64

481 14 2
                                    

Kash pov.

Weszłam z Natem do jakiegoś pomieszczenia, które przypominało obskurny gabinet. Nie zdziwiłabym się gdybym przez przypadek pominęła napis na drzwiach ,, Szef ". To zapewne główna siedziba Ryana, a kiedyś - Nate'a. Nie czułam się dobrze z tą myślą. Myślą, że dwaj mężczyźni najbliżsi mojemu sercu są królami nowojorskiego półświatka.

A raczej chyba byli bo słyszałam podniesiony głos Ryana:

- Rezygnuję. Tak, napisz, że rezygnuję! I daj ten kwit całemu światu, żeby w końcu się ode mnie odczepili!

Chwila ciszy.

Wymieniliśmy zdziwione spojrzenia z Natem.

Po chwili odezwał się głos kobiety.

- To kto twoim zdaniem ma być teraz szefem tego całego gówna?

Czy to jest jakiś sekretariat? Dżizas, Prosperity to większy szit niż myślałam.

- Sądzę, że znam odpowiedniego kandydata.

Kroki Ryana po chwili stały się na tyle głośne, że z Natem zaczęliśmy się wycofywać. Po chwili naszym oczom ukazał się Ryan.

Zatrzymał się.

- Co wy tu..?

Nie dokończył bo obydwoje z Ryanem się do sobie wtuliliśmy.

- Tak się cieszę, że rezygnujesz.. - powiedziałam stłumionym głosem w rękawie jego bluzy.

- Eh, tak myślałem że podsłuchiwaliście. Miała to być niespodzianka - usłyszałam jego śmiech i mogłam być pewna ze w tym czasie przeniósł wzrok na mojego brata.

- Dla mnie większą niespodzianka jest to co teraz widzę - odpowiedział z przekąsem Nate.

Oderwaliśmy się od siebie, ale nadal trzymaliśmy za ręce.

- Oj stary, nie mów że wcale nie chciałeś żeby tak było. - Ryan uśmiechnął się zawadiacko. Uniosłam brew w górę.

- W końcu kto może być lepszym opiekunem twojej siostrzyczki niż ja?

Zachichotałam, znając odpowiedź Nate'a:

-Ja.

Po chwili we troje wychodziliśmy z Prosperity trzymając się za ręce.

- Więc kto będzie teraz twoim następcą, wielki szefie? - razem z Natem dokuczaliśmy Ryanowi.

- Jest pewna osoba. Wie ktoś z was może gdzie do kurwy jest ten kretyn Aaron?!

Stanęliśmy z bratem na środku korytarza.

Tego korytarza.

- Cóż.. Ostatnio widzieliśmy go.. - zaczął Nate.

- z Lucasem - dokończyłam.

Nadal nie mogę uwierzyć w to co zobaczyłam.

- Co do kurwy..? - Ryanowi nie umknęły nasze spojrzenia niewiniątek.

- Są za tymi drzwiami.. Sam zobacz - Nate wskazał na drzwi od szatni po prawo.

- Dobra, kurwa. - Ryan wkroczył do akcji.

Otworzył drzwi, wsadzając głowę a następnie krzyknął.

- Too ja wam nie przeszkadzam - zamknął drzwi z hukiem a wtedy ja i Nate wybuchnęliśmy niekontrolowanym śmiechem.

- Czyli rozumiem, że Prosperity zamieni się odtąd w klub dla gejów, tak?!

Zacisnął szczękę i pokręcił głową.

- A co robili? - postanowiłam go powkurzać.

Ryan podszedł do mnie na niebezpieczna odległość.

- To - niespodziewanie zachłannie mnie pocałował.

- I to - złapał mnie za tyłek.

- I... To - spojrzał mi w oczy i oderwaliśmy się.

Uniosłam brew w górę.

- Kocham Cię, Kash - powiedział tonem tak poważnym, że zaniemowiłam.

On mówił serio.

On mówił serio.

- Ryan.. Boże, ja Ciebie też, nawet nie wiesz jak bardzo - ponownie się pocałowaliśmy, nie zważając, że na korytarzu być może jeszcze stał mój brat a za drzwiami dwójka gejów wyznawała sobie dokładnie to samo.

_______________________________
So sweet! Nareszcie sobie to wyznali na pełnym officialu :D
A ja pragnę was poinformować, że to ostatni rozdział Wanna rescue me.

Ale nie martwcie się! Dodam jeszcze epilog :D

Wanna rescue me? ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz