Rozdział 4

644 31 1
                                    

-Kocham cię- powiedziałam z przymkniętymi oczami kiedy włożyłam łyżeczkę z lodami truskawkowymi do ust.
-Mnie czy te lody?- zaśmiał się i zrobił to samo ze swoimi.
-Zabawny jesteś- wywróciłam oczami na jego słowa i rozkoszowałam się błogim spokojem.
Pomimo tego, że prawdopodobnie łatwiej po prostu byłoby zapomnieć o całej sytuacji to dopiero gdy straciłam możliwość przeczytania moich myśli zdałam sobie sprawę z tego, jak bardzo tego potrzebowałam.
-Co cię męczy?- wybudził mnie z transu, w jakim trwałam od pewnego czasu.
-Wiesz.. Ja dalej chcę wiedzieć, co tam jest- powiedziałam opierając ręce o stolik.
Chłopak przerwał jedzenie i spojrzał na mnie surowym wzrokiem.
-Mówiłem ci, że nic ciekawego. Same przykre rzeczy- mruknął grzebiąc łyżeczką w lodach.
-Mówisz tak, jakbyś go czytał- odpowiedziałam dalej zaciekle się w niego wpatrując.
-Domyślam się, co tam może być- nie patrzył na mnie przez co zaczynałam się coraz bardziej denerwować.
-Daj spokój i przestań zachowywać się jak dziecko- mówiłam coraz bardziej podniesionym tonem.
-Cholera. Jesteś strasznie uparta- powiedział cicho opierając się mocniej na krześle i przechylając do tyłu z zamkniętymi oczami.
-Powinieneś o tym wiedzieć skoro jesteśmy zaręczeni- powiedziałam podkreślając ostatnie słowo.
Tym razem spojrzał na mnie zirytowanym wzrokiem.
-Sugerujesz coś?- zapytał chłodnym tonem i pochylił się nieco do przodu.
Również uczyniłam ten ruch poprzez odsunięcie lodów. Praktycznie leżeliśmy naprzeciwko siebie niczym zwierzęta walczące o dominację.
-Wcale nie sugeruję, że sobie to wszystko ubzdurałeś i po prostu boisz się, że prawda wyjdzie na jaw, ale to jest właśnie to, co sugeruję- powiedziałam cicho patrząc mu w oczy.
Starałam się wytrzymać jego spojrzenie, przy czym trzymała mnie chęć wygrania tej małej wojny z nim.
-Chyba sobie żartujesz- odpowiedział zbliżonym tonem do mojego.
-Jestem absolutnie poważna- wyszeptałam na co zacisnął szczękę.
-Wracamy do domu- wstał zabierając kurtkę ze swojego oparcia.
-Chcesz to idź, ja dojem- powiedziałam siadając wygodniej i biorąc do ręki pucharek z lodami.
-Powiedziałem, że my wracamy- warknął stając obok mnie.
Patrzyłam na niego z dołu i zastanawiałam się, czy aby na pewno powinnam się z nim dalej droczyć. W końcu stwierdziłam, że moja wewnętrzna duma by mi nie pozwoliła na uległość i odwróciłam od niego wzrok ponownie zajmując się lodami. Schylił się do mojego ucha i przesunął mocno chwytając za moje ramię.
-Pomóc ci wyjść, kochanie, czy sama sobie dasz radę?- zapytał ciężkim głosem, od którego mnie dosłownie zmroziło. Nie u Miałam jednak nie brnąć w zaparte i starałam się nie okazywać tego, że zrobił na mnie jakieś wrażenie.
-Zostaw mnie- powiedziałam jedynie i chciałam jakoś się wykręcić, ale wzmocnił uścisk.
-Skarbie, dobrze ci radzę. Podnieś się teraz, wrócimy do domu, usiądziemy, pogadamy i wszystko ci wyjaśnię. Jeśli jednak nie zrobisz tego, o co cię proszę to sam cię tam zaciągnę i już nie będzie tak fajnie- złapał mój podbródek odwracając w swoją stronę przez co nasze twarze dzieliły milimetry.
Sama się zdziwiłam mojej reakcji, ale po prostu wstałam ze swojego miejsca i uśmiechając się szeroko odstawiłam lody. Patrzył uważnie na moje ruchy, a kiedy odwróciłam się w stronę wyjścia chciał złapać mnie za rękę, ale szybko się wyrwałam. Szybkim krokiem doszłam dk drzwi i zapewne gdybym wiedziała, gdzie mogłabym się podziać to zaczęłabym uciekać. Zdesperowana poczekałam aż zrówna się ze mną.
-Proszę, nie zachowuj się jakbym zrobił ci krzywdę- powiedział błagalnym tonem.
-Co to za nagła zmiana nastroju?- uniosłam jedną brew.- Przecież chwilę wcześniej inaczej ze mną rozmawiałeś.
-Czasami mam problem z panowaniem nad sobą- zbliżył się do mnie jeszcze bardziej tak, że nasze klatki prawie się ze sobą stykały.- Ale nie chcę taki być dla ciebie. Nie chcę cię ranić.
-To tego nie rób, Yoongi- powiedziałam zrezygnowana.- Po prostu przestań zachowywać się jak zaborczy chuj.
To jak jego twarz zmieniła swój wyraz po moich słowach uświadomiło mi, że chyba przesadziłam z doborem słownictwa.
-A ty jak uparta suka niedoceniająca tego, co inni dla niej robią- odgryzł się, jednak kiedy zobaczył jak moje oczy zachodzą łzami jego spojrzenie od razu zmiękło.- MinSoo, ja..
-Nic nie mów. Już wiem, co o mnie myślisz- odwróciłam się i chciałam odejść jednak złapał mnie mocno przyciągając do siebie.
-Daj spokój, to nie tak. Poniosło mnie- zaczął gorączkowo przepraszać kiedy ja chciałam stworzyć jak największą przestrzeń między nami.
-Zostaw mnie! Nienawidzę cię!- krzyczałam okładając go pięściami jednak wydawał się nawet tego nie odczuwać.
-Nie zostawię cię, a wiesz czemu? Bo cię kocham. Kurwa mać, kocham cię tak bardzo, że nie umiem bez ciebie żyć, rozumiesz?- złapał moją twarz w swoje dłonie i trzymał ją mocno kiedy moje łzy zaczęły wypływać zalewając mi policzki.
-Puść- mruknęłam odwracając wzrok.
-Nie- powiedział i pocałował mnie w czoło.
-Yoongi, ja.. Nie chcę dzisiaj spać w domu- powiedziałam cicho na co zmarszczył brwi.
-Proszę cię, wróćmy i po prostu porozmawiajmy- wyszeptał przyciskając moją głowę do swojej klatki piersiowej i obejmując mocno górną część moich pleców.
-Nie chcę- jęknęłam. Tak bardzo chciałam go odepchnąć.- Daj mi pomyśleć przez tę jedną noc bez ciebie.
-Nie możesz tak po prostu ode mnie uciekać- również zaczął cicho szlochać.
-Yoongi, to mnie boli. Sama ze sobą już nie wytrzymuję, nie umiem sobie poradzić- mój płacz corazzz bardziej się wzmagał.
-Skarbie, przecież wiesz, że jestem przy tobie- powiedział, a ja na jego słowa zabrałam w sobie wszystkie siły i odepchnęłam go przez co odsunął się kawałek.
-Nie jesteś lepszy. Ciągle coś przede mną ukrywasz, coś co by zniszczyło to, co chcesz teraz ze mną budować. Nie znoszę kłamców, Yoongi- mruknęłam cała mokra od płaczu.- Nie wiem nawet gdzie mogłabym teraz pójść. Nie wiem, gdzie są moi rodzice, nie mam kontaktu z nikim poza tobą. Przestań mnie uzależniać od siebie.
Patrzyłam na niego z żalem. Byłam cała rozdygotana, a moje ciało trzęsło się od nadmiaru emocji. Kiedy zrobił krok w moją stronę ja się cofnęłam dając mu tym samym znak, że nie chcę, aby się zbliżał.
-Proszę. Wróćmy do domu. Obiecuję, że to ja wyjdę na noc, ale nie chcę żebyś się szalajała niewiadomo gdzie- powiedział unosząc ręce w geście obronnym.
Nie wiedziałam, czy powinnam zgodzić się na jego propozycję. Byłam dosłownie roztrzaskana w środku. Nie umiałam podjąć żadnej z decyzji, jakie miałam do wyboru. Czułam się rozdarta.
-Dobrze. Ale nie chcę żebyś wracał do domu przed ranem- powiedziałam cicho, na co przytaknął głową.
Wyciągnął do mnie rękę, jednak ją minęłam i zaczęłam iść w stronę, z której przyszliśmy. Wracaliśmy w ciszy, każde pogrążone w swoich myślach. Bolało mnie dosłownie wszystko; gardło od krzyczenia na niego, oczy od płaczu, mięśnie ze zmęczenia, głowa przez zdenerwowanie. Najbardziej chyba jednak cierpiała moja dusza, a zaraz po niej serce, które zostało poważnie nadszarpnięte.

04.06.2018

DADDY LOVES YOU ✅POPRAWIONE 1-7 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz