28

529 13 0
                                    


Kash pov.

Cassie uznała, żebyśmy poszły zaszaleć, aby znikły smutki po wyjeździe naszego Nathana. Zgodziłam się, w końcu dawno nie byłam na żadnej imprezie. Blondynka miała podjechać swoim ferrari o dwudziestej. Przygotowałam biżuterię, którą dostałam od Nate'a na moje szesnaste urodziny.. Przyjechał specjalnie do LA aby mi ją wręczyć. Widzieliśmy się wtedy po raz pierwszy od mojego wyjazdu i tylko na dwie, trzy godziny.. Na biżuterię składał się naszyjnik z inicjałami K.T oraz bransoletka z małymi napisami N.T. Westchnęłam. Podeszłam do szafy i wyciągnęłam pierwszą lepszą sukienkę. Miała kolor czarny, sięgała do połowy uda. Ciekawe co na to powie Ryan, pewnie skwituje to tym, że idę do klubu go go. Niech się pieprzy, on na pewno ze mną nie pójdzie.

- Wychodzę – oznajmiłam mu pięć minut przed wyjściem.

- Do klubu go go? - uniósł brew w górę.

- Tak – odparłam z pewnym siebie uśmiechem.

- W takim razie troszkę przy długą masz tę sukieneczkę – podszedł do mnie, lustrując mnie od góry.

Jego wzrok spoczął na moich udach. Spojrzałam na niego z obrzydzeniem.

- Spierdalaj Meddows – otworzyłam drzwi, ale gdy próbowałam je zamknąć, jego noga mi to uniemożliwiła.

- Baw się dobrze – warknął.

- Znając ciebie, wbijesz w połowie imprezy aby ją zepsuć, jak zwykle – przewróciłam oczami i wsiadłam do samochodu Cassie, która trąbiła od dwóch minut.

Ryan stał w drzwiach dopóki nie zniknęłyśmy mu z oczu.


Ryan pov.

Zapaliłem papierosa, stojąc w progu. Byłem zły na siebie, że pozwoliłem jej od tak sobie wyjść nawet nie wiedziałem gdzie. Cóż.. pozostaje mi tylko czekać na telefon od którejś z nich, żebym po nie przyjechał bo albo Cassie się schla i nie będzie mogła prowadzić albo ktoś zacznie gwałcić Kash. Wolałem to być ja, ale chyba nie będzie mi to dane. Zgasiłem papierosa i wszedłem do domu.


Cassie pov.

Imprezę słychać już było w promieniu 2 km od WW, bo tam właśnie się udałyśmy. Po drodze wraz z Kash śpiewałyśmy najgłośniej jak potrafimy najnowsze kawałki, głównie mojego kochanego rudzielca – Eda Sheerana. Kash za to uwielbiała LP.
Zaparkowałam w pobliżu mostu. Wysiadłyśmy i zaczęłyśmy się rozglądać. Kilku chłopaków stało naprzeciwko i paliło papierosy. Dwóch z nich nam pomachało pomimo tego, że się nie znaliśmy. Entuzjastycznie im odmachałam, szczerząc przy tym zęby, których biel – mam nadzieję – widoczna była niczym światło w ciemności. Ach, cudownie jest chodzić na darmowe wybielanie do gabinetu sąsiadki – Eve Marks. To jedna z najlepszych dentystek w Stanach.

- Kash, sądzę, że nasza impreza jest tam! - wskazałam na szeroki budynek, z którego szyb błyskały kolorowe światełka.

- Też tak sądzę! - przybiłyśmy sobie piątki i roześmiane poszłyśmy w tamtym kierunku.
W środku było duszno. Zajęłam miejsce przy barze obok jakiegoś bruneta, który pił wódkę. Ogromne ilości wódki, shot za shotem.

Aaron pov.


- Chlasz na umór człowieku – zagadnęła mnie jakaś blondi. Była niskiego wzrostu, miała piękne niebieskie oczy. Ubrana była w obcisłą białą sukienkę, wydawało mi się, że ją skądś kojarzę.

- Jak ci na imię przystojniaku? - uśmiechnęła się flirciarsko, podpierając podbródek na dłoni.

- Jacob – mrugnąłem do niej.

Po co mam się zdradzać? Przezorny zawsze ubezpieczony.

Zza moich pleców dobiegł jeszcze bardziej znajomy głos:

- Cass, już pocieszyłaś się po wyjeździe mojego brata? - kurwa, to Kashmira.

Chciałem się odwrócić do niej, ale bałem się, że się zdradzę.

- Poznałam właśnie Jacoba.. Daj mi z nim zamienić chociaż słówko – blondi grymaśnie przewróciła oczami.

- Jakiego Jaco... Aaron? - kurwa, świetnie.

Muszę teraz udawać. Odwróciłem się do niej, udając zaskoczonego. Myśl człowieku, myśl..

- Oo, cześć.. Znamy się? - palnąłem pierwsze co mi przyszło na myśl.

Zwykle brzmiało to w chuj uwodzicielsko, teraz zabrzmiało idiotycznie. Przybiłem sobie face palma w myślach.

- Jestem Kashmira, nie pamiętasz mnie? Poznaliśmy się jakiś miesiąc temu chyba u Maylora.. - jej głos brzmiał niepewnie..

Ale było to tak słodkie i urocze, chciałem się zdradzić, ale wtedy całe moje plany skończyłyby się na niczym.

- Coś kojarzę – wydudniłem kolejny kieliszek wódki.

- Wypiłeś – skrzywiła się. Ok, niech teraz sobie myśli, że to przez alko jej nie poznaję.

- To wy się znacie?! - blondi kierowała wzrok to na mnie, to na Kash.

Co za idiotka.. Czuję, że ciężko się będzie od niej odpędzić.

- Tak jakby – Kash cały czas mówiła z zawahaniem.

Cieszyłem się, że miałem dobrą głowę do picia.

- Napijecie się czegoś? - rzuciłem od niechcenia.

- Nie, dzięki. Cass prowadzi, więc nie może

- Podwiozę was – zaoferowałem się.

Kurwa skąd u mnie taka nagła zmiana? Raz udaje, że mnie nie obchodzą, zwłaszcza Kash a teraz jak gdyby nigdy nic stałem się ich przydupasem. Świetnie Aaron, naprawdę.

- Najwyżej zadzwonimy do Ryana – blondynka ziewnęła.

Zamówiła drinka a Kash zgromiła ją wzrokiem.

- Idziesz tańczyć? - zapytałem się brunetki z przyjaznym uśmiechem.

Przy niej całe moje udawanie szło się jebać.

- Mogę – chyba jej pewność siebie zaczyna wzrastać.

Musisz to dobrze wykorzystać Aar. Gadam sam do siebie jak jakiś debil. Jak zwykle przez nerwy. Może i wyglądam na typowego luzaka, ale w rzeczywistości tak nie jest.

Odeszliśmy od baru. Blondi flirtowała z jakimś kelnerem, nie zauważyła nawet tego, że się oddalamy. Idąc na parkiet już lekko się kołysałem a skrzywiona mina Kashmiry tylko potwierdzała, że najebałem się w trzy dupy. Jebać.

Wziąłem ją w ramiona i zaczęliśmy wolno tańczyć. Spróbować czy nie? Kash opierała się na moim ramieniu, jej policzek był tuż przy moich ustach.. No dalej Aaron, nie bądź pizda. Delikatnie ją pocałowałem, ale ona chyba nawet tego nie poczuła. W sumie to dobrze się składało. Przeniosłem usta na jej szyję, a ona ją powoli odchyliła do tyłu. Uaa, jak tak dalej pójdzie to jeszcze dziś wyląduje z Kash w łóżku, albo ... na stole w tym klubie. Dobrze, że nie ma przy niej tego kretyna Meddowsa. Wolałbym się mu znów nie narażać. Zacząłem calować Kash w usta, gdy moje plany zostały przerwane. O wilku mowa. Kurwa...

- Odpierdol się od niej – warknął brunet, napinając mięśnie.

Kashmira widocznie też się go tu nie spodziewała.

- Ryan? Co ty tu.. - zaczęła, odsuwając się powoli ode mnie.

- Porozmawiamy sobie w domu. Wiedziałem, że ciebie nie można nigdzie wypuszczać. Zaraz zaczną się dobierać do ciebie jakieś zboczeńce. Jeszcze chwila a wylądowalibyście razem w łóżku! - wrzeszczał, przekrzykując muzykę. Chciałem się w tej chwili ulotnić, ale ręce Meddowsa mi to uniemożliwiały.

- Koleś, my tylko tańczyliśmy! - zacząłem mu tłumaczyć, ale w tej chwili jego dłoń zacisnęła się w pięść i została ona wymierzona prosto w moją twarz. Po chwili leżałem jak długi na podłodze. Kurwa, no to pokazałem klasę.


____
To dzisiaj rozdzialik od strony Aarona! :D Mam nadzieję, że go polubicie ^^

Wanna rescue me? ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz