19

605 21 0
                                    


Gdy Ryan zaparkował, Cassie od razu wyszarpnęła mnie z auta i pociągnęła w stronę imprezujących ludzi. Obok nas szedł Nate a gdzieś za nami bezszelestnie szedł Ryan. Nie miałam zamiaru się do niego odzywać, postanowiłam że mam na niego focha aż do odwołania. Kłótnia z nim nie dawała żadnych efektów więc może cisza coś zdziała. Wątpiłam w to ale to moja ostatnia nadzieja. Ryan... stawał mi się coraz bliższy mimo swojego odrzucającego zachowania. Nie chciałam tego ale nie potrafiłam tego zatrzymać. Serce mnie bolało gdy słyszałam jego słowa, a równocześnie czułam niesamowitą wściekłość skierowaną w jego osobę.

- Kaash! – krzyknęła mi do ucho Cassie, starając się przekrzyczeć muzykę – Chodź się czegoś napić! Będzie nam się lepiej tańczyło.

- Okey – od razu się zgodziłam, w tym momencie marzyłam tylko o tym żeby się upić i olać Ryana.

Ale znając moje szczęście nie będzie mi to dane.

– Prowadź!

Cassie znowu wzięła mnie za rękę i pociągnęła w stronę prowizorycznego baru.
Po chwili już trzymałam kolorowego drinka w ręce i powoli sączyłam go przez rurkę.

- Kash! – usłyszałam znajomy głos i poczułam uścisk na ramionach.

– Super że tu jesteś!

Najpierw się spięłam ale już po sekundzie rozpoznałam ten głos. To Lucas!

- Lucas! – skoczyłam mu w ramiona

– Miło cię widzieć! - przytuliłam go przyjacielsko

- Ciebie również, mała – wyszczerzył się – jak tam?

- Świetnie – również się uśmiechnęłam – A u ciebie?

- A nie widać? - roześmiał się.

Puścił mnie i rozłożył ręce.

– Impreza jest, alkohol jest, piękne dziewczyny są... czego chcieć więcej?

Mrugnął do mnie. Zarumieniłam się widząc że ostatnie było również o mnie. Lukas był jedną z najpozytywniejszych osób jakie znam, swoim uśmiechem potrafi rozproszyć każde smutki. Uwielbiałam go.

- Ty farciarzu...

- A ty? – jego uśmiech jeszcze się powiększył – cieszysz się? Przecież jutro szkoła...

- Nie denerwuj mnie nawet – zajęczałam – Musisz mi o tym wspominać?

Lukas uśmiechał się jeszcze chwilę, gdy nagle jego uśmiech całkowicie zniknął. Wbił wzrok w coś za mną a całe jego ciało zesztywniało, jakby szykował się do walki.
Chciałam zapytać co się stało ale przerwał mi głos tuż zza mnie:

- Dobrze się bawicie? – wycedził głos za moimi plecami.

Od razu wiedziałam kto to jest.
Ryan.
Czemu on nie da mi spokoju?!

- Bawiliśmy się świetnie póki ty się tu nie pojawiłeś... - powiedział złowrogo Lucas – Czego chcesz?

- Nie pyskuj chłopaczku... - warknął Ryan – Odwal się od niej.

- Czy ty aby nie przesadzasz?! – syknęłam do Ryana – Zostaw mnie wreszcie! Przestań się we wszystko wtrącać!

- Dziewczynko... To ty się nie wtrącaj – powiedział do mnie lekceważąco – Daj dużym porozmawiać.

Zaniemówiłam... Jak on może tak do mnie mówić?

W oczach stanęły mi łzy.
Całuje mnie... a później... traktuje mnie jak dziecko...
Nie wytrzymałam.
Uciekłam stamtąd nie zważając na krzyki Lucasa.
Biegłam przed siebie, było mi obojętne czy Nick mnie znajdzie czy nie.
Nic mnie teraz nie obchodziło.



****************************************
Ryan POV

Patrzyłem jak Kashmira biegnie.
Ja... czułem się jakbym był pusty w środku. Jakbym był balonikiem, którego ktoś nadmuchał, który nie ma uczuć, myśli, własnej woli. Nigdy nie chciałem aby płakała.
Najpierw chciałem za nią pobiec, ale coś mnie powstrzymało.
Bolało mnie serce ale czułem, że jeśli to zrobię to już nigdy nie będę w stanie jej zostawić.
Może teraz uzna mnie za skończonego skurwiela i nigdy już nie będzie chciała mieć ze mną nic wspólnego?

- Jesteś kretynem, Meddows – Lucas wypluł te słowa w moim kierunku.

- Czy ty w ogóle zdajesz sobie sprawę z tego co ty robisz?

- Odwal się – warknąłem w jego kierunku – To nie twój interes, co robię. Nie wpieprzaj się tam gdzie cię nie chcą.

- Dobrze – spojrzał na mnie i spokojnym, ale mrożącym krew w żyłach tonem powiedział:

– Ale to może się na tobie odegrać.

Zmarszczyłem groźnie brwi i napiąłem mięśnie.

- Grozisz mi? – zbliżyłem się do niego – Czy ty w ogóle zdajesz sobie sprawę z tego z kim rozmawiasz?

- Nie ma potrzeby ci grozić – przechylił głowę na bok – Ale pewnego dnia obudzisz się, a wtedy będzie już za późno. Już jej nie odzyskasz.

Wtopił się w tłum nie dając mi nawet okazji abym mu odpowiedział.

A w głowie wciąż tkwiły mi jego słowa.
Ale pewnego dnia obudzisz się, a wtedy będzie już za późno...
Gwałtownie wplotłem palce w swoje włosy, ciągnąc za kosmyki.
Co ja mam do cholery zrobić?!

____
No Ryanek! Zdecyduj się :D Nie zadręczaj naszej biednej Kash. Prawda? Co myślicie? :D

Wanna rescue me? ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz