63

450 15 4
                                    


Reszta potoczyła się jakby w zwolnionym tempie. Nick wyglądał jakby ujrzał ducha. Padł na kolana. Na jego twarzy widoczne były różne emocje. Przerażenie, szczęście, wściekłość, zszokowanie. Twarz Cherry niewiele się różniła. Atmosfera między nimi zgęstniała. Żadne z nich się nie poruszyło. Patrzyli na siebie tak, jakby czas i przestrzeń nie istniały. Jakby mieli tak stać już zawsze, patrząc na siebie. W tym momencie coś się zmieniło. Nie wiem które z nich poruszyło się pierwsze. W jednym momencie ruszyli do siebie i wpadli sobie w ramiona. Cherry płakała mu w koszulkę. Pierwszy raz widziałam że Nick ma jasne spojrzenie, pełne świadomości tego co dzieje się wokół niego mimo szoku jaki przeżył.

W tym momencie zrozumiałam że to jest to, to ten czynnik który sprawił że stał się taki i ten sam który pomoże mu się „naprawić". Mimo wszystkiego co mnie spotkało z jego strony w tym momencie było mi go szkoda. Odczuwałam również spokój ponieważ wiedziałam że to koniec. Teraz wszystko wróci do normy. Widziałam że Nick również ma łzy w oczach które za chwilę zaczną skapywać z jego policzków. Gdzieś w tle widziałam mojego brata jednak to nie on był już głównym uczestnikiem tej sceny. Nick złapał Cherry za dłoń i zaczął jej się dokładnie przyglądać.

- To naprawdę ty – powiedział cicho, tak że ledwo dosłyszałam jego słowa – wróciłaś.

- Przepraszam – wyszlochała Cherry – Przepraszam, przepr...

- Ciii – przerwał jej Nick, mocniej ją przytulając – To wszystko moja wina. Przecież mi mówiłaś.

- Ale... mogłam... mogłam zrobić coś więcej – próbowała powiedzieć Cherry

- To już nieważne... - spojrzenie Nicka znowu lekko się zamgliło – Robiłem rzeczy... których nigdy nie powinienem zrobić.

- Musisz się leczyć Nicki – dziewczyna dotknęła jego policzka – pomogę ci. Zostanę z tobą.

- Już na zawsze? – spojrzał na nią z dziecięcą wręcz nadzieją

– Nie zostawisz mnie więcej?

- Nigdy – pocałowała go w policzek – Chodź, musimy iść.

Za nimi pojawili się dwaj mężczyźni ubrani w strój pielęgniarzy. A może to byli pielęgniarze?
Nie mam pojęcia.

Cherry pociągnęła Nick'a, a ten bez oporu poszedł za nią. Było to niezwykłe widowisko, nigdy nie widziałam żeby był aż tak potulny. Bez słowa patrzyłam jak odchodzą razem z pielęgniarzami. Nie wiedziałam co mam o tym myśleć. Było to... niezwykłe. Ludzie wkoło mnie powoli wychodzili z szoku. Słychać było rozmowy, kroki wychodzących z Sali. Nim się zorientowałam sala opustoszała.

Moje myśli przerwała czyjaś dłoń na moim ramieniu. Podskoczyłam.

- Ciii – usłyszałam za sobą głos mojego brata – To tylko ja. Chodź, musimy porozmawiać.

- A Ryan? – zapytałam, nadal będąc w szoku.

- Z nim porozmawiam później. Musi załatwić kilka spraw związanych z przywództwem w klubie.

Wydał z siebie nieprzyjemne mruknięcie. Nie podobało mi się to.

– Chodź, musimy wyjaśnić kilka spraw. Jako główna zamieszana, czy jak to się tam mówi, powinnaś dowiedzieć się o wszystkim pierwsza. Chociaż tyle jesteśmy ci winni.

-Dobra – westchnęłam – prowadź.


***************************************


Nate zaprowadził mnie do jakiegoś salonu na piętrze klubu. Nigdy wcześniej tu nie byłam, mimo moich ostatnich szaleńczych biegów po budynku.

-Usiądź – nakazał mi brat, sam usiadł naprzeciwko miejsca które mi wskazał. Zaczekał aż usiądę wygodnie i przestanę się wiercić.

Wtedy zaczął:

- Zacznę od początku – westchnął – jak już wiesz wyjechałem na jakiś czas do Australii. Powody które ci podałem były dosyć niejasne...

- łagodnie powiedziane – przerwałam mu, na co spojrzał na mnie z wyrzutem. Uniosłam ręce w górę w geście poddania – dobra, mów. Nie przerywam ci.

- Jak już mówiłem, powody były dosyć niejasne. Prawdziwym powodem dla którego tam pojechałem było to, że usłyszałem od swojego informatora że mieszka tam dziewczyna która może mi pomóc. Nie do końca sam wiedziałem o co chodzi jednak zaryzykowałem i pojechałem. Na miejscu dowiedziałem się o co chodzi. – spojrzał na mnie smutno – Nie jest to lekka historia. Opowiem ci ją, nie przerywaj mi ok? Pytania zachowaj na koniec.

Zażartował nieudolnie. Pokiwałam zgodnie głową. Nie wiedziałam co miałabym innego zrobić. Bałam się.

- A więc... jak już pewnie wiesz Cherry była w życiu Nicka dużo wcześniej. Znali się praktycznie od dziecka. Nie będę się wdawał w szczegóły w tej części opowieści, sam ich z resztą nie znam. Z powodu problemów rodzinnych Cherry musiała się wyprowadzić do Australii i to z dnia na dzień. Pobiegła do Nick'a aby go o tym powiadomić lecz ten nie chciał słuchać, uważał że to nieśmieszny żart. Z resztą ja bym pewnie zareagował podobnie – ukrył twarz w dłoniach, po chwili wstał z fotela i usiadł na kancie stołu, tak że mógł trzymać mnie za rękę. – Następnego dnia poszedł do niej ale jej już nie było. Jego oczom ukazał się pusty dom. Nick się załamał. Z tego co wiem miał jakieś genetyczne zwiększone ryzyko zachorowania na schizofrenię, nie wiem jednak z której strony. Ale to nie ważne. W każdym razie od tej pory wszystko się zmieniło, Nick się zmienił. Zrobił się agresywny, niestabilny psychicznie. Skierowano go do szkolnego psychologa jednak nic to nie dało. Zaryzykowałbym stwierdzeniem że to pogorszyło sytuację. Później poszło już z górki. Nick zaangażował się w walki. Spotkał ciebie... resztę już znasz.

Siedziałam jak skamieniała. To co usłyszałam wstrząsnęło mną. To co musiał przeżyć Nick... było straszne. Cassie czasem mnie denerwowała ale gdyby ona zniknęła z dnia na dzień... też bym się załamała. Nie umiem nawet sobie wyobrazić cierpienia Nicka, to dla mnie za dużo. Czuję że po moich policzkach płyną łzy. Po chwili już szlocham w ramionach Nate'a który głaszcze mnie uspokajająco po ramieniu.

- Zabierz mnie do Ryana – szepczę do niego - Proszę.

Nate wzdycha zniecierpliwiony. Widzę że denerwuje go mój związek z Ryan'em ale nic nie mówi. Jeszcze nie. W ciszy prowadzi mnie korytarzem. Nie mówi do mnie. Daje mi czas na przyswojenie tego co się właśnie dowiedziałam. Nagle wpadam na plecy mojego brata. Słyszę jego cichy śmiech. Co do kurw...?

Nate gwałtownie się odwraca i ciągnie mnie za sobą.

- Chodź kotku, pójdziemy innym korytarzem – śmieje się nadal – że też musieli to robić akurat tutaj.

Marszczę brwi skonsternowana. O co mu chodzi?

Zaglądam mu zza ramienia i widzę coś, czego w życiu bym się nie spodziewała. Zamurowało mnie.

Na końcu korytarza stoją bardzo zajęci sobą Aaron i Lukas. Praktycznie pochłaniają sobie wzajemnie usta. Zasłaniam oczy i szybko biegnę za oddalającym się Nate'm. Spodziewałam się tam wszystkiego ale nie tego. Ciekawy akcent po tak stresującej sytuacji.

_________________________________
I co o tym wszystkim myślicie? Spodziewaliście się? :D


Wanna rescue me? ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz