27

551 16 2
                                    


Mina Ryana wyrażała zaskoczenie.

- Jakie zasady? To mój dom – powiedział dobitnie, marszcząc brwi.

- To dom Nate'a. A skoro jego nie ma, to ja nim rządze, bo ja jestem z Nate'm SPOKREWNIONA, jestem jego najbliższą rodziną, jestem jego siostrą! - wrzasnęłam.

Palcem wskazałam mu aby siadł na kanapę. Odwrócił się i parsknął śmiechem.

- No dobra pani Nate, ale ja jestem też współwłaścicielem, więc może te zasady ustalimy razem, co?

Chciałam mu odpowiedzieć dobitne, głośne, stanowcze NIE, ale po chwili namysłu przystałam na tę propozycję. Miałam dość kłótni z nim, i tak bym nie wygrała.

- A zatem.. - zaczął.

Siadłam obok niego na kanapie, udając, że go nie słucham. Zaczęłam bawić się sznurkami od bluzy.

- Po pierwsze: zakaz wchodzenia do mojego pokoju, w pokoju Nathana nie masz czego szukać a klucz do niego mam ja. - spojrzał mi w oczy.

- To mój brat – warknęłam.

- Niektóre sprawy nie powinny cię obchodzić – rzekł z tym swoim cwaniackim uśmiechem.

Miałam ochotę palnąć go w ten uśmiechnięty, pewny siebie meddowski ryj. Przewróciłam oczami i powróciłam do zabawy ściągaczami mojej szarej bluzy. A do pokoju Nate'a i tak się kiedyś wkradnę. Muszę poznać te ich wszystkie tajemnice.

- Po drugie.. - uniósł brew w górę, a ja już wiedziałam, że święci się coś na co jeszcze bardziej nie będę chciała przystać.

- Musimy ustalić grafik sprzątania. - przewrócił oczami, a ja parsknęłam śmiechem.

- Zaklepuję łazienkę i mój pokój! - krzyknęłam.

Zaśmiałam się. Cóż, Ryankowi została teraz kuchnia, salon i jego pokój. Westchnął.

- To mamy odhaczone. - znów wróciła ta jego okropna pewność siebie.

- A twoje zasady gdzie? - zmienił temat. Udałam zamyśloną.

- Hm... Nie ma wychodzenia późnym wieczorem, a jak już to proszę o podanie dokładnej lokalizacji, bo inaczej będę cię śledzić – teraz ja cwaniacko się uśmiechnęłam.

- I vice versa złotko – mrugnął. Wybuchł śmiechem widząc moją zdziwioną minę.

- Ej! - wrzasnęłam. Szybko zwiał z kanapy i udał się na górę. Zdążyłam tylko rzucić w niego poduszką.

****
Przyszłam do swojego pokoju. Zły humor pod wieczór znów dawał się we znaki. Pierwszy wieczór bez Nate'a.. Będzie mi brakowało wspólnego oglądania telewizji, grania w tę głupią fifę, wygłupów... Pół roku... Widziałam się z nim tak naprawdę tylko na miesiąc po dwóch latach...
Spojrzałam na nasze wspólne zdjęcie, jak obejmuje mnie od tyłu, a ja szczerzyłam zęby w uśmiechu, śmiałam się, cieszyłam...

Zeszłam na dół. Ryan siedział przy kuchennym stole, pił sok i przeglądał coś w telefonie. Na mój widok uśmiechnął się i upił łyk, jego wzrok nie odrywał się ode mnie. Palant, wcale się nie przejmuje tym, że Nathana nie ma, wręcz przeciwnie – cieszy się, że ma mnie całą dla siebie.

- Co tam Kash? - odstawił pustą szklankę do zlewu i podszedł do mnie.

Co za kretyn! Czy on nie widzi tego, że cierpię, że obydwoje z moim bratem zrobili mnie w ciula?!

- Zbyt brutalnie mnie zabrałeś od Nate'a. Nienawidzę was. - syknęłam i odwróciłam się w stronę schodów.

- Kash! Kash! - Ryan do mnie dobiegł. Jego błagalne, przepraszające spojrzenie sprawiło, że nie wytrzymałam i wybuchłam:

Wanna rescue me? ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz