31

546 13 2
                                    

Kash pov.

Wybiegłam z szatni, płacz rozpoczął się na nowo. Nic już z tego nie rozumiałam.. Ryan.. on mnie cały czas oszukiwał, wychodził sobie wieczorem do klubu na walki, a potem wracał z poobijaną twarzą.. A ja durna, jeszcze się o niego martwiłam, opatrywałam mojego Ryanka! Co za kretyn, nie mogę w to uwierzyć.. A jeśli Nate też... Nie, nie, na pewno nie. Nathan taki nie jest. Ale czy wiedział...? Chociaż.. gdyby wiedział, to na pewno zrobiłby coś w tym kierunku aby odwieść Ryana od tego pomysłu. Z pewnością tak by było.
Błąkałam się, szlochając i szukając wyjścia. Nie zamierzam wracać do tego dupka. Nie chcę mieć nic wspólnego z takim gościem jak on! On jest..

- No no, kogo ja tu widzę. - drgnęłam jak oparzona, słysząc głos w ciemnościach.

TEN głos. O kurwa.. Nie odwracaj się, biegnij Kash, biegnij..

Zanim jednak postąpiłam choćby dwa kroki, żelazny uścisk zamknął mnie w ramionach.

- Stęskniłem się za tobą kochanie, a już myślałem, że zobaczymy się dopiero w szkole..

Nick. Nie ma Nate'a, nie ma Ryana, jestem w dupie.

- M-masz rację zobaczymy się dopiero w szkole. - wyszeptałam, chcąc uciec, ale ręce tego psychola mi tu uniemożliwiały.

- No co ty, Kash.. Przyszłaś do mnie w odwiedziny i nawet się nie zapowiedziałaś? Rzekłbym, że to nie ładnie, ale jesteś specjalnym gościem.. - jego głos mówił wolno ale z kpiącym tonem.

Wiedziałam co to oznacza.

- Pomocy! - wrzasnęłam na całe gardło.

Usłyszałam złowieszczy śmiech.

- Jeśli myślisz, że w tej części klubu ktoś będzie oprócz mnie to się mylisz. Ta część jest zarezerwowana tylko dla NAJLEPSZYCH – podkreślił ostatnie słowo, a mnie przeszedł dreszcz.

On też bierze udział w tym chorym gównie? Można się było po nim tego spodziewać.. Ale czy to oznacza, że Ryan.. i Nick.. Boże, oby nie.

- Ryan! - krzyknęłam.

Odwróciłam się w stronę długiego korytarza.

- Wygrał dziś walkę, obserwowałem go z daleka. Potem gdzieś zniknął – Nick mówił znudzonym głosem.

Chciało mi się coraz bardziej płakać, krzyczeć, uciekać. Żałuję, że spierdoliłam od Ryana. Mimo wszystko ten dupek mi się jeszcze może przydać.

- Skarbie, bardziej niż on, obchodzisz mnie ty – Nick uniósł brew.

- Ty mnie wcale nie obchodzisz – warknęłam.

Jego dłoń natknęła się na moje udo, a on zagwizdał z uznaniem.

- Stęskniłem się za twoim ciałem – mruknął przeciągle.

Co za psychol..

- Nie dotykaj mnie – warknęłam, wyszarpując się mu.

Ale cóż.. oczywiście to musiało go jeszcze bardziej nakręcić. Musiałam szybko zacząć coś działać. Zaczęłam rozglądać się, gdzie może być wyjście. Cholera Kash, myśl szybko.. Nick był znów przy mnie.

- Wiesz, że to ja tu rządzę. To moje miejsce. Ty.. ty jesteś tu tylko gościem. Ja panem. Ty niewolnicą. - znów zaczął mnie dotykać.

- Nie będziesz mnie traktować jak swoją zabawkę, wariacie! - wrzasnęłam.

Zaczęłam się z nim szarpać, ale był sporo silniejszy ode mnie. Myśl laska, myśl.. Kombinuj, bo zaraz nie skończy się to dla ciebie dobrze. Chwila.. Mogę to wykorzystać! Tak! Zabawię się w jego grę.. Ciarki mnie przeszły na myśl, że będę musiała się na chwilę mu oddać..

- Co tak ostro zaczynasz? - modliłam się, aby mój głos nie drżał.

Oczy Nicka rozbłysły pożądaniem, to dobry znak.. Co ja pierdzielę, to okropnie zły znak.. Ale muszę to wykorzystać.

Zbliżył usta do moich, poczułam kroki w oddali. Chyba. Obym się nie przesłyszała. Oby to był Ryan, albo ktokolwiek inny kto mógłby mnie zabrać od tego psychola.
Wspięłam się na palce i go pocałowałam. Nienawidziłam jego zachłannych pocałunków, chwili gdy brutalnie wpychał mi język do buzi. Błagam, jeżeli to Ryan, to niech nas nie zobaczy. Nie wiem jakby zareagował..

- Kash! - krzyknął ktoś zza rogu.

Ryan.

Szybko oderwałam się od Nicka i wykorzystując chwilę jego dezorientacji kopnęłam z całej siły w krocze. Uciekłam i wbiegłam wprost na nadchodzącego Ryana.

- N-Nick! - wskazałam na podnoszącego się bruneta.

Ryan obdarzył mnie szybko czułym spojrzeniem, a potem ruszył prosto na tego wariata.

- Uciekaj! Tam gdzie ostatnio się widzieliśmy! Biegiem! - Ryan zdążył krzyknąć a ja go posłuchałam.

Nie miałam zamiaru patrzeć na to jak ,,dwaj gladiatorzy" się między sobą napierdalają.. Starczy mi już na dziś. Puściłam się pędem w stronę szatni. Z daleka dobiegały głosy uderzeń i skowytów, niczym ranione zwierzę. Oby Ryanowi się nic nie stało.. Błagam..

Odgłosy walki ucichły. Chyba oddaliłam się na tyle, aby Nick mnie nie dogonił. Odwróciłam się w stronę szatni. Schować się czy poczekać na Ryana? Usłyszałam kroki na korytarzu. Ktoś biegł. Szybko otworzyłam drzwi do szatni.. ale zapomniałam je oczywiście cicho zamknąć. Teraz na pewno ktoś mnie znajdzie. Zgasiłam światło i wpadłam na ścianę. Proszę, oby to nie był Nick.
Drzwi otworzyły się i ktoś przez nie wszedł. Zamknęłam usta, nie mógł mnie nawet usłyszeć. Postać zbliżała się, była na tyle blisko, że słyszałam jej oddech. Nagle coś mnie dotknęło, a ja wrzasnęłam jak oparzona. Zajebiście, właśnie się zdemaskowałam.

- Kash? - usłyszałam niepewny głos Ryana. Usłyszałam pstryknięcie nad uchem, zapaliło się światło.

- Boże, Ryan – wybuchłam płaczem i wtuliłam się do niego.

Stróżka krwi spływała mu spod skroni, poza tym nic mu nie było. Chyba. Tulił mnie do siebie. Przez chwilę zapomniałam o tych całych walkach, kłamstwie.. Ale nie o Nicku.

- Nick – wyszeptałam.

- Nie wiem czy go nie zabiłem – rzekł poważnym tonem Ryan.

Przeniosłam wzrok na niego. Zapewne miałam wytrzeszcz oczu. Ryan wybuchnął śmiechem.

- Żałuj, że nie widziałaś swojej miny.

- Kretynie! - wrzasnęłam.

- A już myślałam, że mój koszmar dobiegnie końca – burknęłam, odpychając się od niego.

- Kiedyś dobiegnie, zobaczysz. Musi – westchnął.

Utkwił wzrok we mnie.

- Chcę do domu – powiedziałam zmęczonym głosem.

- Nie chcesz być już jak najdalej ode mnie? - Ryan uniósł brew w górę.

Odwróciłam się.

- Jeszcze mi się przydasz – odpowiedziałam z cwanym uśmieszkiem.

Ale no.. nie mogłam mu też pokazać, że nagle zapomniałam o tym, że mnie okłamał.

- Wiem.. dlatego nie chcę, abyś była na mnie zła, nie chcę abyś się mnie bała. - odezwał się poważnym tonem.

Odwróciłam się do niego.

- Na tę chwilę, boję się o Ciebie, a nie ciebie. Bać, to się mogę Nicka. - rzekłam oschle.

Ryan podszedł do mnie.

- Nie bój się ani o mnie, ani Nicka. Nick nie zrobi ci przy mnie krzywdy, a o mnie nie musisz się bać. Nic mi się nie stanie – ujął moją twarz w dłonie.

Spojrzałam w jego niebieskie oczy.

- Obiecujesz?

- Przysięgam.

________
Nie wiem jak wam, ale mi strasznie podoba się ten rozdział :D Dajcie znać co wy sądzicie :)

Wanna rescue me? ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz