Epilog

771 18 4
                                    

Byłam z Cassie w salonie sukien ślubnych. Tak.. Kilka dni po tym jak wyznaliśmy sobie miłość w Prosperity, Ryan mi się oświadczył i teraz trwają przygotowania do ślubu. Myślicie, że to za szybko? Ja jestem przekonana, że to jest właśnie ten moment. Bo moim narzeczonym jest idealny mężczyzna, który z niepewnego zastraszonego nastolatka wyrósł na pewnego siebie, groźnego mężczyznę, który był właśnie tym ideałem którego sobie wyobrażałam jako mała dziewczynka. W moim przyszłym mężu widzę Supermana - mówiła 8 letnia Kash i mówi to 18 letnia Kashmira. Bo Ryan cały czas odkąd się poznaliśmy był takim supermanem. Moim super bohaterem, który jest gotów zrobić dla mnie wszystko. Jedyne na co mu nie pozwolę to na oddanie za mnie życia. To wcale nie jest szlachetny czyn. To własny egoizm, bo co z tego, że ja będę żyła skoro on już nie? Nie wyobrażam sobie życia bez niego. To dobry, wspaniały człowiek.

- Kash, zobacz jaka piękna! Ma takie małe białe różyczki przy dekolcie! - Cassie przebierała w sukienkach ciesząc się jak mała simka.

Biała suknia była rozkloszowana na dole i wyglądała bardziej balowo niż ślubnie. Te różyczki robiły swoje. Zdecydowałam się na nią.

- Jest piękna - uśmiechnęłam się.

- Tylko nie może być zwężana w pasie. - przypomniała Cassie.

Jest jeszcze coś o czym chce powiedzieć Ryanowi. Coś, dzięki czemu nasze życie będzie w 100% idealne i wymarzone.

Po kupnie sukni, Cassie zanurzała się pośród dodatków typu welon, buty, pończochy, podwiązka i zaproszenia. Dobrze, że miałam ją. Była prawdziwą pasjonatką takich rzeczy. O fryzjera również nie musiałam się martwić - to Cassie musiała się martwić tym, jaką fryzurę mi wybierze. Rzuciła szkołę i zrobiła kurs fryzjerski oddając się swojemu hobby.
Muszę jeszcze zajść z wizytą do pewnej osoby. Nie wiem czy Ryan byłby z tego zadowolony gdyby się o tym dowiedział.

***


Szpital St. Mercury był położony wśród zieleni. Latem park zmieniał się w ogród, w którym odbywali terapię pacjenci razem z ich bliskimi.
Rozejrzałam się, szukając pewnej osoby. Widziałam z daleka moją sobowtórkę.

- Nick, zobacz kto przyszedł - Cherry głaskała go po głowie. Siedział na wózku, rysując coś jak mały chłopiec.

- Kashi - uśmiechnął się, odkładając rysunek kwiatów.

- Jak się czujesz? - zapytałam niepewnie. Bałam się do niego podejść. Teraz przypominał mi gościa z outlasta, który raptem mógł wstać z wózka i się na mnie rzucić.

- Nie musisz się już mnie bać. - zmrużylł oczy. Raziło go słońce.

Zaśmiałam się.

- Cieszę się. Twoje marzenie też się już spełniło - spojrzałam na Cherry, która cały czas przy nim była.

- Nasze marzenie - Nick wtulił się w Cherry a ta uśmiechnęła się czuło.

- Nick miał operacje neurologiczną. - wskazała na jego opatrunek wokół głowy.

- Kash.. Przepraszam Cię.. Gdy Cherry wyjechała nie potrafiłem się z tym pogodzić.. Coś stało się w moim mózgu, że ciągle jej szukałem aż w końcu znalazłem ją w Tobie.. I.. Być może naprawdę między nami wszystko było dobrze, ale miałem guza w mózgu od urodzenia. Był nie groźny, ale uaktywnial się pod wpływem silnych emocji.. Więc to, że widziałem w Tobie Cherry i tak by wyszło na jaw, za kilkanaście lat zacząłbym mówić do ciebie jej imieniem.. Guz rozrastal się odkąd zacząłem walczyć. Przez jakiś uraz podczas walki wszystko zaczęło postępować szybciej a ja juz nie kontrolowałem siebie.. Wybacz, mam nadzieję, że chociaż trochę mnie rozumiesz.. Swoją drogą to chyba nawet lepiej, że tak to się potoczyło,  że ,, chwilowo " niszczylem ci życie, tak zdaje sobie już z tego sprawę, niż miało to być przez całe życie za kilka lat.. Proszę, podziękuj bratu, że ją - wskazał na Cherry - znalazł.. Tak naprawdę to dzięki niemu wszystko jest już dobrze.. Dziękuję i przepraszam.. Nie musisz mnie odwiedzać ani mieć ze mną kontaktu.. Obydwoje wiemy, że to i tak już koniec.

Pokiwałam głową, powoli analizując to wszystko.

Poczułam ulgę. Teraz już jest ostatecznie wszystko wyjaśnione. Uśmiechnęłam się blado do Cherry. Przeniosłam ostatnie spojrzenie w oczy Nicka. Nie było w nich już szaleńczego błysku ani gniewu. Miały tylko bladą, zamgloną poświatę, jakby były w jakimś transie. W końcu emanowały spokojem.

***
Rezygnując z marszu weselnego na rzecz ,, Procession" szłam dumnie z pełnym uśmiechem na twarzy po weselnym białym dywanie do altanki, gdzie czekał na mnie On. Mój ideał, mój superbohater. Mój w końcu mąż. Ryan.
Uśmiechał się, wyciągając do mnie ręce. Tak jak ja nie mógł się już doczekać tej chwili.
W końcu będziemy razem na zawsze. Stała przy nim Jenny, trzymając syna pod ramię.
Ona uwolniła się od tyrana i ja również. Czułam z moją drugą już ,, mamą" pokrewieństwo dusz. Zdecydowała się zamieszkać w Bostonie razem z portowymi mewami. W wolnym czasie podróżowała po Atlantyku statkiem.
Po lewo Aaron i Lucas w białych koszulach trzymali się za ręce. Przyznali się, że są gejami.
Obok nich mój brat powstrzymywał piszczącą z radości Cassie całując ja w usta. Wszyscy byli ze sobą szczęśliwi.
Ryan nałożył mi obrączkę, a ja uczyniłam to samo.

Myślałam, że to będzie najpiękniejsza chwila mojego życia, ale to co stało się później, po ślubie było jeszcze piękniejsze.

Przy zachodzie słońca Ryan stanął w tym samym miejscu, już z dala od gości i weselnego zgiełku.

- Coś dla mnie szykujesz? - uniosłam brew w górę. To ja szykowałam coś dla niego.

- Tak, imię dla naszego syna - uśmiechnął się zawadiacko.

Otworzyłam szeroko usta.

- Zepsułeś mi niespodziankę! - udałam obrażoną.

- Nie ja, tylko twój braciszek - zaśmiał się.

- Przyjaciele - przewróciłam oczami.

- Edward - wymówił Ryan.

To było imię jego ojca.

- Ed? - zapytałam.

W sumie.. To imię było piękne. Miało taką nonszalancję, a zdrobnienie brzmiało niezwykle uroczo.

- Mały Eddie - wyszczerzył zęby.

- A na drugie Nate! - wykrzyknęłam.

- Na drugie Nate - potwierdził.

Wtuliłam się do niego.

- Kocham Cię tak, jak moja matka kochała mojego ojca - powiedział.

Nie pozostałam mu dłużna.

- A ja kocham cię tak, jak twoja matka kocha ciebie.

KONIEC <3

_______________________
Kto też się wzruszył? :(
To już koniec naszego opowiadania, ale mamy dla Was kolejne, które rusza już za tydzień! A dokładniej w Walentynki :D
Będzie o podobnej tematyce do Wanna Rescue Me, dlatego mam nadzieję, że znów trafi w wasze gusta!

Dziękuję stałym czytelniczkom!
I wklejam link do ,,Procession" - moim zdaniem, idealnie zastępuje marsz weselny :D

https://www.youtube.com/watch?v=vRulFyRWFrY

Może ktoś tak jak autorki też polubi ten zespół?
Jeśli tak, to wklejam również piosenkę, która zdaniem autorek idealnie odzwierciedla Nicka w momencie, gdy Cherry go opuszcza, gdy byli nastolatkami

https://www.youtube.com/watch?v=kGXsIt4l1Tg

<3 Kochamy Was!

Pytania do bohaterów i autorek - na priv :) Serdecznie zapraszamy!

Wanna rescue me? ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz