41

464 16 0
                                    

Biegłam jak tylko szybko mogłam. Nie zwracałam uwagi na nawoływania Ryan'a ani jego pościg za mną. W tym momencie moim jedynym celem było odkrycie co Lucas przede mną ukrywa. Co on tu robi? Muszę to wiedzieć. Po prostu muszę. Ta myśl jakby dodała mi sił, wbiegłam prędko przez drzwi za którymi zniknął Lucas, ale moje dalsze kroki zostały powstrzymane poprzez gwałtowny uchwyt na ramieniu.

- Kotku – Ryan powiedział mi do ucha – W ten sposób nigdy go nie dogonisz. Chodź dookoła, będzie szybciej.

- Czemu chcesz mi pomóc – spojrzałam na niego pytająco

- Bo wiem że nie odpuścisz – uśmiechnął się sarkastycznie – i będziesz się nad tym zastanawiać i drążyć. Wolę już ci pomóc załatwić to teraz. Mniej straconego czasu.

- No jeśli o straconym czasie mowa – spojrzałam na niego wymownie.

- Tak tak, już skarbie – otwarł przede mną drzwi – Panie przodem.

Skwitowałam to tylko uniesieniem brwi. Nie miałam teraz czasu na przepychanki. Muszę znaleźć Lucasa.
Ryan poprowadził mnie jakimś korytarzem. Cóż, z zewnątrz nie wydaje się że jest tu aż tyle pomieszczeń. Jak się okazało miał rację. Gdy weszliśmy na korytarz Lucas właśnie schodził ze schodów. Gdy nas zobaczył jego twarz wyrażała przerażenie, ale już nie uciekał. Zrezygnował, uznał że nie ma sensu.

- Lucas! – wrzasnęłam – Co .ty. tu robisz? - wycharchałam.

Ryan stał na uboczu przyglądając się scenie z swoim zwykłym, sarkastycznym półuśmiechem.

Jak zwykle nie miał zamiaru nikomu niczego ułatwiać.

-Kash... - nerwowo przeczesał włosy – Jak miło cię widzieć.

-Przestań w tej chwili – nie miałam ochoty pozwalać mu uciec od tematu – Co tu robisz?

- Ja... przyjechałem tu z znajomym... on musiał tu coś załatwić – skłamał gładko

Jednak kompletnie mnie to nie przekonało.

- Tak – rozwarłam szerzej oczy i przechyliłam głowę – To czemu uciekałeś?

- No to wpadłeś gościu – Ryan zaśmiał się.

Lucas spojrzał na niego z nienawiścią. Gdyby wzrok mógł zabijać Ryan dawno leżałby martwy. Ten nic sobie z tego nie robiąc nadal stał z założonymi rękoma i głupim uśmieszkiem na twarzy.

- Bo myślałem że wyciągniesz złe wnioski jeśli mnie zobaczysz – starał się działaś inną metodą.

- Lucas... - powiedziałam łagodnie – Lubię cię. Znamy się już trochę. Proszę, nie psuj tego. Powiedz prawdę.

Lucas westchnął i przetarł twarz dłońmi. Po chwili jednak odpowiedział.

- No dobra... ale nie tutaj – zerknął z obrzydzeniem na ściany wokół nas – im krócej tu przebywamy tym lepiej. I jeśli można... porozmawiamy na osobności?

- Nie – warknął Ryan – Nawet nie ma takiej opcji.

- Wydaje mi się że Kash nie jest już dzieckiem i sama może za siebie decydować – obaj mierzyli się wzrokiem pełnym nienawiści. Wokół dało się odczuć atmosferę naładowaną testosteronem.

Musiałam zareagować zanim stanie się coś niezamierzonego. Westchnęłam.
Weszłam pomiędzy nich i oparłam ręce na ich klatkach piersiowych.

- Ej dobra – nie zwrócili na mnie uwagi – Halo!

Pomachałam im przed twarzami.

- Bić się możecie kiedy indziej, teraz czekam na wyjaśnienia.

- Dobra – nadal rozsierdzony Lucas niechętnie przyznał mi rację – Chodźcie.


********************************************************************

Lucas wyprowadził nas z klubu i poprowadził dalej ulicą. Zatrzymaliśmy się przy małym domku jednorodzinnym. Spojrzałam na niego pytająco

- To dom mojego znajomego. Wyjechał na jakiś czas i dał mi klucze. Zresztą nieważne, wchodźcie – otwarł nam furtkę.

Przeszliśmy po wykostkowanej ścieżce. Lukas ponownie otwarł przed nami i zaprosił nas do środka. Zdjęliśmy buty i udaliśmy się do mleczno brązowego salonu.

- Usiądźcie wygodnie – wskazał na kanapy – Kawy?

- Do rzeczy – upomniałam go – Po prostu zacznij mówić.

- No dobra – wziął głęboki oddech i usiadł naprzeciwko nas – Jak już się pewnie domyśliłaś nie byłem tam dzisiaj przypadkowo.

- No tak jakby wiem – odpowiedziałam – mów dalej.

- A więc... Tak jak twój facet – kiwnął podbródkiem w stronę Meddows'a - Również brałem udział w walkach.

- CO? – wstałam gwałtownie z kanapy – ty?

- Uspokój się kotku – Ryan przerwał mój wybuch histerii, zanim na dobre się rozpoczął

– Daj mu dokończyć. Później rozstrzygniesz czy chcesz mu przyłożyć.

- Ok – odetchnęłam głęboko, dalej będąc w szoku. Jak, cholera, ostatnio często

– Mów dalej.

- Oczywiście moje walki nie były aż tak prestiżowe. W każdym razie, pewnego dnia stwierdziłem że koniec z tym. Nie dam rady tak żyć. Ludzie którzy tam przebywali... pragnęli tylko jednego. Adrenaliny. I obojętne im było w jaki sposób jej sobie dostarczą. Walki, seks, narkotyki. To był ich porządek dzienny. Ja tego nie chciałem. Więc odszedłem. Oczywiście proste to nie było. Musiałem trochę się nagłówkowa jak to zrobić nie kończąc przy okazji w jakimś rowie. Ale udało się. Jestem. – wziął głęboki oddech – Jednak... na razie musiałem wrócić. Jako obserwator, może nie do końca bierny ale musiałem znowu się tu przywlec. Nie mogę wam nic więcej powiedzieć. Na razie nie mogę wam powiedzieć. Przykro mi.

Wstał.

- Kash, wiem że cię zraniłem... ale wybaczysz mi? – spojrzał na mnie błagalnie. – Proszę, zrób to dla mnie. Nie chcę stracić twojej przyjaźni.

- Dobra, wybaczę ci – spojrzałam w jego niepewne oczy – Ale pod jednym warunkiem.

- Jakim? – zmarszczył brwi

- Takim.

Zamachnęłam się i z całej siły spoliczkowałam go. Złapał się za policzek, na którym została odciśnięta moja dłoń. Ryan zagwizdał.

- Teraz już ci wybaczam. – uśmiechnęłam się

________________

Co sądzicie o Lucasie? Po której jest stronie?




Wanna rescue me? ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz