50

437 14 2
                                    

Drgnęłam.

- R.. ryan.. Kto nie żyje? O czym ty mówisz?! - głos mi drżał, cały czas go gładziłam po włosach jak małe dziecko.

- Nieważne.. Masz rację, wracajmy.. - mówił cicho, urywanie. Płakał.

- Nie, Ryan, musisz mi powiedzieć.. Proszę, tak bardzo się o Ciebie martwię – spojrzałam mu w oczy a moje spojrzenie zetknęło się z jego niebieskimi oczami.

- Kash.. Przepraszam.. Przepraszam – szeptał płacząc. Co mu się stało? Dlaczego nagle w głowie pojawiło mu się, że on kogoś zabił?

- Kogoś zabiłeś? - starałam się dociekać, Ryan prychnął gorzko. Był rozżalony.

- Zabić to ja dopiero mogę – blady uśmiech przeszedł mu po twarzy a w jego morskich oczach pojawiły się groźne iskierki.

- Ale kogo? Wytłumacz mi co się stało.. Proszę, chcę ci pomóc..

- Nic już nie pomoże. On nie żyje, ona pewnie też, a ten skurwiel pewnie tak. Ironia! - wrzasnął niespodziewanie.

- Brian - przełknął głośno ślinę. Kim był Brian?

- Kto? - zapytałam.

Nic z tego nie rozumiałam. Wyjął z kieszeni spodni pomięte zdjęcie. Był na nim chłopak niemal identyczny jak Ryan. Te same oczy, ten sam nos. Szczęka była mniej zarysowana, wyglądał na trochę młodszego.

- Kim on jest? - zapytałam, nie odrywając wzroku od zdjęcia. Ryan wziął głęboki oddech.

Ryan.. Brian... Imiona się rymują, są podobne, tak samo jak oni. Czy zatem to jest..

- Mój brat. - Ryan powiedział twardo i wstał. Siedziałam osłupiała. Nie wiedziałam, że Ryan ma... miał brata..

- Bliźniak? - zapytałam.

Kiwnął głową i pociągnął nosem. Było mi go teraz tak bardzo szkoda, nie był już tym silnym mężczyzną jakim jest zawsze tylko małym chłopczykiem, który wyglądał jakby zgubił zabawkę i myślał, że już jej nigdy nie znajdzie.

- Tak mi przykro.. - przytuliłam go.

Zaczął padać śnieg a płatki zatrzymywały się na jego kurtce. Prychnął znowu.

- Zresztą po co ci to mówię.. - odwrócił wzrok. Westchnęłam.

- Dlaczego umarł? - wyszeptałam. Miałam ochotę zdzielić się w głowę, byłam taka dociekliwa i ciekawska a Ryan widocznie nie chciał o tym rozmawiać.

- On... - kilka urywanych oddechów i moje wyczekujące spojrzenie.

- On? -  Kurde.. tak bardzo mnie zaskoczyła ta wzmianka o jego bracie..

Ryan spojrzał na drzewo stojące nieopodal.

- On się powiesił. - jego oczy utkwiły stalowe spojrzenie we mnie, a gdyby ten wzrok mógł palić, już dawno zostałyby ze mnie tylko prochy. To chciałaś wiedzieć idiotko, to?! Łzy spływały po policzku Ryana a on nawet nie mrugał. Dałabym sobie rękę uciąć, że właśnie myśli o tym, kiedy ostatni raz widział swojego brata.

- Przepraszam, że pytałam.. pytam.. - słowa więzły mi w gardle, myśli się plątały.

- Pewnie chcesz wiedzieć dlaczego? - po twarzy Ryana znów przemknął ten blady uśmiech. Czytał mi w myślach.

- To długa historia – odpowiedział. Chciałam powiedzieć ,,mam czas" ale powstrzymałam się.

Kash, jesteś niemożliwa.

- Chodź – wziął mnie za rękę i poszliśmy do pobliskiego lasu, który był już cały ośnieżony.


***

- Moja mama i mój.. ojciec – przy słowie ,,ojciec" Ryan wykrzywił się.

- Wzięli ślub dokładnie.. 20 lat temu. W zimę, w taki śnieg jak ten, też blisko lasu. Tak mi opowiadała. Zawsze brała mnie na kolana i z uśmiechem wspominała chwile gdy była zakochana w ... nim – znów ta pauza.

Wyglądało to tak jakby nie chciał mówić o ojcu.

- A co z twoim bratem? - nie wytrzymałam. Ryan zacisnął nerwowo szczękę i olewając moje pytanie, mówił dalej:

- Niecały rok po ślubie urodziła bliźniaków. Brian był kilkanaście minut wcześniej ode mnie na tym świecie. Jaka szkoda, że krócej żył! - wykrzyknął ironicznie. Mówił z takim żalem i pretensjami..

- Ojciec wziął go na ręce, a mama wzięła mnie. I zawsze tak było. On lgnął do tatusia – Ryan wymówił to słowo ironicznie – a ja do mamusi. Zawsze kurwa, zawsze! - znowu wykrzyknął.

- To źle? - zapytałam. Prychnął a po jego twarzy przebiegł nieopisany ból. Westchnął.

- Ojca tak ciągnęło do rodzicielstwa jak mnie do czytania – prychnął. Uśmiechnęłam się blado. Ryan nienawidził czytać. Mówił mi, że nigdy w życiu nie przeczytał żadnej lektury.

- Zamiast zająć się nami, Brianem, mamą, wolał iść i się uchlać z kolegami. Mama dawała radę z dwojgiem dzieci, ale z czasem zaczęło jej brakować rąk. Gdyby to było jedno dziecko.. A było dwoje, Brian zaczął stawać się problemem, był przecież ,,pierworodnym"! - zapiszczał ironicznie. Prawdopodobnie cytował ojca, tak zgaduję. W ciszy słuchałam jego opowieści.

- Brian nie rozumiał co się dzieje, ja zresztą też. Ale ciągnęło go do tatusia, oj ciągnęło.. - bolesny uśmiech wpłynął mu na twarz.

- Ja byłem maminsynkiem – zaśmiał się.

- Pamiętam jak pewnego dnia, przyszedł do mnie i mi opowiedział gdzie był z ojcem.. - pokiwał głową. Mogłam się tylko domyślać gdzie był Brian. To straszne, tak małe dziecko..

- Z czasem zaczął przeszkadzać ,,tatusiowi". Wtedy go lał, krzyczał, zaczęło mu już odpierdalać. Raz gdy Brian chciał pobiec za nim, gdy wychodził, przytrzasnął mu rękę drzwiami. Nie chciał własnego syna. Pamiętam jak płakał, zaszywał się w pokoju, a ja byłem wesoły na kolanach mamusi..

- Tylko się nie obwiniaj, proszę.. Byliście w tym samym wieku, skąd mogłeś to rozumieć?! Znikąd, więc się nie obwiniaj.. Proszę, Ryan – starałam się go uspokoić.

- Jak mam się nie obwiniać! Gdyby to on siedział na kolanach mamusi, to by żył! - wrzasnął, a leśne echo głucho powtórzyło ,,To by żył, by żył, żył!"

- Ja słuchałem jaka to mamusia była szczęśliwa z ojcem pijakiem, a Brian płakał w pokoju bo tatuś woli piwsko od niego! - krzyczał. Po moich policzkach także zaczęły spływać łzy.

- Czemu twoja mama na to nie reagowała? - zapytałam. Kolejne prychnięcie.

- A jak myślisz? Potrafiłabyś powiedzieć takiemu Nickowi, przestań mnie bić, to mnie boli? Dałoby to coś?

Zamilkłam. Gdyby dało, nie musiałabym wyjeżdżać z Nowego Jorku.

_______________
Rąbek tajemnicy Ryana został uchylony!
Co sądzicie o jego przeszłości?

Wanna rescue me? ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz