczki. Starałam się udawać, że ich obecność nie wywiera na mnie żadnego wrażenia.
Im bardziej jednak się do nich zbliżałam, tym bardziej czulam narastającą obawę. Dalej jednak szłam, ponieważ nawet nogi nie pozwalały mi się zatrzymać.
Będąc coraz bliżej zobaczyłam jak jeden z nich pokazuje na mnie palcem i klepie drugiego po ramieniu. Tamten spojrzał na mnie i zaczął się uśmiechać zadziornie.
Kurwa.
Poczułam nieprzyjemne uczucie w brzuchu i poczułam jak zaczynam zwalniać.
Nawet jeżeli to byli już zbyt blisko, aby myśleć o jakiejkolwiek ucieczce.
-Co taka piękność robi sama o tej godzinie poza domem?- zapytał ten, który został klepnięty przez kolegę.
Nie wiedziałam, co odpowiedzieć, więc po prostu milczałam. Spuściłam nieco głowę, chcąc przemknąć jakoś obok nich, jednak zajmowali cały chodnik, więc zeszłam na jezdnię.
Jeden z nich nagle wystawił rękę i mnie zatrzymał.
-Kolega zadał ci pytanie, panienko- powiedział, a ja bałam się na niego spojrzeć.- Jesteś taka zadufana w sobie, że nie jesteś w stanie odpowiedzieć?
-P-przepraszam- odpowiedziałam tylko i zgarbiłam się.
-Myślisz, że jesteś lepsza od kogokolwiek? Uważasz się za pępek świata, że nie możesz odpowiedzieć na głupie pytanie? Co? Jesteśmy tylko plebsem przy księżniczce, tak?- zapytał, przysuwając się coraz bliżej i zaciskając rękę na lewym rękawie mojej bluzy.
-To nie tak- jęknęłam, czując jak wzmacnia swój uścisk.
-A jak, skarbie? Teraz masz język w gębie?- zapytał i zaczął grzebać w kieszeni, po czym wyjął scyzoryk.- No, pokaż go.
Zacisnęłam mocniej wargi i przerażona wpatrywałam się w niego. Jego koledzy podeszli bliżej i złapali mnie, a tamten próbował otworzyć mi usta.
Łzy zaczęły mi płynąć po policzkach, kiedy czułam jak moje mięśnie powoli puszczają.
W końcu poczułam jak jego dłoń odsuwa się od mojej twarzy. Otworzyłam powoli oczy i nagle dostałam w nos z całej siły. Poczułam spływającą krew, która powoli przenosiła się ciurkiem z mojej szyji na ubrania.
-Uspokój się, szmato- warknął i złapał ponownie za moją twarz.
Ból był niesamowity, choć wiedziałam, że jestem pod wpływem adrenaliny i dopiero jak mnie opuści poczuję pełnię tego doznania. Cała buzia mnie bolała i nie byłam w stanie się opierać jego działaniom, więc bez problemu dostał się do moich ust.
Poczułam ostrze na mojej wardze, jak powoli się z niej zatapia i chce posunąć się dalej.
Krzyknęłam i zostałam kopnięta w brzuch.
Upadłam na ziemię i od razu zaczęli mnie przytrzymywać w pozycji leżącej.
W momencie, w którym miałam zostać pocięta kolejny raz, usłyszałam dudnienie. Leżąc praktycznie z twarzą przy ulicy czułam każdy ruch na niej.
-MinSoo!- ten głos.
Jezu.
Czy to majaki od utraty krwi?
-Gościu, spierdalaj stąd- ten z nożem wstał, odchodząc od nas kawałek, po czym usłyszałm odgłos pękającej kości.
Zaczął osuwać się na ulicę, trzymając za nos i upadł kawałek ode mnie. Dwóch jego kolegów ruszyło na nowo przybyłą osobę, a dwóch kolejnych uklękło przy rannym.
Chwilę później tę dzielnicę wypełniły odgłosy jęków.
Szybko rozprawił się z przeciwnikami i spojrzał na pozostałą dwójkę, która jako jedyna mogła jeszcze chodzić.
-Co?! Liczę do trzech i was też poskładam- wrzasnął, rozkładając ręce, na co się rozbiegli.
Pozostali też to uczynili, choć z wielkim trudem. Podpierając siebie nawzajem zaczęli się oddalać.
Ja dalej leżałam, zwijając się z bólu. Podbiegł do mnie, padając na kolana.
-MinSoo- wyszeptał, kładąc dłoń na moim ramieniu.- Nie zostawiaj mnie.
-Nigdzie się nie wybieram- zaśmiałam się, choć po chwili skrzywiłam się z bólu, a nowa fala łez zalała moją twarz.
-Chodź, zabieram Cię do siebie, musimy to opatrzeć- powiedział, biorąc mnie na ręce najdelikatniej jak było to możliwe, nie obeszło się jednak bez moich stęknięć.
-Nie musisz- powiedziałam, dotykając jego policzka, przez co zostawiłam na nim smugę krwi.
-Staraj się nie zasypiać, teraz na tym się skup zamiast się ze mną przekomarzać- powiedział i zaczął biec ze mną na rękach.
-Co ty tutaj tak właściwie robisz?- zapytałam i poczułam jak mój głos coraz bardziej słabnie przez utratę krwi.
-Mógłbym zapytać Cię o to samo- odpowiedział tylko i przyspieszył, a ja przymknęłam oczy.- Hej, budzimy się- nie udało mi się tego zrobić. Było mi tak dobrze z zamkniętymi oczami.- MinSoo, do cholery jasnej, otwórz te oczy.
-Dziękuję ci, Yoongi- wyszeptałam tylko i poczułam jak odpływam, po chwili nic już nie słysząc.

21.04.2018

DADDY LOVES YOU ✅POPRAWIONE 1-7 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz