36

490 16 0
                                    

Uwielbiam wieczory.
Jest to ten moment w ciągu dnia gdy mogę się zatrzymać. Odpocząć. Gdy wydarzenia w danym dniu zaczynają mnie przerastać układam się na moim mięciutkim łóżku i wsłuchuję się w dźwięki dobiegające z ulicy. Tu nie ma Nicka.
Nie ma Ryana
Ani nikogo innego, kto mógłby zakłócić mój spokój.
Mogę udawać że to tylko sen, nic z tego co się dzieje nie wydarzyło się naprawdę.
Mogę się odizolować... chociaż na chwilkę.
Bzzzt.... Bzzzt...


Moją prawie idylliczną chwilę przerwał dźwięk połączenia dobiegający z mojego telefonu.
Z westchnieniem podniosłam się z posłania.
A było mi tak dobrze...
Jednak gdy zobaczyłam kto dzwoni od razu zmieniłam swój stosunek.

Nate...

Prawie rzuciłam się w stronę telefonu znajdującego się na mojej szafce nocnej.
Odebrałam trzęsącymi się rękami:

- Nate? – zapytałam drżącym głosem

- Hej mała – usłyszałam westchnienie po jego stronie – Tęskniłem za tobą.

- Ja za tobą też – czułam że oczy mi wilgotnieją, nawet nie miał pojęcia jak bardzo tęskniłam.

- Co tam u ciebie? – zapytał, po jego tonie wnioskowałam że się uśmiechał.

- Nic – pociągnęłam nosem – Na razie bez zmian, mam nadzieję że tak pozostanie.

- To dobrze – przerwa – Ryan, mam nadzieję, jest dla ciebie dobry?

- Taa... ujdzie – wolałam na razie nie wspominać nic o walkach, nie wiem czy o nich wie a nawet jeśli to przed telefon i tak niczego się nie dowiem – Nate...

- Tak, dzieciaku? – zaśmiał się do słuchawki

- Tylko nie dzieciaku – oburzyłam się – Kiedy wracasz?

- Mała – westchnął – dopiero wyjechałem. To minie zanim się obejrzysz...

- Tylko tak mówisz – zniecierpliwiłam się – Co ja tu mam niby bez ciebie robić?

- To co zawsze – zachichotał – Denerwować wszystkich wokół.

- Nie prawda! – obraziłam się – Wcale wszystkich nie denerwuję!

- Mam zapytać Ryana? – nadal się ze mnie wyśmiewał

- No dobra... - wysunęłam trochę dolną wargę, czego on oczywiście nie widział. – Może troszkę. A tak w ogóle braciszku... - zaczęłam przymilnym tonem.

- Taak? – zapytał podejrzliwym tonem.

- Przywieź mi kangura.

Parsknął śmiechem do słuchawki.


**********************************************************

Po rozmowie z Nate'em poszłam do kuchni zrobić sobie herbatę.
Mimo że rozmowa przebiegła w pozytywnej atmosferze denerwowałam się. Byłam praktycznie cała napięta ze stresu. Cholernie bałam się o Nate'a. Jest tam całkiem sam, a co jeśli coś mu się stanie? A co jeśli go okradną i nie będzie wiedział jak wrócić do domu? A jeśli będzie miał wypadek?...
Te i milion innych czarnych myśli przelatywało przez mój umysł. Czarnowidztwo było nieodłączną częścią mnie. Szczególnie gdy chodziło o kogoś mi bliskiego.
Przez moje czarne myśli nie zauważyłam obecności Ryana.
Zobaczyłam że jest obok mnie dopiero gdy dotknął mojego ramienia palcem, szepcząc „buu".
To był jego najgorszy pomysł.
Raczej nie spodziewał się mojej reakcji.
Wrzasnęłam ze strachu, prawie dostając zawału.
Reszta działa się jak w zwolnionym tempie.
Mój organizm przerażony napastnikiem sam z siebie postanowił się bronić.
Nawet nie zdając sobie z tego sprawy, zamachnęłam się i z całej siły przyłożyłam Ryanowi łokciem w nos. Ten nie spodziewając się kompletnie takiego rozwoju sytuacji nie był na to przygotowany, a co za tym idzie nie bronił się.
Mój łokieć spotkał się z jego nosem powodując okropny chrzęst.
Ryan tylko wciągnął powietrze z bólu.
Patrzyłam na niego zszokowana, stojąc z otwartymi ustami.
Chłopak stał przede mną pojękując z bólu i trzymając się za nos z którego ciurkiem ciekła krew.
Dopiero po chwili moje oszołomienie minęło i wpadłam w panikę. Rzuciłam się w jego stronę:

- Boże! Ryan nic ci nie jest?! – chciałam dotknąć jego nosa ale wystawił przed siebie rękę w geście pokazującym mi że mam się nie zbliżać

– Nigdy więcej mnie nie strasz!

- Nie zbliżaj się do mnie, niebezpieczna kobieto - złapał leżący na blacie ręcznik i przyłożył sobie do nosa

– Gdybym wiedział że tak to się skończy w życiu bym się do ciebie nie zbliżył.

- Przepraszam! – zakryłam twarz dłońmi – To był odruch!

- Wiem skarbie – zaśmiał się boleśnie – Spokojnie, zaraz mi przejdzie.

- Mogę? – złapałam ręcznik, pomoczyłam go i patrzyłam na niego pytająco – Obmyję ci krew z twarzy.

- Skoro musisz – nadal przyciskał ręcznik do nosa, patrzył nieufnie gdy się do niego zbliżałam.

Powoli, tak aby bardziej go już nie uszkodzić, przybliżyłam ręcznik do jego twarzy i powoli zmyłam z niego krew. Cały czas patrzyłam mu w oczy, a on odwdzięczał się równie przenikliwym spojrzeniem.

- Bardzo boli? – nie wiem co we mnie wstąpiło ale dotknęłam jego policzka – Mogę coś dla ciebie zrobić?

Dopiero po sekundzie zauważyłam drugie brzmienie tego pytania ale olałam to.

- Tak – uśmiechnął się kpiąco, dobrze wiedzieć że nie boli go tak mocno skoro już potrafi się uśmiechać

– Pocałuj mnie a przestanie boleć.

Spojrzałam na niego przygryzając dolną wargę.
Poczułam nagły przypływ odwagi i przekory.
On nie spodziewa się że to zrobię. Myśli że zaczerwienię się i coś bąknę.
Nic z tego.
Pocałowałam go, starając się nie urazić jego nosa.

____________
Kash w końcu porozmawiała ze swoim bratem! A co do Ryana.. Jak myślicie? Jak rozwinie się ta sytuacja i relacja?

Wanna rescue me? ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz